Witajcie kochani!
Przed wami kolejny rozdział tekstu. Jak ten czas szybko leci! A ja dopiero piszę 19 rozdział :D Pod poprzednim rozdziałem ( i wszystkimi innymi) odpowiedziałam na komentarze ;) Niestety dni uciekają mi tak szybko (nie wiem jak wam), że na komentarze odpowiadam w sobotę wieczorem. Dzieje się tak tylko dlatego, że nagle okazuje się, że jest SOBOTA WIECZOREM i nie mam pojęcia kiedy tydzień mi umknął.
Zapraszam do czytania i komentowania ;)
Rozdział 10
Samael nie zauważył nawet kiedy zasnął przytulony do boku Gabriela. Ponownie tego dnia, a on nie miał serca go budzić. Obserwował męża, gdy jego brwi się marszczyły, wargi co jakiś czas się rozchylały i wymykało się z nich krótkie chrapnięcie. Twarz jednak była wyjątkowo rozluźniona. Ramię, które było przewleczone przez jego tors co jakiś czas się napinało, dłoń zaciskała się w pięść. Śniło mu się coś, od czego jego ciało przechodziło przez fazy zaciskania i rozluźniania mięśni.
Pogłaskał delikatnie jego plecy,
ciesząc się z tej odrobiny dotyku. Chociaż raz jego mąż był przy nim
rozluźniony, działo się tak tylko w trakcie snu.
Zanim w ogóle udał się do sypialni,
poprosił o pomoc Cass. Polubił przyjaciółkę swojego męża, chociaż ta jeszcze
mu nie ufała. Powinni zatrudnić kogoś do pomocy przy małych, ale wiedział, że w
ten sposób dają też zarobić Cassandrę. Dlatego Samael nie szukał nikogo innego.
Musiał z nią porozmawiać czy nie chciałaby tej pracy na stałe, z korzyścią dla
niej. Miałaby odprowadzane podatki, zarobek też miałaby konkretny, a przy tym
odciążyłaby Samaela. Małe by ją znały i nazywały ciocią. Same korzyści.
Właśnie dlatego mógł położyć się
koło Samaela, nie musieć martwić się o jego siostry, w momencie kiedy oni będą
rozmawiać. Miał czas, dużo czasu, a to pozwoliło mu odetchnąć. Pierwszy raz od
dawna leżał w łóżku nie zastanawiając się jak sobie poradzić z całą sytuacją,
którą sobie zgotował, jak również nad tym co powinien zrobić w pracy, w domu,
czego brakowało, co trzeba było kupić, jak zainwestować pieniądze. Myśli te
cały czas kłębiły mu się w głowie, nie dawały odpocząć. Teraz jednak pozwolił
sobie na to, by myśli przepływały swobodnie, a on nie chciał się na nich
skupiać.
Spojrzał ponownie na Samaela,
głaszcząc lekko jego ramię i pomyślał o tym, że chciałby podzielić się z nim
informacjami o swoim projekcie, wciągnąć go w swoje życie, udzielać mu o sobie
informacji, nie udawać przed nim kogoś kim nie jest. Problem polegał na tym, że
Samael nie pytał o nic. A to go frustrowało. Sam jakoś nie potrafił mówić cały
czas o sobie, jeśli ktoś inny nie był tym zainteresowany. Nawet nie zauważył,
kiedy zasnął.
***
Liz zapukała do sypialni mężczyzn. Powinna
już wychodzić i tak naprawdę nie wiedziała do końca jak się zachować. Nie
chciała wchodzić do ich sypialni, a zarazem jak miała ich poinformować, że
jeśli w ciągu najbliższych dziesięciu minut nie wyjdzie, to spóźni się na
randkę? Potarła czoło, marszcząc przy okazji brwi.
Zapukała ponownie. Stwierdziła, że
jeśli teraz nikt jej nie otworzy - po prostu po cichu wejdzie i obudzi
przyjaciela. Kucharki już nie było, dom był cichy, małe spały wygodnie w swoich
łóżeczkach, nakarmione, przebrane i wykąpane, tak by obaj mężczyźni mieli
trochę wolnego czasu dla siebie. Nie zorientowała się kiedy umknęła jej druga
połowa dnia, powodując, że już prawie jest spóźniona.
Odczekała jeszcze chwile, po czym
uchyliła drzwi do sypialni swojego przyjaciela i zamarła. Samael opowiadał jej
o tym, że trzymał się na dystans od męża, mimo jej namawiania, nie chciał mieć
z nim nic wspólnego. Mówił jej o tym, że zasypiając zawsze stara się trzymać
swojej części łóżka. To, co teraz miała przed oczyma całkowicie przeczyło temu
co mówił.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu
cisnącego się na jej usta. Chociaż przez chwilę Samael poddał się uczuciu
odprężenia i rozluźnienia.
– Sam, Sam… Obudź się Sam. –
Szeptała od drzwi, nie chcąc bardziej naruszyć ich przestrzeni. To Gabriel
pierwszy otworzył oczy. Spojrzał na nią zaskoczony i widać było, że zdenerwował
się tym gdzie się znajduje. Odwróciła się od drzwi, wiedząc co go tak wkurzyło
i wycofała się do korytarza. Już po chwili stał przed nią mąż jej przyjaciela,
w zarzuconym na ubrania szlafroku.
– Ja.. eeee.. przepraszam. –
Zająknęła się, nie wiedząc co dokładnie chce powiedzieć. – Jest po dwudziestej,
muszę już iść, umówiłam się dzisiaj i… e… nie ma już twojej kucharki, małe
śpią, są wykąpane, przebrane i nakarmione, a ja nie miałam jak was obudzić,
tylko w ten sposób. Przepraszam.
– Nie przejmuj się. Dobrze, że
otworzyłaś drzwi, bo pewnie przespalibyśmy cały ten czas do rana. Obudzić
jeszcze… – nie pozwolono mu dokończyć zdania. Czuł się głupi stojąc tu w
szlafroku zarzuconym na ubrane, chociaż kobieta dobrze widziała jego wzwód.
– Nie. Niech śpi, jest mu to
potrzebne, nawet jeśli miałby spać tak całą noc. Pozwól mu się dzisiaj wyspać.
– Nie bronię mu tego. – To go
dodatkowo zdenerwowało, co ona sobie wyobrażała, że zabrania Samaelowi spać?
– Nie o to mi chodziło. Nie budź go,
żeby się wykąpał, bo już nie zaśnie, a najwyraźniej bardzo tego potrzebuje,
skoro śpi od kilku godzin.
– A skąd o tym wiesz?
– Jest moim przyjacielem Gabriel. Nie
zapominaj o tym, wiem o nim zapewne o wiele więcej niż ty i uwierz mi, jestem w
stanie wiele rzeczy przewidzieć, mimo że ty o nich nie pomyślisz, więc nie
wkurzaj się na mnie. Znam go dłużej od ciebie i tak pozostanie już zawsze.
Wolisz mieć mnie po swojej stronie, uwierz mi. Nie chcę dla was źle, kibicuję
wam, ale jeśli nadepniesz mi na odcisk, nie będę już taka miła i ty dobrze o
tym wiesz.
– Jestem drażliwy, przepraszam.
– Zauważyłam – zmrużyła oczy,
przyglądając się jego twarzy. – Ty też się wyśpij, nie wyglądasz za dobrze. I
mówię ci to jako jego przyjaciółka, a nie jako pracownica. – Roześmiała się na
widok jego oburzonej miny. – Musisz się do tego przyzwyczaić, że nasze relacje
są na dwóch poziomach i nie zawsze będziemy się trzymać tylko jednego.
– Jeszcze raz dzięki za dzisiaj,
gdyby nie ty…
– Wiem, wiem, nie poradzilibyście
sobie. A tak na poważnie, to po prostu byście się nie wyspali. A teraz naprawdę
muszę iść, więc cię przeproszę.
Nim się zorientował kobieta już
wyszła z domu. Zaraz potem zajrzał do dziewczynek, głaszcząc je przez sen po
policzkach. Liz miała jakieś uczulenie na policzkach, będzie musiał
poobserwować co się z nim dzieje, może nie toleruje mleka modyfikowanego, ale
coś w zupkach jej przeszkadza lub może jeszcze coś innego.
Musiał też zwrócić na to uwagę
Samaela, szkoda, żeby malutka się męczyła. Po chwili wrócił do sypialni, wziął
koc i położył się ponownie koło męża, przykrywając najpierw jego zmarznięte
ciało.
Położył się do łóżka i przytulił do
pleców męża, dodając sobie tym samym trochę otuchy. Jutro się umyją, teraz
liczyło się to, że miał Samaela tak blisko siebie.
***
Sam obudził się zwinięty w kulkę,
nie bardzo orientując się gdzie się znajduje i która jest godzina. Potarł
zmęczone oczy i przeciągnął się delikatnie. Czuł ramię Gabriela oplatające jego
ciało, było mu przyjemnie gorąco.
Dopiero to uświadomiło mu gdzie jest
i że przespał najprawdopodobniej o wiele za dużo godzin. Postarał obrócić się
tak, by nie obudzić mężczyzny leżącego przy nim. Była godzina piąta
czterdzieści, a on pierwszy raz od dawna, mimo lekko piekących oczu, czuł się
wypoczęty.
To też uświadomiło mu, że przez całą
noc nie wstawał do sióstr. Odetchnął głęboko, chcąc opanować wzbierającą w nim
panikę. Przez te kilkanaście godzin nie rejestrował żadnego dźwięku, tak jakby
ktoś odciął mu zasilanie. Nie mógł się obudzić, wiedział o tym.
Wysunął się delikatnie z ramion
Gabriela, nie chcąc by to, co zaczęło w nim kiełkować, miało możliwość się
rozwinąć i odsłonił koc, którym był przykryty. Dopiero wtedy po cichu wyszedł z
pokoju i na palcach przemknął do pokoju Liz i Mery. Tak naprawdę odzyskał
oddech dopiero wtedy, kiedy zobaczył ich małe, śpiące ciałka. Obie miały
uniesione rączki do góry, usteczka Liz drgały, wypuszczając co chwile bańkę
śliny. Nie potrafił powstrzymać uśmiechu na ten widok. Mery spała spokojniej,
chociaż widać było na jej policzku zaschniętą stróżkę śliny.
Przykrył je dokładniej kołderkami i
ostatni raz skupił na nich wzrok, dopiero potem wycofał się do siebie dając im
spokojnie spać.
Gdy wszedł do sypialni, Gabriel
uniósł się na ręce i spojrzał na niego. Przestąpił z nogi na nogę, nie wiedząc
dlaczego tak głupio się czuł.
– Budziły się w nocy trzy razy,
nakarmiłem je i przebrałem im pieluchy. Jak widziałeś, śpią teraz dalej, marząc
o małych owieczkach.
– Dziękuję, nie wiem dlaczego aż
tyle przespałem.
– Potrzebowałeś tego. – Uśmiechnął
się do męża widząc jak ten niepewnie się czuł. – Chodź do łóżka, masz jeszcze
czterdzieści minut do budzika. – Odsunął koc tak by zrobić mu wolną przestrzeń.
Widział jak wzrok Sama podąża za jego ręką.
– Chyba już nie zasnę, nie chciałbym
być bardziej zaspany, a czuję się już zrelaksowany.
– Możemy chwile poleżeć i
porozmawiać, nie często zdarzają nam się takie poranki.
– Ja… Powinienem… – Czuł jak się
plątał w tym co mówi, nie wiedział jak się wymigać od tej chwili intymności.
Czy w ogóle chciał się wymigać? – Dobrze, ale tylko na chwilę. – Nim się
obejrzał leżał ponownie w ramionach męża.
– Udało mi się wczoraj zdobyć autora
o którego zabiegałem dobry rok. – Musiał mu o tym powiedzieć, nie chciał
zatrzymywać tego dla siebie.
– O, gratuluję. – Uśmiech, który
wpłynął na jego twarz był szczery, pogładził rękę Gabriela na potwierdzenie
swoich słów. Nie wiedział jak inaczej mógłby to wyrazić, leżąc tak blisko
niego.
– Sam… – Głos Gabriela stał się
bardziej poważny, głębszy.
– Hm? – Starał się nie patrzeć na
męża, nie będą pewnym jak zareaguje na to, że znajduje się tak blisko.
– Chciałbym cię pocałować, Sam. Nie
chcę tego wymagać, po prostu… – Teraz on się zająknął nie wiedząc jak oddać to
wszystko co chciałby powiedzieć mężowi.
– Chcesz mnie pocałować. – Odwrócił się
do niego i spojrzał mu w oczy. Nie był pewny tego, jak powinien się zachować,
ale w końcu, to był ten czas, gdy chciał podjąć decyzję co będzie z nimi
dalej. – A ja nie mam nic przeciwko.
Czy dobrze usłyszał? Samael spojrzał
mu ponownie w oczy i po raz pierwszy to on zainicjował delikatny pocałunek. Na
początku tylko lekkie dotknięcie warg, muśnięcie, które spowodowało, że chciał
przycisnąć się do niego jeszcze bardziej.
Odetchnął lekko w jego usta, nagle
czując się niepewnie. Tym razem to Samael dominował, dociskał swoje usta do
jego, muskał je, podgryzał i lizał. Zatracał się w tym pocałunku, a on co raz
bardziej podnosił się by być nad swoim mężem. Pozwalał by dłoń Samaela
obejmowała jego nieogolony policzek, muskając go w delikatnej pieszczocie. Odwracał
w ten sposób uwagę męża, od tego co robi.
Nim Sam się zorientował, wisiał nad
nim, napierając na jego wargi i odmawiając mu tej odrobiny dominacji, której
zażądał mężczyzna z gwałtownością, której się po nim nie spodziewał.
– Potrzebujemy odetchnąć. – Wysapał
Samael po chwili, gdy już brakowało mu tchu. Leżał wciśnięty w pościel, jego
policzki były zarumienione, oddech przyspieszony, a oczy pierwszy raz od dawna
błyszczały chociaż trochę.
– Jeszcze chwilkę – wyszeptał w
wargi męża i musnął je w ostatnim, krótkim pocałunku. Przyłożył czoło do jego
czoła i uśmiechnął się lekko. – Tego mi było trzeba o poranku. Chwila z tobą
sam na sam.
Samael spojrzał na niego uważnie,
robiąc przy tym głupią minę ze względu na to, jak blisko siebie byli.
– Nie rozumiem tego wszystkiego
Gabrielu. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. – Przymknął oczy, dając sobie
chwilę na złapanie oddechu, tak potrzebnego by móc uspokoić skołatane nerwy.
– Nie musisz tego teraz rozumieć, ja
też nie. Po prostu bądźmy ze sobą, spróbujmy tego co dzieje się w tej chwili.
Zaczęło się źle. Z mojej winy i wiem o tym, ale chcę i pragnę żeby między nami
było dobrze.
– Czyli jak Gabe? – Nie potrafił
cały czas mówić do niego pełnym imieniem, nie w momencie, gdy mieli zbudować
związek. Gdy mężczyzna wisiał nad nim, przygniatając jego ciało do materaca, a
jemu chociaż trochę się to podobało.
– Jak tylko oboje tego zapragniemy.
– Nie chciał sobie robić nadziei, że z jego idiotycznego pomysłu by przymusić
Samaela do ślubu jednak coś wyjdzie.
Na początku ten plan wydawał się idealny. Miałby kogoś do łóżka, na
dodatek atrakcyjnego faceta. W pakiecie dostał całą rodzinę. Kiedyś myślał nad
tym, że chciałby mieć dzieci, a trafił
mu się mężczyzna z małymi siostrami do opieki. Połączył różne swe pragnienia w
całość, chociaż zaszkodził tym Samaelowi.
– Musimy jakoś to wszystko uzgodnić,
ale obaj potrzebujemy czasu na tę rozmowę, jakoś się do niej przygotować,
powiedzieć jak obaj to widzimy. – Nie wiedział dokładnie jak określić to czego
potrzebował, by w ogóle spróbować stworzyć związek z tym mężczyzną. Dziwne było
już samo to, że to rozważał.
– Masz rację, zapewne najbardziej
skupimy się na tym w weekend. Tak, żebyśmy obaj mieli czas. – A wtedy powinien
wyjaśnić mu wszystko. I wytłumaczyć prawdziwy powód ślubu. Tak do końca.
– Okej, niech będzie. – Uśmiechnął
się lekko. – Muszę wstawać, potrzebuję kąpieli i źle mi z tym, że całowałem się
z tobą mimo nieumytych zębów.
– Nie zauważyłem. – On również nie
mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego się mu na usta. Obaj do tej pory na to nie
zważali, jednakże nie było to zbyt krępujące. Przynajmniej dla niego. Widział
jednak rumieniec pokrywający policzki Samaela, kiedy przypomniał sobie o tym
drobnym fakcie. Samo to jak zaczął się wyrywać spod jego ciała było
wystarczającym sygnałem.
Zrobili pierwszy krok ku temu by
zacząć coś budować.
Odpowiem tutaj na zadane przez Ciebie pytanie pod poprzednim rozdziałem bo dopiero zobaczyłam, że odpisałaś na mój komentarz. Odpowiedź brzmi "tak". Nie wiem czemu, ale od początku to Gabriel stał się moim faworytem i tak chyba pozostanie (raczej nic się nie zmieni nawet jak już poznam do końca prawdziwy motyw ślubu). Cóż.. po dzisiejszym rozdziale wszystko idzie w dobrym kierunku abym chociaż trochę polubiła Sama. Przestał odpychać Gabriela i chyba chce spróbować stworzyć z nim związek. To dobrze. No bo kurcze nawet jeśli Sam nie chciał tego ślubu to mimo wszystko miał wybór, hm? Mógł stracić siostry i wszystko inne, ale zdecydował się na warunki Gabriela, które były bardzo korzystne dla niego, prawda? Nawet jeśli musiałby sypiać i żyć z obcym dla siebie facetem. Może moje myślenie jest głupie.. ja po prostu uważam, że skoro Sam przystał na propozycje Gabriela to nie powinien chodzić obrażony na cały świat (jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć też B).. powinien chociaż próbować się z nim dogadać tak jak w końcu mam nadzieję teraz zacznie. Nadal myślę, że głównie to Sam nie chciał uprawiać z Gabrielem seksu. I to był taki wielki problem. W tym akurat go rozumiem bo wiadomo chce się to robić z kimś ważnym dla siebie a nie z przymusu.. no cóż.. mam nadzieję, że teraz jak nie musi to będzie się powoli zbliżał do swojego męża. Ten rozdział był przyjemny. Dziękuję. ;)
OdpowiedzUsuńA i w ogóle fajnie, że odpisujesz na komentarze nawet jak nie są jakieś super kreatywne, bo to jakoś motywuje do komentowania ;3
Dużo weny.
Maruda.
Mimo wszystko cieszę się, że polubiłaś Gabriela :) Czy wszystko idzie w dobrym kierunku? Zobaczymy :D Tak, Sam przystał na propozycję Gabriela ale sam chyba do końca nie wiedział z czym to wszystko się wiąże - tak naprawdę nigdy nie był w związku, nie żył z nikim przy boku.
UsuńKażdy komentarz jest bardzo wartościowy! Nawet jeśli ktoś napisze tylko "fajne" "jest ok", "do dupy". To zawsze to jakaś informacja zwrotna, która jest lepsza niż jej brak!
Zaczyna robić się tak słodko ;w; na to czekałam! Oby nie pokłócili się już o coś w następnym rozdziale D: żyje nadzieją na dużo mraśnych i milutkich scen :3
OdpowiedzUsuńTak, zaczyna się robić słodko ;) Haaaa. Niczego nie obiecuję :)
UsuńNie wiem kiedy uciekł mi z życiorysu cały tydzień, ale wróciłam, by móc przeczytać ten wspaniały rozdział, gdy nasi panowie zaczynają się dogadywać :)
OdpowiedzUsuńWspaniale czyta się takie słodkie sceny :)
Mam nadzieję, że nic nie zaburzy ich spokoju.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hej,
OdpowiedzUsuńprzez przypadek, wystawiłam ostatnio nie ten komentarz co trzeba było... ten miał być tutaj...
wspaniale, został zrobiony ten pierwszy krok, ciekawią mnie motywy Gabriela, co do ślubu mam podejrzenia ale zobaczymy, poranek był bardzo miły...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia