niedziela, 2 lipca 2017

Rozdział 10

Witajcie kochani!

Przed wami kolejny rozdział tekstu. Jak ten czas szybko leci! A ja dopiero piszę 19 rozdział :D Pod poprzednim rozdziałem ( i wszystkimi innymi) odpowiedziałam na komentarze ;) Niestety dni uciekają mi tak szybko (nie wiem jak wam), że na komentarze odpowiadam w sobotę wieczorem. Dzieje się tak tylko dlatego, że nagle okazuje się, że jest SOBOTA WIECZOREM i nie mam pojęcia kiedy tydzień mi umknął. 
Zapraszam do czytania i komentowania ;)

Rozdział 10


            Samael nie zauważył nawet kiedy zasnął przytulony do boku Gabriela. Ponownie tego dnia, a on nie miał serca go budzić. Obserwował męża, gdy jego brwi się marszczyły, wargi co jakiś czas się rozchylały i wymykało się z nich krótkie chrapnięcie. Twarz jednak była wyjątkowo rozluźniona. Ramię, które było przewleczone przez jego tors co jakiś czas się napinało, dłoń zaciskała się w pięść. Śniło mu się coś, od czego jego ciało przechodziło przez fazy zaciskania i rozluźniania mięśni.
            Pogłaskał delikatnie jego plecy, ciesząc się z tej odrobiny dotyku. Chociaż raz jego mąż był przy nim rozluźniony, działo się tak tylko w trakcie snu.
            Zanim w ogóle udał się do sypialni, poprosił o pomoc Cass. Polubił przyjaciółkę swojego męża, chociaż ta jeszcze mu nie ufała. Powinni zatrudnić kogoś do pomocy przy małych, ale wiedział, że w ten sposób dają też zarobić Cassandrę. Dlatego Samael nie szukał nikogo innego. Musiał z nią porozmawiać czy nie chciałaby tej pracy na stałe, z korzyścią dla niej. Miałaby odprowadzane podatki, zarobek też miałaby konkretny, a przy tym odciążyłaby Samaela. Małe by ją znały i nazywały ciocią. Same korzyści.
            Właśnie dlatego mógł położyć się koło Samaela, nie musieć martwić się o jego siostry, w momencie kiedy oni będą rozmawiać. Miał czas, dużo czasu, a to pozwoliło mu odetchnąć. Pierwszy raz od dawna leżał w łóżku nie zastanawiając się jak sobie poradzić z całą sytuacją, którą sobie zgotował, jak również nad tym co powinien zrobić w pracy, w domu, czego brakowało, co trzeba było kupić, jak zainwestować pieniądze. Myśli te cały czas kłębiły mu się w głowie, nie dawały odpocząć. Teraz jednak pozwolił sobie na to, by myśli przepływały swobodnie, a on nie chciał się na nich skupiać.
            Spojrzał ponownie na Samaela, głaszcząc lekko jego ramię i pomyślał o tym, że chciałby podzielić się z nim informacjami o swoim projekcie, wciągnąć go w swoje życie, udzielać mu o sobie informacji, nie udawać przed nim kogoś kim nie jest. Problem polegał na tym, że Samael nie pytał o nic. A to go frustrowało. Sam jakoś nie potrafił mówić cały czas o sobie, jeśli ktoś inny nie był tym zainteresowany. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął.
***
            Liz zapukała do sypialni mężczyzn. Powinna już wychodzić i tak naprawdę nie wiedziała do końca jak się zachować. Nie chciała wchodzić do ich sypialni, a zarazem jak miała ich poinformować, że jeśli w ciągu najbliższych dziesięciu minut nie wyjdzie, to spóźni się na randkę? Potarła czoło, marszcząc przy okazji brwi.
            Zapukała ponownie. Stwierdziła, że jeśli teraz nikt jej nie otworzy - po prostu po cichu wejdzie i obudzi przyjaciela. Kucharki już nie było, dom był cichy, małe spały wygodnie w swoich łóżeczkach, nakarmione, przebrane i wykąpane, tak by obaj mężczyźni mieli trochę wolnego czasu dla siebie. Nie zorientowała się kiedy umknęła jej druga połowa dnia, powodując, że już prawie jest spóźniona.
            Odczekała jeszcze chwile, po czym uchyliła drzwi do sypialni swojego przyjaciela i zamarła. Samael opowiadał jej o tym, że trzymał się na dystans od męża, mimo jej namawiania, nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Mówił jej o tym, że zasypiając zawsze stara się trzymać swojej części łóżka. To, co teraz miała przed oczyma całkowicie przeczyło temu co mówił.
            Nie mogła powstrzymać uśmiechu cisnącego się na jej usta. Chociaż przez chwilę Samael poddał się uczuciu odprężenia i rozluźnienia.
            – Sam, Sam… Obudź się Sam. – Szeptała od drzwi, nie chcąc bardziej naruszyć ich przestrzeni. To Gabriel pierwszy otworzył oczy. Spojrzał na nią zaskoczony i widać było, że zdenerwował się tym gdzie się znajduje. Odwróciła się od drzwi, wiedząc co go tak wkurzyło i wycofała się do korytarza. Już po chwili stał przed nią mąż jej przyjaciela, w zarzuconym na ubrania szlafroku.
            – Ja.. eeee.. przepraszam. – Zająknęła się, nie wiedząc co dokładnie chce powiedzieć. – Jest po dwudziestej, muszę już iść, umówiłam się dzisiaj i… e… nie ma już twojej kucharki, małe śpią, są wykąpane, przebrane i nakarmione, a ja nie miałam jak was obudzić, tylko w ten sposób. Przepraszam.
            – Nie przejmuj się. Dobrze, że otworzyłaś drzwi, bo pewnie przespalibyśmy cały ten czas do rana. Obudzić jeszcze… – nie pozwolono mu dokończyć zdania. Czuł się głupi stojąc tu w szlafroku zarzuconym na ubrane, chociaż kobieta dobrze widziała jego wzwód.
            – Nie. Niech śpi, jest mu to potrzebne, nawet jeśli miałby spać tak całą noc. Pozwól mu się dzisiaj wyspać.
            – Nie bronię mu tego. – To go dodatkowo zdenerwowało, co ona sobie wyobrażała, że zabrania Samaelowi spać?
            – Nie o to mi chodziło. Nie budź go, żeby się wykąpał, bo już nie zaśnie, a najwyraźniej bardzo tego potrzebuje, skoro śpi od kilku godzin.
            – A skąd o tym wiesz?
            – Jest moim przyjacielem Gabriel. Nie zapominaj o tym, wiem o nim zapewne o wiele więcej niż ty i uwierz mi, jestem w stanie wiele rzeczy przewidzieć, mimo że ty o nich nie pomyślisz, więc nie wkurzaj się na mnie. Znam go dłużej od ciebie i tak pozostanie już zawsze. Wolisz mieć mnie po swojej stronie, uwierz mi. Nie chcę dla was źle, kibicuję wam, ale jeśli nadepniesz mi na odcisk, nie będę już taka miła i ty dobrze o tym wiesz.
            – Jestem drażliwy, przepraszam.
            – Zauważyłam – zmrużyła oczy, przyglądając się jego twarzy. – Ty też się wyśpij, nie wyglądasz za dobrze. I mówię ci to jako jego przyjaciółka, a nie jako pracownica. – Roześmiała się na widok jego oburzonej miny. – Musisz się do tego przyzwyczaić, że nasze relacje są na dwóch poziomach i nie zawsze będziemy się trzymać tylko jednego.
            – Jeszcze raz dzięki za dzisiaj, gdyby nie ty…
            – Wiem, wiem, nie poradzilibyście sobie. A tak na poważnie, to po prostu byście się nie wyspali. A teraz naprawdę muszę iść, więc cię przeproszę.
            Nim się zorientował kobieta już wyszła z domu. Zaraz potem zajrzał do dziewczynek, głaszcząc je przez sen po policzkach. Liz miała jakieś uczulenie na policzkach, będzie musiał poobserwować co się z nim dzieje, może nie toleruje mleka modyfikowanego, ale coś w zupkach jej przeszkadza lub może jeszcze coś innego.
            Musiał też zwrócić na to uwagę Samaela, szkoda, żeby malutka się męczyła. Po chwili wrócił do sypialni, wziął koc i położył się ponownie koło męża, przykrywając najpierw jego zmarznięte ciało.
            Położył się do łóżka i przytulił do pleców męża, dodając sobie tym samym trochę otuchy. Jutro się umyją, teraz liczyło się to, że miał Samaela tak blisko siebie.
***
            Sam obudził się zwinięty w kulkę, nie bardzo orientując się gdzie się znajduje i która jest godzina. Potarł zmęczone oczy i przeciągnął się delikatnie. Czuł ramię Gabriela oplatające jego ciało, było mu przyjemnie gorąco.
            Dopiero to uświadomiło mu gdzie jest i że przespał najprawdopodobniej o wiele za dużo godzin. Postarał obrócić się tak, by nie obudzić mężczyzny leżącego przy nim. Była godzina piąta czterdzieści, a on pierwszy raz od dawna, mimo lekko piekących oczu, czuł się wypoczęty.
            To też uświadomiło mu, że przez całą noc nie wstawał do sióstr. Odetchnął głęboko, chcąc opanować wzbierającą w nim panikę. Przez te kilkanaście godzin nie rejestrował żadnego dźwięku, tak jakby ktoś odciął mu zasilanie. Nie mógł się obudzić, wiedział o tym.
            Wysunął się delikatnie z ramion Gabriela, nie chcąc by to, co zaczęło w nim kiełkować, miało możliwość się rozwinąć i odsłonił koc, którym był przykryty. Dopiero wtedy po cichu wyszedł z pokoju i na palcach przemknął do pokoju Liz i Mery. Tak naprawdę odzyskał oddech dopiero wtedy, kiedy zobaczył ich małe, śpiące ciałka. Obie miały uniesione rączki do góry, usteczka Liz drgały, wypuszczając co chwile bańkę śliny. Nie potrafił powstrzymać uśmiechu na ten widok. Mery spała spokojniej, chociaż widać było na jej policzku zaschniętą stróżkę śliny.
            Przykrył je dokładniej kołderkami i ostatni raz skupił na nich wzrok, dopiero potem wycofał się do siebie dając im spokojnie spać.
            Gdy wszedł do sypialni, Gabriel uniósł się na ręce i spojrzał na niego. Przestąpił z nogi na nogę, nie wiedząc dlaczego tak głupio się czuł.
            – Budziły się w nocy trzy razy, nakarmiłem je i przebrałem im pieluchy. Jak widziałeś, śpią teraz dalej, marząc o małych owieczkach.
            – Dziękuję, nie wiem dlaczego aż tyle przespałem.
            – Potrzebowałeś tego. – Uśmiechnął się do męża widząc jak ten niepewnie się czuł. – Chodź do łóżka, masz jeszcze czterdzieści minut do budzika. – Odsunął koc tak by zrobić mu wolną przestrzeń. Widział jak wzrok Sama podąża za jego ręką.
            – Chyba już nie zasnę, nie chciałbym być bardziej zaspany, a czuję się już zrelaksowany.
            – Możemy chwile poleżeć i porozmawiać, nie często zdarzają nam się takie poranki.
            – Ja… Powinienem… – Czuł jak się plątał w tym co mówi, nie wiedział jak się wymigać od tej chwili intymności. Czy w ogóle chciał się wymigać? – Dobrze, ale tylko na chwilę. – Nim się obejrzał leżał ponownie w ramionach męża.
            – Udało mi się wczoraj zdobyć autora o którego zabiegałem dobry rok. – Musiał mu o tym powiedzieć, nie chciał zatrzymywać tego dla siebie.
            – O, gratuluję. – Uśmiech, który wpłynął na jego twarz był szczery, pogładził rękę Gabriela na potwierdzenie swoich słów. Nie wiedział jak inaczej mógłby to wyrazić, leżąc tak blisko niego.
            – Sam… – Głos Gabriela stał się bardziej poważny, głębszy.
            – Hm? – Starał się nie patrzeć na męża, nie będą pewnym jak zareaguje na to, że znajduje się tak blisko.
            – Chciałbym cię pocałować, Sam. Nie chcę tego wymagać, po prostu… – Teraz on się zająknął nie wiedząc jak oddać to wszystko co chciałby powiedzieć mężowi.
            – Chcesz mnie pocałować. – Odwrócił się do niego i spojrzał mu w oczy. Nie był pewny tego, jak powinien się zachować, ale w końcu, to był ten czas, gdy chciał podjąć decyzję co będzie z nimi dalej. – A ja nie mam nic przeciwko.
            Czy dobrze usłyszał? Samael spojrzał mu ponownie w oczy i po raz pierwszy to on zainicjował delikatny pocałunek. Na początku tylko lekkie dotknięcie warg, muśnięcie, które spowodowało, że chciał przycisnąć się do niego jeszcze bardziej.
            Odetchnął lekko w jego usta, nagle czując się niepewnie. Tym razem to Samael dominował, dociskał swoje usta do jego, muskał je, podgryzał i lizał. Zatracał się w tym pocałunku, a on co raz bardziej podnosił się by być nad swoim mężem. Pozwalał by dłoń Samaela obejmowała jego nieogolony policzek, muskając go w delikatnej pieszczocie. Odwracał w ten sposób uwagę męża, od tego co robi. 
            Nim Sam się zorientował, wisiał nad nim, napierając na jego wargi i odmawiając mu tej odrobiny dominacji, której zażądał mężczyzna z gwałtownością, której się po nim nie spodziewał.
            – Potrzebujemy odetchnąć. – Wysapał Samael po chwili, gdy już brakowało mu tchu. Leżał wciśnięty w pościel, jego policzki były zarumienione, oddech przyspieszony, a oczy pierwszy raz od dawna błyszczały chociaż trochę.
            – Jeszcze chwilkę – wyszeptał w wargi męża i musnął je w ostatnim, krótkim pocałunku. Przyłożył czoło do jego czoła i uśmiechnął się lekko. – Tego mi było trzeba o poranku. Chwila z tobą sam na sam.
            Samael spojrzał na niego uważnie, robiąc przy tym głupią minę ze względu na to, jak blisko siebie byli. 
            – Nie rozumiem tego wszystkiego Gabrielu. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. – Przymknął oczy, dając sobie chwilę na złapanie oddechu, tak potrzebnego by móc uspokoić skołatane nerwy.
            – Nie musisz tego teraz rozumieć, ja też nie. Po prostu bądźmy ze sobą, spróbujmy tego co dzieje się w tej chwili. Zaczęło się źle. Z mojej winy i wiem o tym, ale chcę i pragnę żeby między nami było dobrze.
            – Czyli jak Gabe? – Nie potrafił cały czas mówić do niego pełnym imieniem, nie w momencie, gdy mieli zbudować związek. Gdy mężczyzna wisiał nad nim, przygniatając jego ciało do materaca, a jemu chociaż trochę się to podobało.
            – Jak tylko oboje tego zapragniemy. – Nie chciał sobie robić nadziei, że z jego idiotycznego pomysłu by przymusić Samaela do ślubu jednak coś wyjdzie.
Na początku ten plan wydawał się idealny. Miałby kogoś do łóżka, na dodatek atrakcyjnego faceta. W pakiecie dostał całą rodzinę. Kiedyś myślał nad tym, że  chciałby mieć dzieci, a trafił mu się mężczyzna z małymi siostrami do opieki. Połączył różne swe pragnienia w całość, chociaż zaszkodził tym Samaelowi.
            – Musimy jakoś to wszystko uzgodnić, ale obaj potrzebujemy czasu na tę rozmowę, jakoś się do niej przygotować, powiedzieć jak obaj to widzimy. – Nie wiedział dokładnie jak określić to czego potrzebował, by w ogóle spróbować stworzyć związek z tym mężczyzną. Dziwne było już samo to, że to rozważał.
            – Masz rację, zapewne najbardziej skupimy się na tym w weekend. Tak, żebyśmy obaj mieli czas. – A wtedy powinien wyjaśnić mu wszystko. I wytłumaczyć prawdziwy powód ślubu. Tak do końca.
            – Okej, niech będzie. – Uśmiechnął się lekko. – Muszę wstawać, potrzebuję kąpieli i źle mi z tym, że całowałem się z tobą mimo nieumytych zębów.
            – Nie zauważyłem. – On również nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego się mu na usta. Obaj do tej pory na to nie zważali, jednakże nie było to zbyt krępujące. Przynajmniej dla niego. Widział jednak rumieniec pokrywający policzki Samaela, kiedy przypomniał sobie o tym drobnym fakcie. Samo to jak zaczął się wyrywać spod jego ciała było wystarczającym sygnałem.
            Zrobili pierwszy krok ku temu by zacząć coś budować.

6 komentarzy:

  1. Odpowiem tutaj na zadane przez Ciebie pytanie pod poprzednim rozdziałem bo dopiero zobaczyłam, że odpisałaś na mój komentarz. Odpowiedź brzmi "tak". Nie wiem czemu, ale od początku to Gabriel stał się moim faworytem i tak chyba pozostanie (raczej nic się nie zmieni nawet jak już poznam do końca prawdziwy motyw ślubu). Cóż.. po dzisiejszym rozdziale wszystko idzie w dobrym kierunku abym chociaż trochę polubiła Sama. Przestał odpychać Gabriela i chyba chce spróbować stworzyć z nim związek. To dobrze. No bo kurcze nawet jeśli Sam nie chciał tego ślubu to mimo wszystko miał wybór, hm? Mógł stracić siostry i wszystko inne, ale zdecydował się na warunki Gabriela, które były bardzo korzystne dla niego, prawda? Nawet jeśli musiałby sypiać i żyć z obcym dla siebie facetem. Może moje myślenie jest głupie.. ja po prostu uważam, że skoro Sam przystał na propozycje Gabriela to nie powinien chodzić obrażony na cały świat (jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć też B).. powinien chociaż próbować się z nim dogadać tak jak w końcu mam nadzieję teraz zacznie. Nadal myślę, że głównie to Sam nie chciał uprawiać z Gabrielem seksu. I to był taki wielki problem. W tym akurat go rozumiem bo wiadomo chce się to robić z kimś ważnym dla siebie a nie z przymusu.. no cóż.. mam nadzieję, że teraz jak nie musi to będzie się powoli zbliżał do swojego męża. Ten rozdział był przyjemny. Dziękuję. ;)
    A i w ogóle fajnie, że odpisujesz na komentarze nawet jak nie są jakieś super kreatywne, bo to jakoś motywuje do komentowania ;3
    Dużo weny.
    Maruda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko cieszę się, że polubiłaś Gabriela :) Czy wszystko idzie w dobrym kierunku? Zobaczymy :D Tak, Sam przystał na propozycję Gabriela ale sam chyba do końca nie wiedział z czym to wszystko się wiąże - tak naprawdę nigdy nie był w związku, nie żył z nikim przy boku.
      Każdy komentarz jest bardzo wartościowy! Nawet jeśli ktoś napisze tylko "fajne" "jest ok", "do dupy". To zawsze to jakaś informacja zwrotna, która jest lepsza niż jej brak!

      Usuń
  2. Zaczyna robić się tak słodko ;w; na to czekałam! Oby nie pokłócili się już o coś w następnym rozdziale D: żyje nadzieją na dużo mraśnych i milutkich scen :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zaczyna się robić słodko ;) Haaaa. Niczego nie obiecuję :)

      Usuń
  3. Nie wiem kiedy uciekł mi z życiorysu cały tydzień, ale wróciłam, by móc przeczytać ten wspaniały rozdział, gdy nasi panowie zaczynają się dogadywać :)
    Wspaniale czyta się takie słodkie sceny :)
    Mam nadzieję, że nic nie zaburzy ich spokoju.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    przez przypadek, wystawiłam ostatnio nie ten komentarz co trzeba było... ten miał być tutaj...
    wspaniale, został zrobiony ten pierwszy krok, ciekawią mnie motywy Gabriela, co do ślubu mam podejrzenia ale zobaczymy, poranek był bardzo miły...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń