niedziela, 30 lipca 2017

Rozdział 14

Witajcie!

Zapraszam na kolejny rozdział! 

Rozdział 14

            Za każdym razem, gdy Gabriel wypowiadał jego imię i całował skrawek jego ciała… Nie mógł powstrzymać drżenia ciała. Oparł dłonie na ramionach męża i co jakiś czas naciskał na nie. To było o wiele za dużo. Zarazem wstydził się tego co się działo - tych odczuć, które mu towarzyszyły, tego jak reagował na dotyk. Jednak z drugiej strony, nie umiałby się powstrzymać od tego, co się działo.
            Było mu dobrze, przyjemnie. To, że Gabriel dbał o jego przyjemność, było dla niego niezwykle ważne. Co jakiś czas jego biodra podrygiwały pod ciałem męża, chcąc znaleźć jeszcze więcej oparcia i przyjemności w doznawaniu.
            Gdy Gabe rozpiął mu spodnie, spiął się gwałtownie, nie wiedząc jak w tym momencie zareagować.
            – Ciii, spokojnie, nic się nie dzieje. To nic złego.
            – Gabrielu… – Spojrzał w oczy męża, szukając potwierdzenia co do tego, że jego obawy nie są uzasadnione.
            – Ciii. Jest dobrze.
            – Jaa… Nigdy… – Zająknął się, nie wiedząc co więcej powiedzieć.
            – Domyśliłem się Sam, tym lepiej dla nas dwóch. – Czuły pocałunek wylądował na jego ustach. – Od ciebie zależy jak daleko dzisiaj zajdziemy. – Kolejny pocałunek dodał mu otuchy, dając mu odrobinę przyjemności.
            Naparł na ciało męża i obrócił ich w trakcie pocałunku. Ty razem to on górował nad mężem, siedział na jego biodrach, nieświadomie poruszając biodrami, zgodnie z tym jak bardzo podobał mu się pocałunek.
            Podobało mu się to jak Samael przejął inicjatywę, chociaż na chwilę. Chciał, by dzisiaj to mężczyzna czerpał jak najwięcej przyjemności. Miał przy tym nadzieję, że w ten sposób uda mu się go zachęcić do dalszego kontynuowania ich znajomości na tym gruncie.
            Podejrzewał, że Sam nawet nie jest świadom tego, jak bardzo naciska na jego biodra, ocierając się o nie, przyjmując swoją przyjemność. Zsunął dłonie na boki męża, masując mu lekko plecy, przesuwając i pieszcząc go. Pozwolił Samaelowi pogłębić pocałunek, zjeżdżając dłońmi na jego pośladki, nie zrobił tego jednak przez dżinsy, tak jak wcześniej, ale w końcu odważył się na to by dotknąć jego skóry bezpośrednio.
            Musnął palcami szczelinę między pośladkami. Sam zamarł na ten dotyk, a on spojrzał mu głęboko w oczy.
            – Chcę cię dotykać, pieścić. Jesteś piękny. Marzę o tym by cię poznać, móc spełniać twoje marzenia, opiekować się tobą.
            – Zawstydzasz mnie.
            Widział jaką walkę Sam stacza z sobą by nie spuścić wzroku z jego spojrzenia. Podobało mu się to.
            – Chcę cię uwieść. – Nie zamierzał owijać niczego w bibułkę. Chciał by Samael o tym wiedział. Zamierzał być bezpośredni. Widział jego reakcję na te słowa - rozszerzone nagle źrenice. Poczuł jak jego oddech przyspiesza, ponieważ ciepły oddech co rusz lądował na jego policzku. Rumieniec na klatce piersiowej mężczyzny stał się prawie bordowy. Nie mógł powstrzymać uśmiechu na ten widok.
            – Wychodzi ci to. – Mruknął z przekąsem Sam.
            Musiał go pocałować, zaraz po tym jak mężczyzna odprężył się pod jego dłońmi, ponownie zaczął pieścić jego pośladki i rowek między pośladkami. Sięgnął głębiej i musnął rozetkę mięśni, które tak go interesowały. Sam jęknął na ten dotyk, wyginając się jeszcze bardziej do niego, dociskając swój wzwód do jego.
            – Tak, Sam, dobrze. Jesteś teraz cholernie seksowny.
            Czuł jak te słowa na niego działają. Gabriel się nie krępował, uwodził go i miał czelność to jeszcze nazwać. Nie mógł jednak ukryć, że mu się to podobało. Samo to, jak go całował pobudzało jego zmysły. Dotyk zarazem gorący, i pobudzający powodował w nim nie tylko drżenie, ale duże poczucie wstydu. Dobrze wiedział, że z czasem to uczucie minie, że pierwszy raz jest zawsze najgorszy, ale nie mógł powstrzymać tych odczuć.
            Jęknął na dotyk mężczyzny na jego erekcji, nie mógł się powstrzymać i szarpnął biodrami. Przerwał pocałunek i jęknął, opierając czoło o czoło Gabriela.
            Obrócił się z Samem na biodrach. Już po chwili mężczyzna leżał pod nim rozłożony na łóżku. Zsunął mu dżinsy, ściągając je po kolei z prawej, a potem z lewej nogi. Stanął nad mężem i patrząc mu w oczy ściągnął swoje spodnie z bioder. Pochlebiło mu to, że wzrok Sama uciekł w dół, sondując z ciekawością widok jego erekcji ukrytej za bokserkami.
            Wsunął się ponownie na łóżko, odginając lekko nogę Samaela. Zrobił sobie trochę miejsca między nimi, przy okazji otarł się lekko o erekcję męża i uśmiechnął się na jego jęk.
            Spojrzał na kochanka i musnął jego erekcję, patrząc mu cały czas w oczy.
Sam przymknął powieki, odetchnął głęboko przez usta i otarł się lekko o rękę pieszczącą jego erekcję. To było tak cholernie intensywne i dobre. Podobało mu się to, że Gabriel tak o niego dba, skupia się na jego przyjemności. Wiedział, że powinien się odwdzięczyć, ale nie mógł się do tego zabrać. Zacisnął dłonie na pościeli, gdy ręka Gabriela nacisnęła na szczelinkę w koronie jego fiuta. Nie mógł powstrzymać głębokiego jęku uciekającego z jego gardła. Wypchnął biodra, nie mogąc powstrzymać tego ruchu.
– Sam, spójrz na mnie.
 To go krępowało. Nie dość, że te wszystkie odczucia były tak intensywne, to był pewien, że jeśli spojrzy w tym momencie na mężczyznę, to przepadnie.
– Już, ciii, już jest dobrze. Spójrz na mnie, Sam.
Dopiero po chwili mógł spojrzeć na mężczyznę, od tego momentu nie mógł oderwać od niego wzroku. Niezależnie od tego co działo się z jego ciałem. Gdy sam przesunął rękę by dotknąć erekcji Gabriela mężczyzna przeszył go jeszcze uważniejszym spojrzeniem i przyspieszył ruchy na jego fiucie.
– Ja nie wytrzymam długo… – Wyjęczał, ponieważ jego ciało całe drżało od przeżywanej przyjemności. Z jednej strony - przyjemnie było trzymać erekcję mężczyzny w ręce, przesuwać po niej ręką, czuć grubą żyłę biegnącą pod spodem, dotykać nabrzmiałej główki, z której ciekł preejeakulat. Z drugiej jednak dziwnie było mu ze świadomością, że to wszystko się dzieje.
– Dojdź Sam, zrób to dla mnie.
Nie spodziewał się, że jego ciało zareaguje prawie automatycznie na te słowa. Sperma wylała się na dłoń mężczyzny, kilka kropel spadło na ich ciała. Nawet nie wiedział, że ścisnął fiuta Gabriela na granicy bólu, a mężczyzna doszedł zaraz po nim. Pompował resztki przyjemności w dłoń męża czując jak jego ciało opuszcza powoli napięcie.
– Tak jest dobrze. – Szepnął Gabriel. Czuł jak jego ciało zaczyna się rozluźniać nad ciałem Samaela. Pocałował męża, muskając go czystą dłonią, sięgając do jego włosów, pieszcząc je delikatnie.
– Hmmm. – Wymruczał sennie Sam. Czuł się dobrze, był w końcu zrelaksowany, a dzięki temu czuł się niezwykle senny.
– Śpij Sam. – Musnął skroń męża w czułej pieszczocie. – Potem się umyjemy.
– Nie lubię być brudny. – Wymruczał Sam, obracając się na bok. Gdyby jego osobę można było porównać do komputera, czuł się tak, jakby ktoś mu odpiął wszystkie styki po kolei. Jego mózg przestawał funkcjonować, był tak cholernie zmęczony.
– Nie jesteś brudny. Śpij. – Przysunął się bliżej i objął Samaela w pasie. To będzie ciekawa noc. Jego mąż zapomniał nawet o tym, że jest nagi. To mu się cholernie podobało.
***
            Świadomość powoli wracała do jego ciała. Był otulony przez ciepło i ciężar. Zamruczał lekko przez sen, jednak nie miał jeszcze siły otworzyć oczu. Czuł się zrelaksowany, jego ciało było zaspane, jeszcze ociężałe po śnie, którego ostatnio tak bardzo mu brakowało.
            Zmarszczył brwi na dźwięk dostający się intensywnie do jego głowy, nie potrafił go zidentyfikować, rozpoznać. Zdenerwował się na siebie za ten fakt i otworzył oczy. Dopiero po chwili dotarło do niego, że dźwięk który tak próbował dostać się do jego mózgu to płacz obu sióstr.
            Nie bacząc na ramię i nogę Gabriela zaplątane z jego ciałem, odsunął w miarę swoich możliwości męża i wyskoczył z łóżka i pędem ruszył do sypialni sióstr. Wpadł do nich i stanął jak wryty.
            – O kurwa.
Słowa Cass i spojrzenie, które skierowała na niego dały mu jasny sygnał o czym zapomniał.
            – Przepraszam. – Nim dokończył te słowa, już go nie było w pokoju dziewczynek. Czuł jak rumieniec spływa po jego policzkach i klatce piersiowej. Jak on teraz spojrzy na swoją przyjaciółkę? Cassandra musiała być już w pracy, a on zaspał. Nie wiedział, która jest godzina, nie sprawdził tego i nie nastawił dzień wcześniej budzika. – Cholera, cholera, cholera! – Mruknął pod nosem, zły na siebie.
            Wchodząc do sypialni, praktycznie zderzył się z Gabrielem, który miał na sobie już ubrane bokserki.
            – Cześć kochanie. – Mężczyzna nachylił się do niego i złożył czuły pocałunek na policzku.
            – Eee. Hm… Cześć. – Nie wiedział jak się zachować, co powiedzieć. Nigdy nie był w takiej sytuacji. Czuł się jeszcze bardziej skrępowany mając w głowie to co działo się wieczorem. Nie chciał się złościć, miał dość tego, że ciągle się denerwował, frustrował i pluł żółcią. Nie mógł tak funkcjonować. To go wyczerpywało jeszcze bardziej niż wszystkie te rzeczy, które miał na głowie. A było ich w końcu dość sporo.
            – Jest dopiero szósta, Cassandra musiała przyjść wcześniej niż zwykle. Może się ubierz? Nie będziesz swojej przyjaciółki przyprawiał o zawał serca.
            Cichy śmiech wibrujący w głosie męża pozwolił mu się chociaż odrobinę rozluźnić.
            – Już i tak za późno. Wleciałem tam nagi. – Przymknął oczy, nie wiedząc co ma teraz powiedzieć czy zrobić. Opar się czołem o bark męża – Chyba pójdę wziąć prysznic, skoro już i tak wstałem tak wcześnie.
            – Naprawdę nie słyszałeś jak Cassandra przyszła do małych?
            – Nie, inaczej nie wyleciałbym bez niczego na sobie, jakby się paliło – powiedział z przekąsem. Pierwszy raz od dawna czuł się dobrze o poranku. Mimo wszystko miał ochotę roześmiać się na to wszystko co się zadziało.
            – No, mam taką nadzieję. – Przyciągnął Samaela w swoje ramiona jeszcze bliżej, podniósł mu palcem głowę i pocałował jego usta. Spodobało mu się to, że w końcu mężczyzna nie wyrywał mu się tylko oddawał pocałunek za pocałunkiem. Wsunął dłoń we włosy Samaela a ten odwzajemnił jego gest. Czuł, jak jego ciało ponownie budzi się do życia. Po tym, jak mężczyzna wyskoczył tak gwałtownie z łóżka, stracił na chwilę rezon, nie wiedząc co się dzieje. Teraz jednak bawiło go to, co się zadziało. Miał ochotę wziąć z Samem prysznic, dać mu trochę pieszczot i uwagi.
            – A może pójdziemy razem pod prysznic? – Spojrzenie, które na nim wylądowało, nie napawało go optymizmem.
            – Powinienem porozmawiać z Cass.
            Odpowiedź męża jakoś za bardzo go nie zaskoczyła. Nie zamierzał jednak ustępować.
– Może jednak, Sam? Tylko na chwile, nic złego ci się nie stanie. – Wygiął usta w uśmiechu chcąc go przekonać na swoją stronę.
            – Niech ci będzie, ale tylko chwilę – stwierdził niechętnie Sam.
            Miał ochotę się roześmiać na to, że jego mąż nie podejrzewał nawet jak zakończy się ich wspólny prysznic. Chciał go pieścić, kochać pod tym prysznicem, zadbać o jego ciało. Może chociaż w ten sposób Samael mu zaufa?  Nie będzie brał tak wszystkiego do siebie.
***
            Dziesięć minut później Sam bardzo żałował tego, że zgodził się na wspólny prysznic. Gabriel napierał na jego ciało, głaskał je i pieścił. Całował jego wargi nie dając mu możliwości się skupić, a co dopiero umyć. Jego ciało było całe śliskie od żelu, który wylał na niego mężczyzna. Wcierał go w jego skórę okrężnymi ruchami, pobudzając je i niewoląc w ten sposób umysł.
            Wypchnął biodra do przodu, gdy dłonie Gabriela znalazły się na jego boku i brzuchu, głaszcząc w lekkiej pieszczocie. Za chwile zwariuje, jeśli za niedługo nie dojdzie. Jego ciało było tak napięte z przyjemności i rozkoszy płynącej po nim, że aż nienawidził to uczucie.
            Ciche jęki wydostawały się z jego ust, burząc ciszę wokół nich. Gabriel już po chwili trzymał ich obu w mocnym uścisku. To doznanie było elektryzujące, czucie penisa mężczyzny zaraz przy swoim, ciepło dłoni, woda pobudzająca każdy nerw w jego ciele, pocałunki, które napierały na jego wargi, doprowadzały go do szału.
            Napięcie wirowało w jego ciele, mięśnie pośladków napinały się i rozluźniały zgodnie z ruchem dłoni mężczyzny na erekcji. Nie mógł powstrzymywać jęków uciekających z jego ust, które spijał Gabriel.
            – Cholera! – Sapnął, gdy głęboki dreszcz przeleciał przez całe ciało. Kolana miał miękkie od wrażeń, które zapewniła mu ta sytuacja. Spojrzał na ich erekcje, które wydzielały preejeakulat, znikający od razu pod wpływem wody i zacisnął dłoń na obu koronach, pieszcząc je płaską stroną dłoni.
            – Kurwa, Sam… – jęknął Gabriel.
Spodobało mu się to, że mężczyźnie również puszczają hamulce. Na tym właśnie mu zależało. Nie mógł być jedynym, który drżał z napięcia i jęczał przy każdym prawie silniejszym potarciu. Potarł kciukiem główkę erekcji męża i nacisnął na nią w pieszczocie.
– Nie możesz się tak szybko uczyć, bo obaj popłyniemy… – wysapał Gabriel.
Chciał, żeby obaj stracili kontrolę, uznał to za komplement ze strony męża. Poza tym, to, że z nigdy z nikim nie był jeśli chodzi o współżycie, wcale nie oznaczało, że nigdy nie zrobił sobie z kimś dobrze.
Musnął szczelinkę z której co raz obficiej wyciekał preejeakulat, na co Gabriel nie mógł już powstrzymać krzyku i doszedł intensywnie w jego rękę. Jego ego zostało połechtane tym, że tym razem to mężczyzna doszedł pierwszy, a nie on. Nie trwało to jednak długo, ponieważ Gabriel całą uwagę skupił teraz na jego erekcji. Znowu przyssał się do jego warg, uniemożliwiając mu oddychanie.
Poruszał co raz szybciej biodrami, wyrzucając je do góry, szarpiąc nimi z przyjemności. Jęki wydobywały się z jego piersi, jakby niezależne od niego. Czuł jak dreszcze przeskakują głębiej i głębiej w jego ciele. Nie mógł powstrzymać przyjemności przepływającej przez niego.
Poczuł jak jego penis zaczyna drgać w uścisku Gabriela, jak jądra podciągają się do góry, pośladki zaciskają się, a przed oczami zrobiło mu się ciemno, gdy sperma wystrzeliła, znacząc rękę i brzuch Gabriela.
Po kilku sekundach obaj byli czyści. Woda zmyła wszelkie ślady intymności a on ledwo stał opierając się o ścianę. Nie był w stanie puścić Gabriela, bo wiedział, że inaczej się przewróci.

– Byłeś doskonały. – Cichy szept i pocałunek Gabriela wcale, a wcale nie dodał mu sił. Wręcz przeciwnie.

niedziela, 23 lipca 2017

Rozdział 13

Witajcie!
Zapraszam was na kolejny rozdział :) Na komentarze będę już odpowiadać regularnie. Jeśli coś ma się zmienić - dam znać :D
Zapraszam do czytania i komentowania

Rozdział 13

            Samael dawno aż tak nie cieszył się z weekendu. Pierwszy raz od dawna nie musiał iść do pracy, ponieważ jego pracownicy stwierdzili, że dadzą sobie ze wszystkim radę. Gabriel również miał wolne i mogli spędzić razem dzień. Jeden z pierwszych.
            Od jego krótkiej choroby minęły dwa dni, a on już czuł się dużo lepiej. Na szczęście, zgodnie z ich przypuszczeniami, przez wyizolowanie go od sióstr, nie zaraziły się wirusem. Cassandra pomagała im przez ostatnie dni, tyle ile była w stanie. Prawda była jednak taka, że nie mogła dla nich pracować po dziesięć czy dwanaście godzin, bo właśnie na ten czas ją potrzebowali. Starali się ograniczyć zatrudnienie jej do ośmiu godzin, ale dobrze wiedział, że ciężko mu było tego przestrzegać w związku z tym, że była jego przyjaciółką. Nawet jeśli spędzała z nim czas i po prostu rozmawiali, czuł się zobowiązany by zapłacić jej za ten okres. Tym bardziej, że nawet podczas już swojego wolnego czasu, pomagała mu przy siostrach.
            Teraz jednak wszyscy mieli wolne. Cass miała randkę, o której opowie mu po weekendzie, a on sam miał czas, który mógł spędzić z Gabrielem na poznawaniu siebie nawzajem. Umówili się na to po tym, jak dwie noce był zależny od pomocy męża. Czasem takie sytuacje będą miały miejsce, a jego przemyślenia dotyczące całej tej sytuacji dodały mu odwagi.
            Wziął Liz na ręce i poruszył jej grzechotką przed twarzyczką. Dziewczynka zaczęła się śmiać i ruszać gwałtownie rączkami okazując swoje zadowolenie. Jedyne czego żałował w takim momencie, to tego, że nie posiadał czterech albo i sześciu rąk tylko po to, żeby móc je obie nosić na rękach i zabawiać.
            Mała w końcu chwyciła zabawkę w rękę i zaczęła nią gwałtownie ruszać, uderzając brata raz za razem plastikową, świszcząco–brzeczącą częścią. Śmiała się przy tym do rozpuku, a on sam nie mógł powstrzymać uśmiechu na ten widok.
            – No co, moja piękna. Ładnie to tak bić brata zabawką? Ała, ała – udawał odgłosy bólu, które tylko jeszcze bardziej rozbawiały jego siostrę.
            – No tak, ucz ją w ten sposób, to potem za każdym razem będziesz dostawał zabawkami, bo to będzie wesołe.
 Gabriel podszedł do niego i przytulił go od tyłu. Nie mógł powstrzymać pierwszej, instynktownej reakcji jaką było spięcie mięśni. Upominając się jednak w myślach, postarał się rozluźnić. Ciepłe dłonie spoczęły na jego brzuchu, a on sam miał możliwość oparcia się o klatkę piersiową męża.
– Może i masz rację. Mam nadzieję, że po tym jednym razie się tego nie nauczy. – Mruknął do męża, po czym spojrzał na niego z ukosa. – Może weźmiesz Mery, ona pewnie też chętnie pobije cię zabawką. – Na widok miny Gabriela nie potrafił powstrzymać uśmiechu. – No dawaj, wujku. Czas żebyś i ty trochę pocierpiał od uderzeń plastiku w rękach małego dziecka.
Obserwował jak mężczyzna bierze małą na ręce i podobnie jak on daje jej zabawkę do ręki. Mery jednak nie była skora do zabawy, jej usta poruszały się co chwile w dość charakterystyczny, cmokający sposób. Nie mógł powstrzymać rozczulenia na ten widok. Nawet jeśli próbował.
– Jest głodna. Zrobisz jej butelkę czy potrzymasz Liz i ja pójdę to zrobić?
– Zrobię, tylko musisz mi powiedzieć jak. – Nie zamierzał tłumaczyć Samowi, że dobrze to wie, chciał by mężczyzna spróbował mu w ten sposób zaufać.
Kilka godzin później
Gabriel czuł się jak na kołowrotku, raz po raz odgrywali z Samaelem ten sam scenariusz. Przez chwile było dobrze, by za chwile Sam odtrącał go i nie chciał się do niego zbliżać. Tak było i tym razem. Mężczyzna ponownie zamknął się w sobie, uciekł w pracę mimo, że mieli spędzić ten czas tylko ze sobą. Miał ochotę warczeć z frustracji i złości.
Wszedł do gabinetu i stanął przed biurkiem, które okupował Sam. Przez pięć minut nie mógł się doczekać, by mężczyzna chociaż spojrzał na niego.
– Próbuję pracować – powiedział w końcu, nie mogąc znieść obecności męża.
– Spójrz na mnie do jasnej cholery! – Nie mógł się powstrzymać od krzyku, złość kumulowała się w nim, nie dając mu chociaż odrobiny spokoju.
– Nie krzycz na mnie. – Nadal jednak nie chciał patrzeć na męża. Gubił się w tym wszystkim.
– Będę, jeśli ty będziesz się tak zachowywał! Tak widzisz kolejne pięć lat? W chwilach normalności, a potem co? Zawsze się będziesz odsuwał, bo tak będzie ci łatwiej i przystępniej? Niż skonfrontować się z tym, że może coś zaczynasz do mnie czuć?
– Tak, czuję do ciebie pogardę i nienawiść! – W końcu spojrzał na męża, który stał przed biurkiem z zaciśniętymi pięściami i mierzył go nienawistnym spojrzeniem. – No nie patrz tak na mnie! Sam sobie jesteś winny!
– Trzeba było dotrzymywać terminów, sam się na to zgodziłeś! Nie przymusiłem cię do niczego! – Czuł jak złość się w nim przelewa.
– Bo przecież groźba odebrania wszystkiego, wcale nie jest przymusem! Ty pierdolony draniu! To przez ciebie to wszystko! Nienawidzę tego domu! Nienawidzę tego miejsca! I ciebie też nienawidzę!
– To się kurwa wyprowadź i daj mi w końcu żyć. Odkąd zostałeś moim mężem ciągle tylko się kłócimy, by potem przez chwile było dobrze! Mam dość tego wszystkiego tak samo jak ty! Ale jesteś mi potrzebny! – Kurwa, powiedział o kilka słów za dużo. Wiedział to, po tym jak tylko Samael otworzył szerzej oczy i spojrzał na niego ze zrozumieniem.
– Do czego Gabrielu, jestem Ci potrzebny? Przyznaj to w końcu. To, że masz ze mnie korzyść wiem, chcę w końcu wiedzieć jaką. – Sam przed sobą nie chciał przyznać, że te słowa cholernie go zabolały. Wiedział, że Gabe chciał jego ciała, dał mu jednak czas. To co było teraz… Wszystko wyjaśniało. To, że miał odłożyć dla sióstr na studia, to że miał wynająć dom tylko po to, żeby mieć dodatkowy dochód. I wiele innych rzeczy.
– Nie to miałem na myśli.
– Nawet sam siebie nie przekonujesz, że to prawda. Nie słyszysz tego czy tylko udajesz głupiego?
– Sam! Pogadajmy spokojnie, dajmy sobie na to chwilę.
– To ty zacząłeś od krzyku. – Złość między nimi aż trzeszczała. Gabriel usiadł przed nim na biurku, zajmując jego przestrzeń i nie dając mu czasu do namysłu. – Odsuń się.
– Będę tu siedział dopóki nie porozmawiamy. I dobrze wiesz, że jestem na tyle uparty by to zrobić. Tym razem na moich warunkach.
– Właśnie w tym rzecz! Ciągle jest na twoich warunkach Gabriel! Wciąż ty i ty.
– Nawet nie widzisz jakim zasranym egoistą jesteś! Coś ci nie pasuje, uciekasz! Zamiast to wszystko wyjaśnić i porozmawiać jak dorośli ludzie. Ale nie! Bo ty musisz strzelić fochy jak panienka!
– Co ze mnie masz? Jaką korzyść! Przyznaj się w końcu.
– Moja była sekretarka pozwała mnie o molestowanie! Kijem bym baby nie tknął! Odpychała mnie! Ale była dobrą sekretarką. Zwinęła mi część dokumentów firmowych, wizytówki, część poczty, ale nigdzie tego nie zgłosiłem, bo nie było to aż tak istotne. A później? Dostałem pismo zawierający pozew. Rozprawa jest za trzy miesiące. – Patrzył jak twarz Samaela zmienia się na przekazywane mu informacje. To bladł to czerwieniał na przemian w przeciągu kilku sekund.
– Dlatego chciałeś mieć męża. Byłbym twoim alibi na to, że nie jesteś nią zainteresowany. Bo jakbyś miał to zrobić, skoro już z kimś byłeś, na dodatek z facetem. Jestem idealnym kandydatem. Z przyjaciółką długo się nie odzywałem, moi rodzice zmarli, nikt nie mógłby poświadczyć, że nie byłem z tobą.
Cholera, aż tak o tym nie pomyślał. Po prostu trafił na możliwość posiadania męża, na dodatek atrakcyjnego, z którym mógłby spędzić nie jedną noc w łóżku – więc z niej skorzystał. Bez takiej nadmiarowej interpretacji.
– Sam, nie myślałem wtedy o tym. – Musiał spróbować się obronić. Okej, Sam miał być jego alibi, ale nie rozpatrywał tego w ten sposób, był człowiekiem. – Nie wiedziałem wtedy o Cassandrze, poznałem ją przed urzędem. A o innych rzeczach nie myślałem tak intensywnie. Trafiłeś na moment, gdy wiedziałem o tym pozwie od trzech godzin. Moja decyzja była dość… spontaniczna.
– Tylko dlaczego ja ci w to nie wierzę! Czego oczekujesz? Że za miesiąc czy dwa pójdę do sądu i powiem „Panie sędzio, ale ja go kocham, jesteśmy razem już ponad rok i sądzę, że nie mógł tego zrobić. A ślub był podyktowany moją sytuacją rodzinną, a nie tym, że mam pojebanego męża, który zrobił to by się obronić przed wyrokiem skazującym” – Parodiował jego głos.
– Kurwa, Sam! Przestań! – Złość w nim pulsowała, rozlewała się po całym ciele, w tym momencie miał ochotę wziąć Samaela za ramiona i nim potrząsnąć. Ta kłótnia niczego im nie da.
– Gdybyś nie był winny, to czemu to był twój jedyny pomysł? No! Już! Wyjaśnij mi.
– Bo to jedyne co mi przyszło do głowy, gdy cię zobaczyłem! To było cholernie świeże! Spanikowałem!
– I dlatego że spanikowałeś, utkwiliśmy ze sobą! – Dłonie drżały mu ze złości. Zacisnął je w pięści. Nawet nie zorientował się, w którym momencie wstał i stał przed mężem.
– Tak, właśnie dlatego utkwiliśmy ze sobą. – Podszedł do Sama, naparł na niego nie dając mu czasu na myślenie. Byli tak wzburzeni, że mężczyzna zaczął uderzać go po klatce piersiowej, mimo tego, nie zauważał, że co chwile cofa się przed nim, aż uderzył o ścianę.
Jeszcze bardziej naparł na męża, wsunął się między jego uda, ocierając się lekko o niego i mocno przycisnął usta do jego warg. Od razu pogłębił pocałunek, gdy tylko Sam próbował wziąć chociaż odrobinę oddechu przez usta. Musnął język, zapraszając go do wspólnej przyjemności, by wycofać się po chwili w celu przejechania nim po policzkach. Zagryzł wargę męża, ciągnąć ją między swoimi zębami po czym ponownie pogłębił pocałunek.
Sam zaparł dłonie na ciele męża i zdziwił się, że oddaje mu wszystkie pocałunki i dotyk rąk na ciele.
            Poczuł jak robi mu się gorąco. Jego ciało zareagowało na bliskość i namiętność męża. Przycisnął się jeszcze bliżej Gabriela, naciskając dłońmi na jego kark i wszczepiając dłonie w jego włosy. Uniósł nogę i docisnął ją do uda partnera, przysuwając go o jeszcze kilka milimetrów.
            Czuł dłonie Gabriela kierujące się na dolną część jego pleców, muskające lekko pośladki przez dżinsy. Odsunął się od ust męża chcąc wziąć głębszy oddech. Zaczynało brakować mu powietrza. Było mu gorąco, zbyt gorąco.
            Nie spodziewał się, że Sam odda każdy jego pocałunek. Ba, że nawet sam przejmie inicjatywę, pogłębiając namiętność między nimi. Czuł jak podniecenie kumuluje się w jego ciele. Napędzając ciągle do działania. Po chwili wahania wsunął lekko dłoń pod dżinsy Samaela i musnął mu pośladki w lekkiej pieszczocie.
            – Gabe… – Przerwał pocałunek by zaoponować. To nie powinno się dziać. Nie powinien dawać się całować, oddawać namiętności dawanej mu przez Gabriela. A jednak nie mógł się powstrzymać. – My… – kolejny pocałunek odcisnął się na jego ustach. – Nie powinniśmy… – Nie mógł się jednak powstrzymać by samemu go nie całować.
            – Powinniśmy… To jak… – Każde słowa były przerywane krótkimi muśnięciami. – Najbardziej… W porządku. – Dociskał ciało Sama do ściany, a to, że mężczyzna nie oponował dodawało mu tylko odwagi.
            Sam zawahał się na sekundę zanim sięgnął do podkoszulka Gabriela i ściągnął mu go z ramion.
            – Tak jest kochanie, dobrze. – Wymruczał w usta męża i sam ściągnął mu podkoszulkę. Odsunął się na chwile i przyjrzał Samaelowi. – Jesteś przystojny. Tak cholernie przystojny. – Uśmiechnął się na widok spuszczonych oczu męża. – Rumienisz się. – Musnął jego policzek, pogłębiając w ten sposób czerwień okrywającą jego kości policzkowe.
            – Bzdury gadasz! – Próbował odsunąć się od męża, ten jednak mu na to nie pozwolił. Dobrze się bawił jego kosztem. – Odsuń się, Gabriel. – Nim jednak zdążył ponownie odepchnąć męża, ten przyssał się do jego warg, czekając tylko na chwilę protestu z jego strony, o której dobrze wiedział, że nie powstrzyma. Dzięki temu mężczyzna miał szanse na pogłębienie pocałunku.
            Jego ciało było już gorące od krwi szybko płynącej przez jego żyły, napięcie skumulowało się w jednym, szczególnie interesującym miejscu. Czuł jak dłonie Gabriela przesuwają mu się po plecach, głaszcząc go, pieszcząc, podniecając jeszcze bardziej.
            – Musimy to przerwać. – Oderwał się od warg Gabriela, poszukując u siebie ostatnich pokładów silnej woli.
            – Nic nie musimy. Nie przerywajmy. – Musnął policzek Samaela, przesunął palcem po jego brodzie, szyi i barku. – Możemy przejść dalej, co ty na to? – Patrząc w oczy Sama, obniżył się lekko i polizał językiem po sutku mężczyzny.
            – Och. – Ciche westchnienie wydostało się z jego ust. Odchylił głowę do tyłu, opierając ją o ścianę. Tysiąc i jedna myśl kłębiły mu się w głowie, nie dając się odpędzić. Usta Gabriela skupiały się na jego sutku, liżąc go, przygryzając, ssąc i pieszcząc. Drugim sutkiem zajmowała się prawa dłoń mężczyzny. Palce ściskały go lekko, napierały, tarły, powodując igiełki bólu, a zarazem przyjemności.
            Dżinsy ocierały się o jego erekcję, drażniąc nieprzyjemnie. Najchętniej już teraz by się z nich uwolnił, zarazem jednak przerażała go myśl o byciu przed mężczyzną nago.
            – Możemy obaj mieć dzisiaj trochę przyjemności, Sam. O ile tylko chcesz. Nic więcej oprócz tego czego sam będziesz chciał.
            Próbował wytrzymać próbę mierzenia się wzrokiem z mężczyzną. Nie podołał jej jednak. Nie był w stanie. Spuścił wzrok i czuł jak gorąco rozlewa się po jego ciele, znacząc najbardziej intensywnie policzki i klatkę piersiową.
            – Masz ten cholerny rumieniec również i tutaj.
            Czuł, że melodyjność głosu Gabriela, gdy wypowiadał to stwierdzenie, podziałała na niego. Dłoń, która spoczęła na jego klatce piersiowej przyspieszyła bicie jego serca. 
            – Jesteś piękny Sam i nigdy w to nie wątp. Nie wstydź się. – Czuły pocałunek wylądował na jego piersi. – Chodź do łóżka. Może nam być wygodnie. Na szybkie ekscesy mamy jeszcze czas. O ile tylko będziesz ich chciał, ale dzisiaj mamy tyle czasu ile tylko zechcemy.
            Nie opierał się, gdy został zaciągnięty do sypialni i powalony na łóżko. Podziałało to na niego. Pierwszy raz chęć by podążyć za pragnieniem wygrała z jego racjonalnym umysłem.
            – Sam, Sam, Sam, Sam. – Cicho wypowiadane przez Gabriela jego imię, powodowało co raz większy rumieniec na całym jego ciele. To było podniecające.

            I to go przestraszyło.

niedziela, 16 lipca 2017

Rozdział 12

Witajcie!

Przed wami kolejny rozdział. Jestem bardzo ciekawa waszych wrażeń i do zobaczenia za tydzień. Tekst, co raz bardziej się rozkręca ;)
Pozdrawiam serdecznie

EDIT: 16.07.2017 o godz. 16.36 - Odpowiedziałam na wszystkie komentarze z zeszłego tygodnia i na te pod tym rozdziałem! Bardzo wam dziękuję za tę aktywność i proszę o więcej! To cholernie motywuje! :) Do napisania!

Rozdział 12

            Gabriel miał nadzieję, że to, co miało miejsce trzy dni temu, chociaż trochę zmieni ich relacje. Od tamtej pory jego frustracja tylko wzrastała, gdy Samael co rusz wynajdywał sposoby na unikanie go.
            Jednego dnia pracował, następnego załatwiał sprawy firmy, kolejnego był na uczelni by załatwić formalności. Sam nadal nie wrócił do domu, a on chciał z nim porozmawiać dlaczego znowu go odpycha, nie chce rozmawiać. Ba, nawet przebywać w tym samym pomieszczeniu. Cofnęli się do początku, co niezwykle go frustrowało.
– Cholera jasna, znowu to samo. – Nie liczył na diametralną poprawę ich stosunków. Jednak… Miał chociaż cień nadziei, że będzie chociaż trochę lepiej.
Nim zdążył się zorientować, co się dzieje, Samael przebiegł obok niego i minął go, nie zwracając na niego uwagi.
– Sam?! – Zawołał za nim. Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Pobiegł za nim i praktycznie odbił się od drzwi sypialni, zamkniętych na zamek. – Sam? – Przez kolejne dziesięć minut próbował dostać się do sypialni, zanim otworzył mu blady, kredowo biały Samael. – Co się stało?
– Chyba się czymś zatrułem. Źle się czuję.
Widać było, że jego mąż czuje się fatalnie, prócz bladości był spocony i widocznie drżał na całym ciele. – Pokaż się. – Przyłożył dłoń do jego czoła i zwalczył grymas, który prawie pojawił się na jego twarzy. – Masz gorączkę. Chyba dopadła cię grypa. Przebierz się i do łóżka.
– Daj mi spokój Gabe. Nie jesteś moim ojcem. Poza tym muszę iść do pracy. – Przetarł powieki dwoma palcami i ponownie spojrzał na męża. Nie chciał być z nim zamknięty w jednym domu.
– Ale jestem twoim mężem i chcę o ciebie zadbać. Nigdzie nie idziesz, nie jak tak wyglądasz i się czujesz. Albo położysz się po dobroci, albo cię zwiążę i tak zostaniesz. – Zszokowana mina Samaela uświadomiła mu, że mężczyzna wcale nie wziął jego propozycji jako żartu. – Spokojnie, żartowałem. A teraz idziesz do łóżka, musisz się wygrzać.
– Praca. – Zaoponował krótko, nie chcąc dostosowywać się do nakazów Gabriela.
– Zgłoszę, że cię nie będzie. Ale dzisiaj musisz odpocząć. Nie robię ci na złość, a ty nie pokazuj mi na siłę, że jesteś silny. Jeśli jutro będziesz się dobrze czuć, to pójdziesz, ale nie dzisiaj. – Nie zdążył dokończyć zdania, gdy drzwi od łazienki uderzyły o framugę. – A nie mówiłem? – Pokręcił głową i poszedł sprawdzić jak Cassandra daje sobie radę z małymi. Jeszcze zdąży pospierać się z mężem o jego zdrowie i dbanie o siebie.
- Cii, zasnęły, cały poranek dokazywały. – Wyszeptała kobieta na jego widok. – Dobrze słyszałam, że Sam wrócił do domu?
- Tak, ale nie jest dostępny. Ma chyba grypę jelitową.
- Niech nawet nie wchodzi do małych, bo wszyscy się pozarażamy, a z nimi może być największy problem. Chcesz co chwile przebierać pieluchy? – Dodała widząc niezbyt rozgarnięty wyraz twarzy Gabriela.
- Masz rację. Trzeba go wyizolować.
- Posiedzę dzisiaj u was do osiemnastej. Nie mam dziś żadnych planów, a ty będziesz mógł się zająć Samaelem. Zostaje w domu, prawda?
- Ma z tym problem, ale na razie co chwile ląduje w toalecie, więc może w końcu uda mi się przekonać.
- Oby, bo czasem lubi się głupio upierać. – W ten sposób starała się dawać Gabrielowi wskazówki co do Samaela, nie wiedziała tylko czy rzeczywiście jej się to udaje. Nie czuła w ten sposób, że zdradza w jakikolwiek sposób przyjaciela.
Wbrew wszystkiemu trzymała za nich kciuki. Początkowo była zszokowana całą tą sytuacją, teraz jednak polubiła Gabriela. Widziała jak stara się dbać o jej przyjaciela, jak okazuje mu swoją sympatię. Z tego też względu im kibicowała. Samaelowi nie działa się krzywda, dodatkowo to, że mężczyzna zrezygnował z seksu sugerowało, że mu na nim zależy. Nie wiedziała jednak, jak się do tego ustosunkować. Podziwem nie mogła tego nazwać, ale być może za to bardziej go szanowała. Nie przymusił jej przyjaciela do niczego czego ten nie chciał.
Oczywiście zdążyła już usłyszeć od Sama co zrobił trzy dni wcześniej. Nie dziwiło jej też to, że zaczął unikać męża. Samael był zaangażowany emocjonalnie, chociaż starał się to ukrywać na wszelkie sobie znane sposoby. Jednakże od czasu do czasu widziała wzrok przyjaciela spoczywający na Gabrielu i to coś, czego nie potrafiła do końca określić. Była to ledwie iskierka, ale chciałaby, by rozwinęła się w coś więcej niż tylko to. Musieli tylko mieć ku temu okazję. A choroba jest jedną z nich. Dość nieprzyjemną, ale jednak. Gabriel będzie mógł się zaopiekować Samem, okazać mu wsparcie. Pokazać mu, że jest przy nim bezpieczny. Nie wiedziała jednak czy to coś da.
Pomachała lekko Gabrielowi, gdy ten poinformował ją, że idzie do Sama. Wystarczyła tylko chwila by usłyszała jak jej przyjaciel podnosi głos na męża by ten dał mu spokój. Pokręciła głową. Ten to potrafił okazywać temperament.
***
Nienawidził chorować. Tym bardziej jeśli co chwile lądował w łazience, czy to z biegunką czy z wymiotami. Czuł się już tak wymęczony, że nie miał nawet ochoty sięgnąć po szklankę wody. 
- Dobrze, że nie śpisz. Mam dla ciebie elektrolity.
Uważne spojrzenie Gabriela krępowało go. Czuł się cały spocony i brudny. A zarazem zbyt słaby by iść pod prysznic. Stanowczo nienawidził tego stanu.
- Dziękuję. – Nie zamierzał być cały czas niemiły. Kusiła go ta opcja, ale nie ukrywał przed samym sobą, że w tym momencie wsparcie Gabriela było dla niego niezwykle ważne.
- Wypij pomału, może dzięki temu się przyjmą. – Widział skrzywienie warg Sama. Podał mu kubek i przyłożył rękę do jego czoła. Zimne i spocone, nie wiedział czy to lepiej w porównaniu z wcześniejszą gorączką. Miał nadzieję, że Samael szybko dojdzie do siebie.
- Może masz rację – mruknął pod nosem. Wziął kubek i łyżeczką zaczął nabierać płyn. Spodziewał się, że nie będzie mu smakowało to co miał wypić, jednak pozytywnie się zaskoczył. Nigdy wcześniej nie miał problemów z żołądkiem, tym bardziej zaskoczyły go wcześniejsze wątpliwości czy zdąży do toalety.
- Margaret gotuje rosół, żeby cię trochę wzmocnić.
- Hm… To akurat z chęcią zjem. Mój żołądek nie reaguje na słowo rosół, żadnymi skrętami, więc może są jakieś szanse. – Spojrzał na Gabriela, gdy ten roześmiał się głośno. – Hmm?
- Rozumiem, że to jest diagnostyczne. Reakcja – nie możesz jeść. Brak reakcji – możesz jeść. Dobry pomysł. Mam prośbę, chociaż możesz ją dziwnie zinterpretować – Zaskoczony wyraz twarzy Samaela dał mu do myślenia. – Nie możesz widzieć się z siostrami, dopóki ci się nie polepszy.
- Dlaczego?
Sam podniósł się gwałtownie, jednakże stanowczy nacisk na ramiona męża przyniósł oczekiwany skutek.
- Spokojnie, jesteś chory. Masz grypę żołądkową. Czy myślisz, że to dobry pomysł byś opiekował się siostrami i zaraził je obie? Tylko o to chodzi. – Spojrzenie Samaela na jego twarzy było dziwne. Nie wiedział jak je zinterpretować.
- Masz rację.
- Zajmę się nimi. Dzisiaj do osiemnastej posiedzi z nimi Cass, może uda mi się ją namówić na dwie godziny więcej. Ja jutro nie pójdę do pracy i będę i przy nich i przy tobie.
- Dziękuję.
Samael zarumienił się gwałtownie, nie wiedział tylko czy to dlatego, że jego mąż miał gorączkę czy może czymś się zawstydził?
- Nie ma za co. To normalne, że będę o ciebie dbał. Co chwilę próbuję ci to okazywać. Może jeszcze to do ciebie nie dociera, ale nie odpuszczę.
- Gabrielu, nie dzisiaj. Nie mam na to siły.
- Chciałem po prostu, żebyś o tym wiedział.
***
Następnego dnia Samael czuł się już odrobinę lepiej. Pół nocy budził się nawet co piętnaście minut i biegł, mimo osłabienia, do toalety. Gabriel tej nocy również mało co spał. Kładł mu zimne okłady na czoło i kark chcąc złagodzić jego słabości. Głaskał go też po ramieniu dając tak potrzebne wsparcie. Szanował jednak granicę jaką były drzwi do toalety. Pomagał mu jednak, gdy wychodził z toalety, słaniając się na nogach, podtrzymywał za ramię i prowadził z powrotem do łóżka.
Mimo osłabienia nie czuł już żadnych rewolucji żołądkowych, a myśl o jedzeniu nie powodowała ściskania żołądka i  chęci znalezienia się w toalecie. Spojrzał na Gabriela, który spał smacznie wtulony w poduszkę i nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu.
Nie chciał go budzić, ale jedna z jego sióstr płakała. Nie chciał do nich jeszcze iść, gdyby miało się zdarzyć tak jak mówił Gabriel i miałby je zarazić.
- Gabe, obudź się. – Dotknął lekko jego ramienia, mając zarazem opory by budzić mężczyznę.
- Hmm… - Cichy pomruk, który doszedł go od strony poduszki, wywołał na jego twarzy lekki uśmiech.
- Któraś z dziewczynek płacze. Nie chciałbym… - Nie dokończył zdania, ponieważ Gabriel podniósł się do pozycji siedzącej.
- Już wstaję. Już… - Ziewnął głęboko i rozciągnął się, chcąc trochę rozluźnić mięśnie. Przesunął się i pocałował Sama w ramię. Nie oglądając się, podniósł się i poszedł sprawdzić o co chodzi małym rozrabiakom, ponieważ teraz słychać było w domu arie operowe wykonane przez dwie, kilkumiesięczne dziewczynki.
***
            Sam patrzył zaskoczony w ślad za oddalającym się Gabrielem. O co w tym wszystkim chodziło? W co pogrywał jego mąż? Nie był pewien czy chce to wiedzieć. Wsunął się jeszcze pod kołdrę i przykrył ramieniem oczy. Dlaczego cała ta sytuacja budziła w nim taki mętlik? Z jednej strony złościł się na Gabriela za to co mu zrobił. Z drugiej strony - nie potrafił podtrzymywać tej agresji i złości w stosunku do mężczyzny, gdy ten był dla niego miły.
            Powinien go nienawidzić, jednakże nie potrafił się do tego zmusić. Choćby chciał. Co raz częściej budziły się w nim myśli o tym, że chciałby po prostu podejść do Gabriela i przytulić się do niego czy po prostu spędzić z nim czas.
            Nie chciał przeżyć tych pięciu lat w samotności. Wiedział, że potrafiłby utrzymać abstynencję. Byłoby to dla niego ciężkie, ale zrobiłby to. Ale nie chciał żyć sam. Chciał mieć przyjaciół, siostry, opiekować się nimi, wiedząc, że podrosną pod okiem tego mężczyzny.
            Utrata rodziców coś w nim zmieniła, złamała. Siostry, mimo sporej różnicy wieku, zawsze będą mu najbliższe. Nie miał nikogo innego na świecie, kto byłby mu bliższy. Ale będzie musiał zastąpić im rodziców. I już zawsze to będzie ich dzielić. Różnica wieku i obowiązki, których się podjął. To on będzie wyznaczał granice ich życia i funkcjonowania, gdy będą chciały coś zbroić. Będzie ich strzegł i pozwalał im poznawać nowe rzeczy, dbając o to, by były jak najbezpieczniejsze. Będzie przekazywał im wiedzę, pomagał w odrabianiu lekcji, uczył zasad życia społecznego. Będzie obserwował jak stawiają pierwsze kroki, wypowiadają pierwsze słowa, dostaną pierwszą jedynkę i szóstkę ze sprawdzianu. Jak będą wychodzić na randki i z nich wracać, zadba o strój na każdy bal i ważną imprezę.
            Ale w tym wszystkim będzie sam. Nie będzie przy tym ich rodziców. Może jednak okazać się, że ktoś będzie stał przy jego boku. Może nie Gabriel, być może ktoś inny. Wcześniej jednak będzie musiał mieć odwagę by przetrwać te pięć lat. A nie chciał robić tego w złości.
***
            Gabriel padał z nóg. Cały dzień spędził nad opieką to nad bliźniaczkami to nad Samaelem. Był tak cholernie zmęczony. Małe broiły i płakały na przemian. Nie wiedział, że opieka nad niemowlakami jest tak ciężka. Potrafiły się bawić grzechotkami, ale trwało to chwile. Najgorzej jednak było wtedy, gdy Mery uderzyła się zabawką. Ta zazwyczaj cicha dziewczynka zawodziła tak, że mózg chciał mu stanąć w poprzek.
            Cassandra dzisiaj miała wizytę u lekarza, więc była z nimi tylko przez chwile. Tak, cztery godziny to chwila. Całe szczęście, że małe po obiedzie zasnęły, bo mógł wtedy chociaż na chwile siąść przy Samaelu. Teraz jednak marzył o tym by wziąć kąpiel i iść spać. Małe były już wykąpane, jedna i druga zasnęła po dniu pełnym wrażeń.
            Wszedł do sypialni i gdy spojrzał na śpiącego Sama, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Skulony, z ręką zasłaniającą mu oczy, nie był pewien czy ta pozycja jest wygodna. Szczerze w to wątpił, ale skoro mężczyzna tak zasnął… Już po chwili znalazł się w łazience, wziął szybki prysznic i wrócił do sypialni by położyć się koło męża.
            Mimo chwilowego zawahania, przysunął się bliżej i wtulił w ciepłe ciało Sama. Przerzucił swoje ramie przez jego brzuch i pozwolił by obaj udali się do krainy snów. Tak, w końcu mógł odpocząć. To było niesamowicie kojące. 

niedziela, 9 lipca 2017

Rozdział 11

Przed wami kolejny rozdział. Wiecie, że komentarze bardzo motywują do pisania? Zazwyczaj odpowiadam na nie w ciągu tygodnia, do soboty wieczora maksymalnie. W tym tygodniu jednak nie będę w stanie tego zrobić, jednakże wszystko nadgonię :D Tylko trochę później :).
Życzę wam miłego czytania.

Rozdział 11


            Następnego dnia Samael siedział w gabinecie Gabriela i czytał dokumenty z firmy. Miał ochotę wyrywać sobie włosy. Jedyne co zrobił, to trzymanie ich w dwóch garściach i przesuwanie po nich palcami.
            – Jak ja mam ogarnąć to wszystko? Przecież ja tego nie kapuję. Piszą to wszystko chyba po chińsku. – Starał się zrozumieć umowy, dokumenty nadające mu jeszcze większe prawa do firmy, które nadał mu ojciec, na konkretnych warunkach. Potem przejrzał rozliczenia przychodów i rozchodów firmy, skupił się na liście płac i podatkach, które musiał opłacić. – Chyba sam sobie z tym nie dam rady. Muszę przecież płacić tym ludziom co miesiąc... Gdzie reszta opłat?
            Nie zauważył Gabriela opierającego się o futrynę i obserwującego go.
            Samael tak się skupiał na sprawach formalnych firmy, że nawet nie zauważył kiedy otworzył drzwi. Słyszał jak komentuje sprawy firmy, mrucząc pod nosem kwestie dochodów i wydatków, doczytywał to jakie ma teraz uprawnienia i co może z nimi zrobić.
            – Pomóc ci?
            Sam drgnął zaskoczony i spojrzał na niego.
            – Nie mam dzisiaj do tego głowy, wszystko jest dla mnie za trudne. A powinienem to przeczytać do końca następnego tygodnia, podpisać, wypłacić wszystkim pieniądze i tak dalej, a ja nie wiem w co mam najpierw ręce włożyć i jak się za to zabrać.
            – Spokojnie Sam, masz zapewne konto firmowe, dane znajdziesz chociażby w umowie ze mną. Jeśli masz upoważnienia, dasz sobie radę.
            – Mam i są tam pieniądze potrzebne na pensje, podatki, ale i tak… Przerasta mnie to. Nie wiem czy nie lepiej byłoby podjąć decyzję o sprzedaniu firmy.
            – To zależy tylko od ciebie. Zastanów się nad tym na spokojnie. Nie chciałbym, żebyś potem tego żałował.
            – Tak, będę musiał się nad tym zastanowić. – Obserwował Gabriela jak ten powoli podchodzi do biurka, mija je i staje za jego fotelem, już po chwili poczuł dłonie uciskające spięte mięśnie.
            – Wiem, że pierwszy miesiąc czy dwa są trudne. Musisz nagle nauczyć się wielu rzeczy, którymi wcześniej się nie zajmowałeś. Finanse, księgowość, podatki, aspekty prawne, nowe projekty – nie dziwię się, że masz dość. Na dodatek opieka nad siostrami, studia, wynajmowanie domu, wszystkie opłaty. Masz dużo na głowie.
            – Oo, tak, trochę w prawo. Tak, tak lepiej. – Nie mógł powstrzymać się od komentowania. Ten masaż był mu tak cholernie potrzebny, napięte mięśnie ustępowały delikatnie pod naciskiem. Rozluźniał się powoli, odchylając głowę do tyłu, a następnie na bok dając Gabrielowi większe pole do popisu.          
            – Trochę lepiej?
            Nie chciało mu się nawet podnosić powiek, by dać Gabrielowi znak, że to co robi jest aż tak przyjemne. Mimo początkowego bólu.
            – Tak myślałem. Chodź do sypialni. Zrobię ci gorącą kąpiel, rozgrzejesz się trochę i odpoczniesz, potem czas spać.
            – Jest jeszcze wcześnie. – Mruknął sennie. Nie chciał się przyznać do tego, jak bardzo marzyła mu się bardzo długa drzemka.
            – To nic, ja zajmę się małymi, a ty odpoczniesz i się zrelaksujesz. Chodź. – Pociągnął dłoń Samaela i podniósł go. – Chodź Sam.
            Ruszył sennie za Gabrielem. Po chwili bardzo powolnego myślenia, stwierdził, że jest to jednak bardzo dobry pomysł. Położy się do tego wielkiego łóżka i wyśpi się chociaż raz na rok.
            Nim się obejrzał, stał w łazience, wanna była zapełniona do trzech czwartych wysokości, jeśli tylko się w niej zagłębi, zostanie cały przykryty przez pianę i gorąco. Na samą myśl zrobiło mu się przyjemnie.
            – Rozbieraj się Sam.
            Te słowa go otrzeźwiły, spojrzał zaskoczony na Gabriela.
            – Żeby się umyć, musisz się rozebrać. Nie patrz na mnie taki zaskoczony, jakby było to coś dziwnego. Już po tym widać jak bardzo jesteś zmęczony.
            – To prawda, ta propozycja to rewelacyjny pomysł, dzięki. – Ściągnął przez głowę podkoszulkę, a następnie spodnie. Dopiero potem schylił się do skarpetek. Został w samych bokserkach. Zaskoczył go wzrok Gabriela, skupiający się na jego ciele. Śledzący go od czubka głowy, po palce u stóp.
            Poczuł się dziwnie nieswojo widząc jak Gabriel przełyka gwałtownie ślinę i stara się odwrócić wzrok. Nie wiedział czy czuł się tym połechtany czy jednak nie.
            – Zostawię cię samego, postaraj się odpocząć.
            – Jeszcze raz dziękuję. – Popatrzył za Gabrielem, gdy ten wychodził z łazienki starając się unikać go wzrokiem. Potarł lekko klatkę piersiową. Dopiero potem ściągnął bokserki i wsunął się do wanny.            
            Przymknął oczy z rozkoszą zagłębiając się co raz bardziej w gorącej wodzie. Oparł głowę o zagłówek wanny.
            – Jak dobrze, tego mi było potrzeba. – Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, dłonie ułożył na ramionach i nacisnął na mięśnie, starając się je rozluźnić tak, jak zrobił to Gabriel. Niestety efekt był o wiele gorszy.
***
Po pół godzinie zaczął się już niepokoić, Samael nie dawał znaku życia odkąd zostawił go w łazience, nie słyszał też plusku wody.
            Zapukał do drzwi łazienki, mimo to nie otrzymał odpowiedzi. Po chwili wątpliwości wszedł do łazienki i spojrzał zaskoczony na Sama. Dobrze, że jego głowa spoczywała wyżej niż poziom wody i nie wpadł do niej głębiej. Zrobiłby sobie krzywdę.
            – Sam… – Dotknął jego ramienia, na co mężczyzna zerwał się gwałtownie. – Spokojnie, jestem tu, zasnąłeś w wannie.
            – O cholera. Już wstaję, zaraz wyjdę. Ja… – Nagle zorientował się, że cała piana zniknęła, a Gabriel może go widzieć takim jak go pan bóg stworzył.
Zarumienił się gwałtownie. Wiedział, że nie powinien się wstydzić, nie miał czego. Uczucie to jednak zawładnęło nim całym. Cała ta sytuacja, zaśnięcie w wannie, to że na tą chwilę poddał się, jeśli chodzi o Gabriela, to że rozważał ich ewentualny związek. A na dodatek to, że widział go nago w tak prostej, a zarazem intymnej sytuacji…
– Okej Sam, dokończ spokojnie, a ja jeśli znowu zaśniesz to cię obudzę. – Nim się obejrzał, Gabriela już nie było. Przymknął oczy znużony. Tylko dlaczego zarazem poczuł się tak przyjemnie?
***
            Gabriel zamknął drzwi łazienki i spojrzał na łóżko znajdujące się prawie naprzeciwko. Chciał mieć Samaela pod sobą, kochać się z nim, pieprzyć. Chciał nim zawładnąć, zakochiwał się. I w końcu przyznał to przed sobą. Co raz częściej łapał się na tym, że chce zdobyć serce męża. Na początku chodziło tylko o seks, o to by mieć kogoś stale pod ręką. Jakim był idiotą, że tak myślał. Potem doszły do tego siostry męża, jego historia, to jak zaczął przy nim funkcjonować.
            Widok Sama odciśnie się w jego pamięci na długo, dopóki nie zobaczy go całego nagiego w sypialni, na jego łóżku. Przełknął głośno ślinę.
            Ściągnął narzutę i poduszki. Przyszykował połowę Samaela do tego, by od razu mógł się położyć. Dziewczynki spały, więc rozważał by również iść wziąć kąpiel i po prostu zasnąć. Była dziewiętnasta trzydzieści, co go bardzo zaskoczyło. Nigdy nie chciało mu się spać o tej godzinie. Teraz jednak czuł, że powinien się położyć obok męża, zaraz po tym jak on wyjdzie z wanny. Będą miel możliwość chociaż odrobinę nacieszyć się sobą. Porozmawiać, cokolwiek.
***
            Samael spuścił większą część wody i dolał do niej tylko trochę ciepłej. Wiedział, że jeśliby tego nie zrobił byłoby mu zimno od chłodu w którym przebywał. Poza tym - nadal czuł, że mógłby w każdej chwili zasnąć. Umył szybko głowę i przeczesał ją wilgotnymi rękoma układając szybko włosy. Dopiero potem zaczął szorować całe swoje ciało, myśląc, że w ten sposób odsunie od siebie zmęczenie.
            – Sam, wszystko okej?
Pukanie do drzwi go zaskoczyło. Równie dobrze Gabriel mógł tu wejść i po prostu to sprawdzić, ale jak widać - uszanował jednak wyznaczone granice.
– Tak, zaraz wyjdę, spokojnie. – Nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Może jednak to wszystko nie będzie tak złe, jak na początku mogło się wydawać? Nie, lepiej na razie tak nie myśleć. Nie chciał ufać tak szybko.
***
            Nie mógł spać tej nocy, po tym jak zasnął w wannie, nie potrafił ponownie tego zrobić. Zajął się więc obserwowaniem Gabriela. Spod na w pół przymkniętych powiek zerkał na jego twarz. Mężczyzna od czasu do czasu marszczył zabawnie nos i brwi, przez co miał ochotę dotknąć jego twarzy.
            Zamknął powieki starając się nie zrobić tego, do czego kusiły go jego myśli. Podniósł powoli dłoń i ułożył ją lekko na klatce piersiowej Gabriela. Dopiero po chwili odważył spojrzeć, czy mężczyzna jakoś na to zareagował. Stwierdzając, że ten dalej śpi skupił się na tym jak mężczyzna oddycha i na tym jak odczuwa jego skórę pod dłonią.
            – Po co to robię? – Mruknął do siebie po czym przysunął się bliżej do Gabriela opierając lekko czubek głowy o jego ramię.
            Spojrzał w górę, ponownie sprawdzając czy jego poczynania nie obudziły męża. Czuł jak serce wali mu w piersi, a cały ten dźwięk był skumulowany w jego uszach. Napięcie kumulowało się w jego ciele. Musnął wargami ramię mężczyzny sprawdzając jak sam się przy tym poczuje, czy będzie mu to przeszkadzać czy też raczej sprawi chociaż trochę przyjemności.
            Nie spodziewał się po sobie tego, że będzie chciał kontynuować ten eksperyment. Przysunął nogę do jego uda i przesunął delikatnie palcem u stopy po udzie Gabriela. Spojrzał na twarz męża, który nadal oddychał regularnie i ponownie skupił się na tym co robił. Przysunął usta do klatki piersiowej Gabriela i musnął jego bok.
            – Mam udawać, że dalej śpię czy chcesz, żebym się przyłączył?
Uniósł szybko głowę i odsunął się od męża. Co powinien zrobić w tej sytuacji?
– Jaa... – zająknął się. Czuł jak serce wali mu w piersi.
– Nic się nie stało. Chciałeś spróbować, okej, rozumiem. Przysuń się do mnie. Skoro miałeś odwagę zrobić to jak spałem, powinieneś mieć ją teraz.
– Gabriel… Przepraszam. – Czuł jak na jego policzki wstąpił rumieniec. Został przyłapany na gorącym uczynku, a to tylko potęgowało jego wstyd.
– No już Sam, pokaż że masz jaja i przytul się do mnie. Nie ugryzę cię.
Uderzył męża w ramię na co obaj lekko się uśmiechnęli. Dopiero potem przysunął się do niego. Starał się uspokoić, na razie czuł się jak dzieciak.
            – Nie mogłem zasnąć. I pomyślałem… Sam nie wiem co, nie powinienem tego robić. Tym bardziej jak śpisz. To było…
            – Możesz tak robić – przerwał mu w połowie zdania – jeśli ci to chociaż trochę wszystko ułatwi. – Spojrzał na Sama i musnął lekko jego skroń. – Teraz chciałbym się odwdzięczyć za tak miłą pobudkę w środku nocy.
            – Ale... jak to… – Musiał mieć naprawdę dziwną minę wypowiadając te słowa, ponieważ poczuł jak kolejny pocałunek ląduje na jego skroni, pod nim jednak skrywał się uśmiech Gabriela.
            – Trochę przyjemności. Dla nas obu. Ty już wykorzystałeś swoją szansę, więc teraz musimy spróbować złapać trochę szczęścia razem. Co ty na to?
 Spojrzał na Gabriela nie chcąc wiedzieć co ma na myśli. – Co przez to rozumiesz? – Sam sobie zaprzeczał postępując w ten sposób. Nie chciał być abstynentem przez kolejne pięć lat, napięcie w ciele pojawiało się coraz częściej, a nie miał odwagi by sobie ulżyć w łazience czy nawet w sypialni, gdy nie było w niej Gabriela.
– Pokażę ci. – Przesunął się tak, by znajdować się nad Samaelem. Przełożył przez niego nogę tak, by móc oprzeć się na przedramionach w stabilnej pozycji i spojrzał w jego oczy. – Tylko trochę. – Musnął usta Sama, dopiero po chwili przyciskając mocniej wargi do jego spierzchniętych warg. Sam jęknął zaskoczony a on postanowił w tym momencie pogłębić pocałunek. Musnął lekko jego podniebienie, zahaczając o jego język.
– Mmm. – Sam poprawił się lekko na poduszkach i teraz to on pogłębił pocałunek. Nie spodziewał się tego, że będzie mu tak miło. Zarzucił dłonie na kark męża i odsunął się lekko. –To nie powinno…
Nie chciał teraz rozmawiać. To, że Sam chociaż trochę się przełamał do kontaktu było dla niego ważne. Chciał by wszystko się rozwinęło.
Poczuł jak dłonie Sama przeczesują mu włosy. Pogłębił pocałunek, dociskając swoje ciało do Samaela. Ułożył się na nim tak, by obu im było wygodnie.
Poczuł wzwód męża na swoim udzie i podobało mu się to, że zareagował na jego dotyk. Posunąłby się dalej, gdyby wiedział, że nie przekroczy granic Sama. Teraz jednak nie był to odpowiedni moment. Zrobili malutki krok do przodu - przez chwile pożądania nie chciał zaprzepaścić tego, co mogli zbudować.
Jeśli nie chciał posunąć się dalej, musiał przystopować, bo obaj przekroczą coś na co nie byli gotowi. Zaczął muskać wargi Sama w lekkiej pieszczocie, aż w końcu przerwał ich pocałunki.
Przed sobą miał widok najczystszej rozpusty, usta Samaela były opuchnięte i czerwone od pocałunków, oczy były roziskrzone i na w pół przymknięte. Musnął jeszcze jego policzek i zsunął się z jego ciała, dając im obu chwile na złapanie oddechu.
– To było… miłe – wyjąkał Sam. Próbował złapać myśli, pozwolił sobie na o wiele więcej niż planował, ale było mu tak przyjemnie, że nie potrafił oderwać się od Gabriela. Jego ciało nie było mu posłuszne, ręce nie chciały współpracować z jego żądaniami, a reszta ciała… Tak ulegle przylgnęła do mężczyzny, że aż go to zaskoczyło.
– Nawet bardziej niż miłe.
Kolejny czuły pocałunek wylądował na jego skroni, a jego głowa spoczęła na ramieniu męża, gdy został do niego przyciągnięty.
– Teraz jednak powinniśmy obaj iść spać, jutro idziemy do pracy, a za chwilę pewnie obudzą nas twoje siostry domagając się karmienia, więc znów nie pośpimy.
Został przykryty kołdrą prawie pod brodę, przez co dziwnie się poczuł. Nie umiał określić tego uczucia, ale było ono dość przyjemne. Sam też poprawił lekko kołdrę leżącą na Gabrielu, zakrywając mężowi bardziej brzuch. Zauważył, że wieczorami, gdy obaj już wygodnie leżeli, a Gabriel doczytywał teksty do pracy, zazwyczaj jego kołdra była zawinięta w nogach łóżka lub też była ułożona tak by nie zakrywać całego jego ciała. On natomiast był jego zupełnym przeciwieństwem, prawie od razu przykrywał się od palców stóp po brodę, chcąc, by było mu chociaż odrobinę bardziej ciepło.
– Nie wiem czy zasnę. – Przyznał się w końcu. To nie pierwsza noc, gdy budził się w nocy, bądź też nie mógł spać. Od kilku dni nawiedzały go koszmary, powtórnie przeżywał śmierć ojca. W snach jednak nie mógł go uratować, nie przywrócił akcji serca albo wręcz przeciwnie. Ojciec budził się całkiem innym człowiekiem, który zaczął ich źle traktować. W jego koszmarach, gdy udało mu się uratować ojca, występowała też matka, nie wiedząc czemu w tych snach  miała rozcięty nie tylko brzuch, ale i poderżnięte gardło. Nie potrafił znieść tego obrazu. Jego mózg wytworzył tak surrealistyczne obrazy tylko po to by go gnębić.
– Dlaczego, Sam? – Cichy szept w uchu, pozwolił mu ponownie chociaż na chwilę się uspokoić.
– Mam koszmary. – To co powiedział nie było wcale zbyt dorosłe i dojrzałe, ale teraz miał to zupełnie gdzieś. Noc stwarza czasem możliwości, pobudza odwagę i rozbudza wyobraźnię. Pierwszy raz nie chciał być z tym sam.
– No to obaj nie będziemy spać, ale musisz do mnie mówić.
            Spojrzał na Gabriela i widząc jego czujne, uważne spojrzenie opowiedział mu o koszmarach nękających go w nocy.