niedziela, 23 lipca 2017

Rozdział 13

Witajcie!
Zapraszam was na kolejny rozdział :) Na komentarze będę już odpowiadać regularnie. Jeśli coś ma się zmienić - dam znać :D
Zapraszam do czytania i komentowania

Rozdział 13

            Samael dawno aż tak nie cieszył się z weekendu. Pierwszy raz od dawna nie musiał iść do pracy, ponieważ jego pracownicy stwierdzili, że dadzą sobie ze wszystkim radę. Gabriel również miał wolne i mogli spędzić razem dzień. Jeden z pierwszych.
            Od jego krótkiej choroby minęły dwa dni, a on już czuł się dużo lepiej. Na szczęście, zgodnie z ich przypuszczeniami, przez wyizolowanie go od sióstr, nie zaraziły się wirusem. Cassandra pomagała im przez ostatnie dni, tyle ile była w stanie. Prawda była jednak taka, że nie mogła dla nich pracować po dziesięć czy dwanaście godzin, bo właśnie na ten czas ją potrzebowali. Starali się ograniczyć zatrudnienie jej do ośmiu godzin, ale dobrze wiedział, że ciężko mu było tego przestrzegać w związku z tym, że była jego przyjaciółką. Nawet jeśli spędzała z nim czas i po prostu rozmawiali, czuł się zobowiązany by zapłacić jej za ten okres. Tym bardziej, że nawet podczas już swojego wolnego czasu, pomagała mu przy siostrach.
            Teraz jednak wszyscy mieli wolne. Cass miała randkę, o której opowie mu po weekendzie, a on sam miał czas, który mógł spędzić z Gabrielem na poznawaniu siebie nawzajem. Umówili się na to po tym, jak dwie noce był zależny od pomocy męża. Czasem takie sytuacje będą miały miejsce, a jego przemyślenia dotyczące całej tej sytuacji dodały mu odwagi.
            Wziął Liz na ręce i poruszył jej grzechotką przed twarzyczką. Dziewczynka zaczęła się śmiać i ruszać gwałtownie rączkami okazując swoje zadowolenie. Jedyne czego żałował w takim momencie, to tego, że nie posiadał czterech albo i sześciu rąk tylko po to, żeby móc je obie nosić na rękach i zabawiać.
            Mała w końcu chwyciła zabawkę w rękę i zaczęła nią gwałtownie ruszać, uderzając brata raz za razem plastikową, świszcząco–brzeczącą częścią. Śmiała się przy tym do rozpuku, a on sam nie mógł powstrzymać uśmiechu na ten widok.
            – No co, moja piękna. Ładnie to tak bić brata zabawką? Ała, ała – udawał odgłosy bólu, które tylko jeszcze bardziej rozbawiały jego siostrę.
            – No tak, ucz ją w ten sposób, to potem za każdym razem będziesz dostawał zabawkami, bo to będzie wesołe.
 Gabriel podszedł do niego i przytulił go od tyłu. Nie mógł powstrzymać pierwszej, instynktownej reakcji jaką było spięcie mięśni. Upominając się jednak w myślach, postarał się rozluźnić. Ciepłe dłonie spoczęły na jego brzuchu, a on sam miał możliwość oparcia się o klatkę piersiową męża.
– Może i masz rację. Mam nadzieję, że po tym jednym razie się tego nie nauczy. – Mruknął do męża, po czym spojrzał na niego z ukosa. – Może weźmiesz Mery, ona pewnie też chętnie pobije cię zabawką. – Na widok miny Gabriela nie potrafił powstrzymać uśmiechu. – No dawaj, wujku. Czas żebyś i ty trochę pocierpiał od uderzeń plastiku w rękach małego dziecka.
Obserwował jak mężczyzna bierze małą na ręce i podobnie jak on daje jej zabawkę do ręki. Mery jednak nie była skora do zabawy, jej usta poruszały się co chwile w dość charakterystyczny, cmokający sposób. Nie mógł powstrzymać rozczulenia na ten widok. Nawet jeśli próbował.
– Jest głodna. Zrobisz jej butelkę czy potrzymasz Liz i ja pójdę to zrobić?
– Zrobię, tylko musisz mi powiedzieć jak. – Nie zamierzał tłumaczyć Samowi, że dobrze to wie, chciał by mężczyzna spróbował mu w ten sposób zaufać.
Kilka godzin później
Gabriel czuł się jak na kołowrotku, raz po raz odgrywali z Samaelem ten sam scenariusz. Przez chwile było dobrze, by za chwile Sam odtrącał go i nie chciał się do niego zbliżać. Tak było i tym razem. Mężczyzna ponownie zamknął się w sobie, uciekł w pracę mimo, że mieli spędzić ten czas tylko ze sobą. Miał ochotę warczeć z frustracji i złości.
Wszedł do gabinetu i stanął przed biurkiem, które okupował Sam. Przez pięć minut nie mógł się doczekać, by mężczyzna chociaż spojrzał na niego.
– Próbuję pracować – powiedział w końcu, nie mogąc znieść obecności męża.
– Spójrz na mnie do jasnej cholery! – Nie mógł się powstrzymać od krzyku, złość kumulowała się w nim, nie dając mu chociaż odrobiny spokoju.
– Nie krzycz na mnie. – Nadal jednak nie chciał patrzeć na męża. Gubił się w tym wszystkim.
– Będę, jeśli ty będziesz się tak zachowywał! Tak widzisz kolejne pięć lat? W chwilach normalności, a potem co? Zawsze się będziesz odsuwał, bo tak będzie ci łatwiej i przystępniej? Niż skonfrontować się z tym, że może coś zaczynasz do mnie czuć?
– Tak, czuję do ciebie pogardę i nienawiść! – W końcu spojrzał na męża, który stał przed biurkiem z zaciśniętymi pięściami i mierzył go nienawistnym spojrzeniem. – No nie patrz tak na mnie! Sam sobie jesteś winny!
– Trzeba było dotrzymywać terminów, sam się na to zgodziłeś! Nie przymusiłem cię do niczego! – Czuł jak złość się w nim przelewa.
– Bo przecież groźba odebrania wszystkiego, wcale nie jest przymusem! Ty pierdolony draniu! To przez ciebie to wszystko! Nienawidzę tego domu! Nienawidzę tego miejsca! I ciebie też nienawidzę!
– To się kurwa wyprowadź i daj mi w końcu żyć. Odkąd zostałeś moim mężem ciągle tylko się kłócimy, by potem przez chwile było dobrze! Mam dość tego wszystkiego tak samo jak ty! Ale jesteś mi potrzebny! – Kurwa, powiedział o kilka słów za dużo. Wiedział to, po tym jak tylko Samael otworzył szerzej oczy i spojrzał na niego ze zrozumieniem.
– Do czego Gabrielu, jestem Ci potrzebny? Przyznaj to w końcu. To, że masz ze mnie korzyść wiem, chcę w końcu wiedzieć jaką. – Sam przed sobą nie chciał przyznać, że te słowa cholernie go zabolały. Wiedział, że Gabe chciał jego ciała, dał mu jednak czas. To co było teraz… Wszystko wyjaśniało. To, że miał odłożyć dla sióstr na studia, to że miał wynająć dom tylko po to, żeby mieć dodatkowy dochód. I wiele innych rzeczy.
– Nie to miałem na myśli.
– Nawet sam siebie nie przekonujesz, że to prawda. Nie słyszysz tego czy tylko udajesz głupiego?
– Sam! Pogadajmy spokojnie, dajmy sobie na to chwilę.
– To ty zacząłeś od krzyku. – Złość między nimi aż trzeszczała. Gabriel usiadł przed nim na biurku, zajmując jego przestrzeń i nie dając mu czasu do namysłu. – Odsuń się.
– Będę tu siedział dopóki nie porozmawiamy. I dobrze wiesz, że jestem na tyle uparty by to zrobić. Tym razem na moich warunkach.
– Właśnie w tym rzecz! Ciągle jest na twoich warunkach Gabriel! Wciąż ty i ty.
– Nawet nie widzisz jakim zasranym egoistą jesteś! Coś ci nie pasuje, uciekasz! Zamiast to wszystko wyjaśnić i porozmawiać jak dorośli ludzie. Ale nie! Bo ty musisz strzelić fochy jak panienka!
– Co ze mnie masz? Jaką korzyść! Przyznaj się w końcu.
– Moja była sekretarka pozwała mnie o molestowanie! Kijem bym baby nie tknął! Odpychała mnie! Ale była dobrą sekretarką. Zwinęła mi część dokumentów firmowych, wizytówki, część poczty, ale nigdzie tego nie zgłosiłem, bo nie było to aż tak istotne. A później? Dostałem pismo zawierający pozew. Rozprawa jest za trzy miesiące. – Patrzył jak twarz Samaela zmienia się na przekazywane mu informacje. To bladł to czerwieniał na przemian w przeciągu kilku sekund.
– Dlatego chciałeś mieć męża. Byłbym twoim alibi na to, że nie jesteś nią zainteresowany. Bo jakbyś miał to zrobić, skoro już z kimś byłeś, na dodatek z facetem. Jestem idealnym kandydatem. Z przyjaciółką długo się nie odzywałem, moi rodzice zmarli, nikt nie mógłby poświadczyć, że nie byłem z tobą.
Cholera, aż tak o tym nie pomyślał. Po prostu trafił na możliwość posiadania męża, na dodatek atrakcyjnego, z którym mógłby spędzić nie jedną noc w łóżku – więc z niej skorzystał. Bez takiej nadmiarowej interpretacji.
– Sam, nie myślałem wtedy o tym. – Musiał spróbować się obronić. Okej, Sam miał być jego alibi, ale nie rozpatrywał tego w ten sposób, był człowiekiem. – Nie wiedziałem wtedy o Cassandrze, poznałem ją przed urzędem. A o innych rzeczach nie myślałem tak intensywnie. Trafiłeś na moment, gdy wiedziałem o tym pozwie od trzech godzin. Moja decyzja była dość… spontaniczna.
– Tylko dlaczego ja ci w to nie wierzę! Czego oczekujesz? Że za miesiąc czy dwa pójdę do sądu i powiem „Panie sędzio, ale ja go kocham, jesteśmy razem już ponad rok i sądzę, że nie mógł tego zrobić. A ślub był podyktowany moją sytuacją rodzinną, a nie tym, że mam pojebanego męża, który zrobił to by się obronić przed wyrokiem skazującym” – Parodiował jego głos.
– Kurwa, Sam! Przestań! – Złość w nim pulsowała, rozlewała się po całym ciele, w tym momencie miał ochotę wziąć Samaela za ramiona i nim potrząsnąć. Ta kłótnia niczego im nie da.
– Gdybyś nie był winny, to czemu to był twój jedyny pomysł? No! Już! Wyjaśnij mi.
– Bo to jedyne co mi przyszło do głowy, gdy cię zobaczyłem! To było cholernie świeże! Spanikowałem!
– I dlatego że spanikowałeś, utkwiliśmy ze sobą! – Dłonie drżały mu ze złości. Zacisnął je w pięści. Nawet nie zorientował się, w którym momencie wstał i stał przed mężem.
– Tak, właśnie dlatego utkwiliśmy ze sobą. – Podszedł do Sama, naparł na niego nie dając mu czasu na myślenie. Byli tak wzburzeni, że mężczyzna zaczął uderzać go po klatce piersiowej, mimo tego, nie zauważał, że co chwile cofa się przed nim, aż uderzył o ścianę.
Jeszcze bardziej naparł na męża, wsunął się między jego uda, ocierając się lekko o niego i mocno przycisnął usta do jego warg. Od razu pogłębił pocałunek, gdy tylko Sam próbował wziąć chociaż odrobinę oddechu przez usta. Musnął język, zapraszając go do wspólnej przyjemności, by wycofać się po chwili w celu przejechania nim po policzkach. Zagryzł wargę męża, ciągnąć ją między swoimi zębami po czym ponownie pogłębił pocałunek.
Sam zaparł dłonie na ciele męża i zdziwił się, że oddaje mu wszystkie pocałunki i dotyk rąk na ciele.
            Poczuł jak robi mu się gorąco. Jego ciało zareagowało na bliskość i namiętność męża. Przycisnął się jeszcze bliżej Gabriela, naciskając dłońmi na jego kark i wszczepiając dłonie w jego włosy. Uniósł nogę i docisnął ją do uda partnera, przysuwając go o jeszcze kilka milimetrów.
            Czuł dłonie Gabriela kierujące się na dolną część jego pleców, muskające lekko pośladki przez dżinsy. Odsunął się od ust męża chcąc wziąć głębszy oddech. Zaczynało brakować mu powietrza. Było mu gorąco, zbyt gorąco.
            Nie spodziewał się, że Sam odda każdy jego pocałunek. Ba, że nawet sam przejmie inicjatywę, pogłębiając namiętność między nimi. Czuł jak podniecenie kumuluje się w jego ciele. Napędzając ciągle do działania. Po chwili wahania wsunął lekko dłoń pod dżinsy Samaela i musnął mu pośladki w lekkiej pieszczocie.
            – Gabe… – Przerwał pocałunek by zaoponować. To nie powinno się dziać. Nie powinien dawać się całować, oddawać namiętności dawanej mu przez Gabriela. A jednak nie mógł się powstrzymać. – My… – kolejny pocałunek odcisnął się na jego ustach. – Nie powinniśmy… – Nie mógł się jednak powstrzymać by samemu go nie całować.
            – Powinniśmy… To jak… – Każde słowa były przerywane krótkimi muśnięciami. – Najbardziej… W porządku. – Dociskał ciało Sama do ściany, a to, że mężczyzna nie oponował dodawało mu tylko odwagi.
            Sam zawahał się na sekundę zanim sięgnął do podkoszulka Gabriela i ściągnął mu go z ramion.
            – Tak jest kochanie, dobrze. – Wymruczał w usta męża i sam ściągnął mu podkoszulkę. Odsunął się na chwile i przyjrzał Samaelowi. – Jesteś przystojny. Tak cholernie przystojny. – Uśmiechnął się na widok spuszczonych oczu męża. – Rumienisz się. – Musnął jego policzek, pogłębiając w ten sposób czerwień okrywającą jego kości policzkowe.
            – Bzdury gadasz! – Próbował odsunąć się od męża, ten jednak mu na to nie pozwolił. Dobrze się bawił jego kosztem. – Odsuń się, Gabriel. – Nim jednak zdążył ponownie odepchnąć męża, ten przyssał się do jego warg, czekając tylko na chwilę protestu z jego strony, o której dobrze wiedział, że nie powstrzyma. Dzięki temu mężczyzna miał szanse na pogłębienie pocałunku.
            Jego ciało było już gorące od krwi szybko płynącej przez jego żyły, napięcie skumulowało się w jednym, szczególnie interesującym miejscu. Czuł jak dłonie Gabriela przesuwają mu się po plecach, głaszcząc go, pieszcząc, podniecając jeszcze bardziej.
            – Musimy to przerwać. – Oderwał się od warg Gabriela, poszukując u siebie ostatnich pokładów silnej woli.
            – Nic nie musimy. Nie przerywajmy. – Musnął policzek Samaela, przesunął palcem po jego brodzie, szyi i barku. – Możemy przejść dalej, co ty na to? – Patrząc w oczy Sama, obniżył się lekko i polizał językiem po sutku mężczyzny.
            – Och. – Ciche westchnienie wydostało się z jego ust. Odchylił głowę do tyłu, opierając ją o ścianę. Tysiąc i jedna myśl kłębiły mu się w głowie, nie dając się odpędzić. Usta Gabriela skupiały się na jego sutku, liżąc go, przygryzając, ssąc i pieszcząc. Drugim sutkiem zajmowała się prawa dłoń mężczyzny. Palce ściskały go lekko, napierały, tarły, powodując igiełki bólu, a zarazem przyjemności.
            Dżinsy ocierały się o jego erekcję, drażniąc nieprzyjemnie. Najchętniej już teraz by się z nich uwolnił, zarazem jednak przerażała go myśl o byciu przed mężczyzną nago.
            – Możemy obaj mieć dzisiaj trochę przyjemności, Sam. O ile tylko chcesz. Nic więcej oprócz tego czego sam będziesz chciał.
            Próbował wytrzymać próbę mierzenia się wzrokiem z mężczyzną. Nie podołał jej jednak. Nie był w stanie. Spuścił wzrok i czuł jak gorąco rozlewa się po jego ciele, znacząc najbardziej intensywnie policzki i klatkę piersiową.
            – Masz ten cholerny rumieniec również i tutaj.
            Czuł, że melodyjność głosu Gabriela, gdy wypowiadał to stwierdzenie, podziałała na niego. Dłoń, która spoczęła na jego klatce piersiowej przyspieszyła bicie jego serca. 
            – Jesteś piękny Sam i nigdy w to nie wątp. Nie wstydź się. – Czuły pocałunek wylądował na jego piersi. – Chodź do łóżka. Może nam być wygodnie. Na szybkie ekscesy mamy jeszcze czas. O ile tylko będziesz ich chciał, ale dzisiaj mamy tyle czasu ile tylko zechcemy.
            Nie opierał się, gdy został zaciągnięty do sypialni i powalony na łóżko. Podziałało to na niego. Pierwszy raz chęć by podążyć za pragnieniem wygrała z jego racjonalnym umysłem.
            – Sam, Sam, Sam, Sam. – Cicho wypowiadane przez Gabriela jego imię, powodowało co raz większy rumieniec na całym jego ciele. To było podniecające.

            I to go przestraszyło.

11 komentarzy:

  1. Szczerze nie spodziewałam się takiego powodu do ślubu.. Gabriel faktycznie spanikował. A Sam.. raz jest okej aby zaraz znowu mu coś nie pasowało. Chyba muszę się pogodzić z tym że on już taki jest. Ta kłótnia podziałała na nich zaskakująco dobrze. Doprowadziła od razu do godzenia ;)
    Rozkręcają się.

    W ogóle w którejś odpowiedzi na mój komentarz poleciłaś mi tekst Kim Dare.. chcę ci podziękować. Przeczytałam i bardzo mi się podobało ;)
    Pozdrawiam,
    Maruda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Czyli jeszcze udaje mi się chociaż trochę zaskakiwać ;) Pogodzenie wydaje się być ciekawą opcją :) Ale ja się dokładnie nie wypowiem :P
      Nie ma za co! Cieszę się, że mogłam coś polecić, tym bardziej jeśli ci się spodobało ;D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ah taki rozdział w urodzinki, idealny prezencik😁.
    Jej! kibicuję Gabrielowi obrobi jeszcze Sama napewno. Można jednak dostać białej gorączki od takiego zmiennego charakteru Sama, normalnie gorzej niż baba w ciąży😂.
    Pozdrawiam i do następnego😙
    ~kira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Spełnienia marzeń i radości :)
      Hahahaha. No cóż. Sam jest specyficzny :D
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Dlaczego Sam ma humorki jak baba ;_; ale przynajmniej nie odepchnął Gabriela :> I ja mam nadzieje że w następnym rozdziale ta scena łóżkowa zostanie dalej poprowadzona ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karoo, sama sobie zadaje to pytanie :D Hahahaha nic nie zdradzę :D Nic :P
      Do zobaczenia za tydzień!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Faktycznie powód ślubu mnie zdziwił. Ciekawy zwrot akcji. Trochę denerwują mnie humorki Sama. Raz jest dobrze, a potem on zamyka się w sobie. A tak przy okazji to mam ochotę ci coś zrobić za zakończenie rozdziału w takim momencie. Liczyłam na jakiś rozciągły opis sceny, a tu koniec.
    No cóż, pozostaje mi tylko nadzieja że w następnym rozdziale będzie kontynuacją tej nad wyraz ciekawej scenki.
    Życzę DUŻO WENY.
    Pizdrawiam, Sara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Saro!
      Bardzo się cieszę, że jeszcze czasem udaje mi się was zaskakiwać! Rozumiem doskonale, że humorki Sama cię denerwują, masz do tego pełne prawo!
      Pierwsza zasada: nie zabijać autora :P Bo wtedy nie będzie kolejnych części :D Ale uznam to za pochlebstwo ;)
      Dziękuję, wena się przyda :*
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Wow,
    nie spodziewałam się takiego szybkiego obrotu akcji, ale jak to mówią, największa namiętność pojawia się podczas gwałtownych emocji, a tych w związku Sama i Gabe nie brakuje ;)
    Poznaliśmy w końcu powód Gabe. Szczerze nie podejrzewałam sekretarki, pamiętam ją, jak przez mgłę z pierwszego rozdziału, ale już wtedy mi się nie podobała i miałam, co do niej dobre przeczucie.
    Mam nadzieję, że siostry nie przerwą sceny namiętności pomiędzy Samem i Gabem :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Cieszę się, że ci się spodobało :) Tak, jedno jest pewne :) Emocji u nich nie brak :D
      Ha! Taki też był cel! I wspomnienie o sekretarce tylko w pierwszym rozdziale ;)
      Co do przerywania lub też nie sceny namiętności - dowiesz się już za tydzień ;)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, no i poznaliśmy prawdziwy powód tego wszystkiego, ta kłótnia zadziałała pobudzająco... ale końcówka, chyba Sam nie wyskoczy teraz spanikowany i nie poleci do łazienki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń