niedziela, 27 sierpnia 2017

Rozdział 18

Witajcie! 

Przed wami kolejny rozdział. Bardzo dziękuję za wasze komentarze, działają na mnie bardzo motywująco :) 
Jedyne co mnie denerwuje, to że remont przeciąga się i przeciąga przez co za bardzo nie mam możliwości pisania :( 
Na szczęście mam mały zapas. Oby teraz nadgonić troszkę to czego nie napisałam. 
Do przyszłego tygodnia!

Rozdział 18

            Sam czuł się zazdrosny widząc jak Amanda i Garet poświęcają sobie uwagę. Chciałby kiedyś mieć taki związek. Być adorowanym, widzieć i dawać czułość, intymność. Odwrócił wzrok nie mogąc tego znieść. Nie potrafił tego poczuć do Gabriela. Nie był w stanie. Przełknął gulę, kształtującą się w gardle. Czuł się tak, jakby miał się udusić.
            – Jeśli mogę spytać ile jesteście ze sobą? – Zadał w końcu nurtujące go pytanie. Nie widział kobiety na ich ślubie.
            – Od dwóch lat. Nie byłam na waszym ślubie tylko dlatego, że się zatrułam i byłam w szpitalu.
            – Przykro mi.
            – Mnie też. Chciałabym to zobaczyć.
            Powstrzymał się od komentarza. Musiał mocno ugryźć się w język, by nic powiedzieć. Gabriel spojrzał na niego i ścisnął mocno jego rękę. Jak powinien to zinterpretować?
            – Garet oświadczył mi się w Nowy Rok. – Szeroki uśmiech kobiety mówił bardzo dużo. Widać było, że z tego powodu jest niezwykle szczęśliwa. – Byłam w szlafroku, cała blada, a on przede mną klęka. Myślałam, że sobie żarty ze mnie stroi.
            – Zawsze jesteś dla mnie piękna, niezależnie od tego jak wyglądasz. A ten dzień był dobry jak każdy inny. – Mężczyzna pocałował ją w usta.
***
            – Kocham ich, ale cholernie się cieszę, że już poszli. – Gabriel spojrzał na Sama i przyciągnął go w swoje ramiona. – Teraz lepiej. Jak minął dzień?
            – Kiepsko, ale teraz jest już lepiej. Też się cieszę, że poszli. Wiem, że to średnio miłe, ale patrzenie na całe to szczęście było już męczące.
            – Cieszę się. Mick jest zapatrzony w Cassandrę.
            – Chyba z wzajemnością, ale tego dowiem się za dwa dni.
            – Dlaczego? – Wydawało mu się, że kobieta powinna być jutro u nich.
            – Jutro się z nią minę, a nie chcę wydzwaniać i wypytywać.
            – Ah tak… – Silniejsze przytulenie tylko wywołało ciche parsknięcie w Samaelu, na co on sam również nie powstrzymał uśmiechu. – Chciałbyś oglądnąć jakiś film? Weźmiemy małe, będziemy je mieć na oku.
            – One już śpią Gabe! Jest po dwudziestej drugiej. Wcześniej rozrabiały, ale Margaret dała sobie z nimi radę.
            – Dobrze, że mamy ją i Cass. Weźmiemy je jutro na spacer, dobrze?
Kiwnął głową na tak i postarał się oprzeć wygodnie w ramionach Gabriela.
– To co, oglądniemy jakiś film?
            – Byle nie ckliwe romansidło bo wylądujesz na podłodze.
            – Ja i romansidło? Obrażasz mnie? – Przedrzeźniał się z mężem, widząc, że reakcja jest całkiem pozytywna.       
            – A jak? Nie lubisz romansideł? To źle! Bo ja uwielbiam!
            – Już ci wierzę…
 Parsknął śmiechem na widok miny Gabriela. – Wybierz jakąś komedię albo kryminał, zdaje się na ciebie. Ja muszę najpierw skoczyć do toalety i sprawdzę co u małych.
Dwie godziny później
            – Przypomnij mi, czy tam naprawdę było napisane, że to jest komedia? – Spojrzał na męża i otarł łzy płynące mu po twarzy.
            – Cholera, podobno tak. Przepraszam. Nie skupiłem się na tym, że obok jest wpisany dramat…
            – Captain Fantastic… Fantastyczny film, tylko…
            – Wiem, chodź do mnie Sam. Jak twoja ręka?
            – Boli, ale myślę, że to tylko stłuczenie. Nic poważniejszego, do wesela się zagoi.
            – Tak, zapewne tak. – Lekki uśmiech wykwitł na ustach Gabriela.
 Położył się i ułożył głowę na udach Gabriela. Już po chwili poczuł dłoń przeczesującą włosy, palce lekko głaszczące jego czoło, nos i powieki.
– Grosik za twoje myśli. – Słyszał głos męża, nie chciało mu się jednak otwierać oczu, czuł jak ciało zaczyna mu ciążyć i robi mu się przyjemnie ciepło.
– Nie wypłacisz się, nie chcesz ich poznać. – Ciepły palec przemknął przez środek jego czoła, wygładzając mu zmarszczkę.
– A co jeśli jednak chcę? Może najpierw powiem ci, co ja sobie myślę. Pragnę by takie chwile spokoju towarzyszyły nam częściej. Lubię z tobą przebywać i rozmawiać. Teraz twoja kolej.
– Dziwię się, jak to wszystko teraz wygląda. I że leżę spokojnie u ciebie na kolanach. A już najdziwniejsze jest to, że jest mi po prostu przyjemnie. – Nie spojrzał na Gabriela, ale ręka w jego włosach zamarła na chwile.
            – Cieszę się, Sam. – Cichy szept ukoił go jeszcze bardziej, nawet nie wiedział kiedy zasnął.
***
            W nocy Samael obudził się na kanapie, przykryty kocem, z poduszką pod głową. Była druga nad ranem, a któraś z dziewczynek płakała. Podejrzewał, że to  Mery. Podszedł do siostry i wziął ją na ręce. Sprawdził jej pieluchę, ta jednak była pusta, następnie poszedł przyszykować mleko z małą na rękach, ta jednak nie chciała ani kropli dla uspokojenia się. W końcu jednak zaczął do niej nucić kołysankę, którą nie tak dawno przypomniała mu przyjaciółka.
            – Był sobie król, był sobie paź i była też królewna… – Nie zdążył dokończyć utworu jak mała ponownie drzemała w jego ramionach, trzymając mocno jego palec. Chciała go mieć przy sobie. Uśmiechnął się, odkładając ją do łóżeczka, pogłaskał jej małe piąstki, pocałował ją w czoło, by zaraz potem pogłaskać po policzku. – Już jest dobrze króliczku, wszystko jest dobrze, możesz mnie puścić. Świat nie jest taki niebezpieczny, jak mogłoby się wydawać. Śpij królewno, żadna myszka cię nie zje, nigdy na to nie pozwolę. Śpij…
            Dopiero po chwili mała piąstka rozluźniła się lekko, dzięki czemu mógł wyciągnąć palec i skierować się do sypialni. Na palcach przemknął do łazienki, nie chcąc budzić Gabriela, wziął bardzo szybki prysznic i wrócił do pokoju. W świetle padającym z łazienki spojrzał na śpiącego męża i zapatrzył się chwilę. Obiektywnie rzecz biorąc był przystojny, nie jedna kobieta i mężczyzna zapewne odwracali za nim wzrok. Wiedział, że go odpycha, chciał zaznać w życiu czegoś jeszcze, czegoś… więcej. Tylko wciąż nie wiedział co by to mogło być. Miał ledwie ponad dwadzieścia lat. Wszystkie obowiązki spadły na jego głowę, a miał w planach chodzenie na imprezy, spotykanie się ze znajomymi, studiowanie. Nie to, co miał teraz.
            Wiedział, że nie powinien narzekać i docenić to, co ma, jednak… To wszystko było tak cholernie trudne. Gabriel nie był taki zły, jak na początku założył. Mógł wręcz powiedzieć, że mężczyzna troszczył się o ich trójkę, a licząc Cassandrę – nawet czwórkę. Jednak… Nie wiedział czy coś do niego czuje. Może trochę, w końcu żyli ze sobą, do tej pory spędzili kilka chwil przyjemności, a jednak… Czegoś brakowało. Nie wiedział jak to określić, to nie było to palące uczucie o jakim zawsze słyszy – potrzeba bliskości, czułości, opieki, ale też pożądanie. Nie czuł tego do Gabriela. Fakt, miło było mieć go blisko, ale nic więcej… I dlatego nie wróżył im żadnej przyszłości.
            W końcu zgasił światło i ruszył przez pokój do łóżka.
            – Myślałem, że już tego nie zrobisz, chodź spać. – Cichy głos Gabriela przyprawił go o stan przedzawałowy.
            – Nie strasz mnie! – Powiedział zduszonym głosem.
            – Nie chciałem, świeciłeś mi po oczach. Chodź do łóżka i idźmy spać, bo jutro będziesz ledwo żywy, jak zwykle.
            – Nie moja wina, że ty rano masz najwięcej energii. Ejj! – Pisnął cicho, gdy ramię Gabriela przyciągnęło go mocno do nagrzanego ciała.
            – Daj mi chwilę, a możemy pozbyć się twojego nadmiaru energii… – Cichy szept i lekki pocałunek na karku spowodowały, że włoski na jego rękach się uniosły. Teraz było intymnie. Cholernie intymnie. Nie czuł pożądania. W ogóle.
            – Ale, ale… Gabriel! – Kolejne pocałunki lądowały na jego karku i barkach. – Nie rób sobie ze mnie żartów. – Jęknął cicho, gdy mężczyzna musnął jedno, szczególnie wrażliwe miejsce.
            – To chyba nie wygląda jak żart, nie sądzisz? – Poczuł jak mężczyzna napiera na niego biodrami, jego wzwód ułożył się wygodnie między jego pośladkami.
            Obrócił się w ramionach Gabriela i starał się dojrzeć jego twarz w ciemności.
            – A co jeśli nie chcę nic więcej, niż chwile się potulić i iść spać?
            – To tak zrobimy. – Głos mężczyzny był pewny.
            – Skupiasz się na moich potrzebach, a co z twoimi? – Chciał wiedzieć co o tym wszystkim sądzić. Jak to co jest między nimi poukładać.
            – Na tę chwilę jestem w stanie je sobie odpuścić, ponieważ ważniejsze dla mnie jest to, byś mi zaufał.
            – Pytałeś wcześniej o czym myślałem… – zawahał się, ale po lekkiej zachęcie ze strony Gabriela, podjął się wypowiedzenia tego co chodziło mu wtedy po głowie – Chciałbym się z tobą potulić i… całować. Teraz, o ile… – Nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ na jego policzku wylądował pocałunek. Najpierw jeden, potem kolejny i kolejny. Gabriel całował każdy fragment jego twarzy, powodując w nim ciche westchnięcia. To było dobre, na tę chwilę to było bardzo dobre…
            Czekał na to, co miał do powiedzenia Samael. Na początku nie chciał się ujawniać z tym, że nie śpi, wiedział, że jak tylko mężczyzna wszedłby do łóżka, pewnie od razu by odpłynął. Światło padające od drzwi od samego początku drażniło jego przymknięte powieki, gdy tylko Sam je zgasił, podjął decyzję by przyciągnąć mężczyznę do siebie. Nie spodziewał się, że tak to się wszystko potoczy.
            Teraz jednak skupiał się na cichych jękach przyjemności płynących ze strony Sama. Mężczyzna chyba nie był do końca świadom jak bardzo wczepia się w niego podczas tego pocałunku. Tym razem to Samael dominował, muskał jego usta, kreślił językiem wzory, zachęcając jego język do zabawy. Czuł pobudzenie męża, nie chciał jednak na niego w żaden sposób naciskać, dlatego też pozostawił sprawy swojemu biegowi.
***
            Dwa dni minęły szybciej niż mogłoby się wydawać. W pędzie codziennych obowiązków Samael i Gabriel mijali się co chwile, co dla obu było dość frustrujące. Gdy Sam miał już wolne popołudnie, Gabriel musiał poświęcić się pracy ze względu na proces wydawniczy nowej książki. Jak Gabriel był wolny, to Samael miał nawał obowiązków. 
            Sam nigdy by nie pomyślał, że książka jest tak trudna w produkcji. Cały skład, łamanie, redakcja, korekta, współpraca z autorem, z drukarnią, z dystrybutorami, księgarniami, grafikami – podziwiał Gabriela, że był w stanie to wszystko uporządkować i rozdzielić pracę tak, by każdy czuł się zadowolony. Przez ostatnie dwa dni obserwował jak Gabriel rozporządza całym zespołem, nawet przebywając w domu, chcąc dopilnować terminów, które ustalili wspólnie z zespołem.
            Dzisiaj miał jednak wolne. Cassandra zajmowała się dziewczynkami, a on miał w końcu czas dla siebie. Ciągle wahał się czy iść na spotkanie z Maxem. Wiedział, że to była tylko kawa i nic więcej, jednak… I tak miał wątpliwości. Przebrał się w dżinsy i niebieską koszulę z długim rękawem. Przejrzał się w lustrze i skrzywił. Co on robił? Nie powinien iść.
            – Sam, pamiętasz, żeby umówić dziewczynki na szczepienie?
            – Tak, ale to dopiero jutro. Dzisiaj wychodzę.
            – Coś ważnego?
            Spojrzał na przyjaciółkę i zawahał się co odpowiedzieć. – Sam nie wiem. Nie wydaje mi się.
            – Nie brzmisz na zbyt pewnego siebie w tym momencie. A to źle wróży i dobrze o tym wiesz. – Cassandra oparła głowę o framugę i uśmiechnęła się do niego. – Chcesz mi powiedzieć jako przyjaciółce gdzie idziesz? Czy nie chcesz, bo stwierdzisz, że w ramach pracowniczej solidarności – doniosę na ciebie Gabrielowi?
            – Idę na spotkanie z Maxem. To przez niego się przewróciłem i robi to w ramach przeprosin.
            – Gabriel wie?
            I tu go przyłapała. Nie wiedział jak się zachować. Spojrzał w dół i potarł kciukiem o kawałek spodni, na których znajdował się jakiś okruch.
            – Czyli nie. Sam, co ty robisz? – Słyszał zaniepokojenie w jej głosie.
            – Nie wiem. Ale… chcę zobaczyć co mnie spotka. Gabriel mnie ze sobą zamknął. Nie wiem czy chcę się na to godzić.
            – Sam, rozumiem cię. – Cass podeszła do niego i pogłaskała go po ramieniu. – Zastanów się. Tak na poważnie. Czy on rzeczywiście cię zamknął? Wiem, że się złościsz, nie ogarniasz tego wszystkiego. Świat cię wkurza i masz serdecznie dość. Ale… Czy to na prawdę da ci szczęście? Czy na serio nic do niego nie czujesz? Zastanawiałeś się nad tym? Bo ja nie jestem taka pewna czy ty tak naprawdę go nienawidzisz.
            – Cass. Ja nie wiem już kim jestem. Pogubiłem się.
            – I teraz chcesz spowodować, że pogubisz się jeszcze bardziej. Wybór jednak należy do ciebie Sam. Ja mu nic nie powiem. Obaj jesteście moimi pracodawcami, ale to ty jesteś moim przyjacielem. Chcę dla ciebie jak najlepiej, jeśli uznasz, że to daje ci szczęście… To ja to zrozumiem, jest mi jednak przykro, że tak się motasz. Nie unieszczęśliwiajcie się nawzajem. On próbuje być dla ciebie. A ty dla niego? Pomyśl nad tym.

            Nim się obejrzał, przyjaciółki już z nim nie było.

9 komentarzy:

  1. Sam mnie irytuje. Nie wiem czy on odrzuca od siebie uczucie, które się w nim rodzi do Gabriela czy naprawdę nie ma nic między nimi. Powinien szczerze rozmawiać ze swoim mężem a nie ciągle uciekać. Oczywiście nie jestem za tym aby zmuszał się do uczucia, ale mimo wszystko jest teraz z Gabem, a to spotkanie z Maxem wygląda dla mnie jakby Sam chciał się sprawdzić. Sprawdzić czy poczuje coś do niego. A jeśli tak to co ? Zdradzi Gabriela? To by było najgorsze.. on byłby najgorszy. Według mnie nie próbuje nawet. Widzi, że Gabe jest dla niego dobry i się stara, a on mimo wszystko chce czegoś więcej. Naczytał się książek i pewnie szuka jakiegoś gorącego uczucie od pierwszego wejrzenia. Ehh.. nie wiem co o tym myśleć. Nie pamiętam też co jeszcze chciałam napisać.. bo na pewno coś było. No trudno. Podsumowując uwielbiam Gabriela, a Sam mnie wkurza.

    Maruda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się w końcu wyjaśni ;) Tak, Sam chciałby czegoś więcej ponieważ tak do końca nie wie czego powinien się spodziewać po małżeństwie. Nie przeszli normalnej fazy związku, poznawania się itd. Od razu zostali małżeństwem.

      Usuń
  2. Kurczę, było dobrze, widać że Gabriel się stara i chce żeby to jakoś funkcjonowało. Sam mnie zaczyna wkurzać, tak szczerze mówiąc. Nie podoba mi się ta sytuacja z Maxem, czuję że Sam mógłby zrobić coś głupiego, coś co by zraniło Gabriela (a przecież on się tak stara). A jeśli zakocha się w nich obu? To w ogóle będzie tragiczna sytuacja. Nie wiem, zobaczymy w praniu. Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, ze Sam cię wkurza! Masz rację! Zakochanie w dwóch osobach na raz będzie straszne! Niestety takie rzeczy się zdarzają. Wena się przyda. Całe pokłady weny, a nawet jeszcze więcej!

      Usuń
  3. Sam jest dziwny. Rozumiem, że wszystko zwaliło się na niego w jednym momencie, no ale minęło już trochę czasu, więc mógłby się bardziej określić, tym bardziej, że Gabe bardzo się stara, a on nic. Teraz to żal mi Gabriela, choć na początku opowiadania żałowałam Sama.
    Mam nadzieję, że Cass uświadomiła coś Samowi, przed jego spotkaniem z Maxem.
    I jak to Sam nie czuje pożądania do Gabe?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa interpretacja tego jak się zachowuje Sam :)
      No.. Nie czuje :P Ale to temat na inny rozdział ;)

      Usuń
  4. Myślałam że Sam się jako tako ogarnął z uczuciami do Gabriela, a tu widać że nie ;_; i niech zaprzestanie jakieś potajemne spotkania, bo znając życie to pójdą do jakieś kawiarni obok której całkowicie przypadkiem będzie przechodził Gabriel i wiadomo co wtedy będzie :x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znając życie pewnie masz rację ;) Ale jak to w praktyce będzie to się jeszcze okaże ;)

      Usuń
  5. Hej,
    mam nadzieję, że z Maxem to jednak znajomymi będą... jak widać to Gabriel bardzo się stara...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń