niedziela, 20 sierpnia 2017

Rozdział 17

Witajcie kochani!

Zapraszam was na kolejny rozdział :)

Rozdział 17

            Samael budził się powoli. Było mu ciepło i przyjemnie, co ostatnimi czasy zdarzało się doprawdy rzadko. Chciał zawinąć się jeszcze szczelniej kołdrą. Zanim jednak to zrobił, poczuł na ramieniu, a następnie na karku lekki pocałunek.
            – Wstawaj Sam, idziesz do pracy. – Cichy szept Gabriela przy jego uchu wywołał w nim dreszcz.
            – Najchętniej powiedziałbym jeszcze pięć minut. – Wymruczał sennie i ziewnął głęboko, rozciągając pod kołdrą całe ciało.
            – Wiesz, że jak się budzisz to mruczysz? I przeciągasz się jak kot. – Dopiero teraz poczuł jak blisko niego jest Gab. Ciepła dłoń mężczyzny spoczywała na jego brzuchu, głaszcząc go delikatnie. Ich nogi były ze sobą splątane, a górna część klatki piersiowej spoczywała przy jego plecach.
            – Chyba jak każdy. – Wymruczał sennie. Naprawdę najchętniej by jeszcze pospał. Walczył sam ze sobą, nie poddając się upragnionej drzemce. W tym  momencie jego umysł dryfował między jawą a snem.
            – Nie. – Zaprzeczył na stwierdzenie Samaela, że jest jak każdy. Tak je zrozumiał. Po ich wczorajszej rozmowie, a może właściwie monologu, wydawało mu się, że jego mąż się rozluźnił. Nie zewnętrznie, ale nie mógł na to znaleźć lepszego określenia. Nie miał już tego wrażenia, że zbliża się do kogoś najeżonego. – Liz i Mery przespały większą część nocy. Jesteś naprawdę zmęczony skoro ich nie słyszałeś. – Szybki obrót Samaela w jego ramionach wywołał uśmiech na jego twarzy. Zaskoczenie widoczne na twarzy męża tylko dodatkowo go rozbawiło.
            – Żartujesz? Rzeczywiście nie przypominam sobie, żebym wstawał…
            – Nie zrobiłeś tego – przerwał mu. – Trzeba je było nakarmić, a Liz dodatkowo zmienić pieluchę, teraz śpią dalej. Dość szybko się uspokoiły.
            – Wiedziały, żeby nie budzić brata.
            – Tak, wiedziały. – Złożył lekki pocałunek na policzku Samaela. Mężczyzna poruszył się przy nim niespokojnie i już po chwili wiedział, co poczuł jego mąż.
            Zassał lekko oddech po tym jak jego dłoń spoczywająca pod pościelą, otarła się o wzwód Gabriela. Spojrzał na męża, skupił się na lekko przygryzionej wardze i zastanowił się nad tym, na co chce sobie pozwolić. Nie wiedział która jest godzina, ile ma czasu do wyjścia, skupił się na tym, co było tu i teraz.
            Tym razem świadomie ułożył dłoń na wzwodzie Gabriela, pocierając go lekko przez bieliznę i spodnie od piżamy. Usatysfakcjonowały go nagle rozszerzone źrenice mężczyzny. Puścił członek i skierował swoją dłoń ku górze, by móc odgiąć materiał spodni i bielizny i schować pod nie dłoń.
            – O kurwa. – Chrapliwy dźwięk wydobył się z ust Gabriela.
            Nie odzywał się, cały czas patrzył w oczy męża, eksperymentując z jego ciałem. Pieścił czubkiem dłoni główkę, co jakiś czas przejeżdżał kciukiem po szczelince z której wydostawały się pierwsze krople preejakulatu.
            Zaczął przesuwać lekko dłonią po erekcji mężczyzny. W tym jednak przeszkadzał mu materiał, zapierający się na ręce.
            – Zsuń spodnie Gab – powiedział cicho, sam do końca nie wierząc w to co robi.
            Nie omieszkał spełnić prośby Samaela. Mężczyzna nadal go pieścił, gdy on podniósł lekko biodra i zsunął ubranie z bioder. Nie mógł powstrzymać jęku wydobywającego się z jego ust, gdy ręka Sama od razu przyspieszyła. Oparł czoło o ramię męża czując jak fale przyjemności przebiegają po jego ciele. Z jego ust wymykały się jęki, drżenia przechodziły przez całe ciało.
            Również i swoje bokserki zsunął niżej, chcąc dostać się do pobudzonego członka. Odrobinę podobało mu się to, jak Gabriel na niego reagował, że czuł jego drżenia na swoim ramieniu. Usta pieszczące jego klatkę piersiową. Zsunął dłoń i pogładził swój członek, który zaczynał powoli pulsować. Nie mógł powstrzymać jęku wydobywającego się z ust.
            Uniósł gwałtownie głowę, patrząc na Samaela, nie mógł się powstrzymać i odsunął kołdrę spoczywającą na mężu i jego oczom ukazał się wspaniały widok.
            Sam pieścił się powoli dłonią, nie w celu zaspokojenia, ale pobudzając za każdym razem wrażliwy organ. Czuł jak na ten widok jego ciało zadrżało i jak spełnienie buduje się w jego ciele. Biodra pracowały w rytm dłoni Samaela poruszającej się na jego erekcji. Jęki wydobywały mu się z ust bez kontroli, zacisnął dłoń na kołdrze chcąc jeszcze chwile powstrzymać się przed orgazmem. Nie udało mu się to jednak i kilka sekund później sperma zdobiła dłoń i brzuch Samaela.
            Widział jak jego mąż na to uczucie zaczyna się rumienić. Jeszcze nie wiedział jak sobie w takiej sytuacji radzić, on jednak nie miał oporów przed tym, by sięgnąć po chusteczkę i mu ją podać. Gdy tylko Sam wytarł się z jego spermy, bez pardonu popchnął go tak by mężczyzna opadł na plecy.
            – O co ci chodzi? – Może jego zachowanie nie było bardzo delikatne, ale nie chciał dawać mu czasu do namysłu.
            Pochylił się nad biodrami Samaela i zassał się na jego erekcji.
            – Ja pierdole!
            Potraktował to jako komplement. Biodra mężczyzny wystrzeliły do przodu, zdołał się w porę wycofać, więc nie zdarzyło się tak, że zakrztusił się jego erekcją. Wysunął główkę z ust i ją oblizał. Ułożył dłoń na długości Samaela i zaczął ją pieścić, drugą dłoń skierował ku jądrom, dopiero wtedy ponownie zaczął lizać i ssać erekcję mężczyzny.
            Czuł jak całe ciało Samaela drży, nie sądził, żeby jego mąż był w stanie długo wytrzymać. Zassał się jeszcze kilkukrotnie na główce, liżąc ją naprzemiennie, wsadził czubek języka w szczelinkę i skupił się na lizaniu żyły biegnącej po spodniej części erekcji.
            Kropelki preejakulatu pojawiały się coraz częściej, dodatkowo nawilżając erekcję mężczyzny. Jęki wydobywające się z ust Samaela były dla niego doskonałe. Chciałby ich posłuchać w trochę innej sytuacji, na to jednak przyjdzie jeszcze czas.
            Zsunął się niżej i polizał jądra mężczyzny, by następnie polizać całą długość erekcji. Samael drżał, zaciskał dłonie na pościeli,  biodra pracowały we współpracy z jego ustami. Po kilku sekundach, gdy zassał się na główce a potem wsunął erekcję jeszcze głębiej w gardło, przełykając przy tym poczuł jak spełnienie Samaela wypełnia jego usta.
            Mężczyzna oklapł na łóżku, a on nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Tak, to stanowczo był miły początek dnia.
***
            – Kurwa! Kurwa mać! – Samael przeklinał pod nosem wybierając numer do Gabriela. Mieli się spotkać ze swoimi przyjaciółmi, a on nawalił. Jak zwykle. Na dodatek trzech jego pracowników nawaliło się tak, że powinien wezwać chyba pogotowie.
            – Sam? – Nawet się nie zorientował, że Gabriel odebrał telefon. – Milczysz, coś się stało?
            – Przepraszam. – Głos mu się załamał z całej tej wściekłości, którą odczuwał. Nie był jednak w stanie powiedzieć nic więcej.
            – Za co kochanie?
            – Spóźnię się. Najprawdopodobniej dość dużo. Cała ta budowa to jedno wielkie nieporozumienie. Jeszcze najprawdopodobniej zwolnię trzech pracowników bo się nawalili jak stodoła. Nawet nie napili, oni po prostu leżą urżnięci w trzy dupy i mają czelność coś mamrotać pod nosem. – Wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego.
            – Nie przejmuj się. Garet też poprosił o przełożenie. A nawet jeśli to są rzeczy ważne i ważniejsze, czasem takie sytuacje się zdarzają. Odeślij ich do domu Sam. Nie warto z nimi dzisiaj gadać.
            – I nie zamierzam, tylko… tak cholernie mnie to wkurzyło. – W końcu zaczął mówić o tym jak się czuje, bo inaczej w końcu zwariuje trzymając wszystko w sobie.
            – Nie dziwię się. Załatw to wszystko w swoim tempie, a potem wracaj do domu.
            – Dzięki. Spróbuję na nich nie wrzeszczeć.
            – Jutro możesz. Jak najbardziej. Przy kacu to będzie bolesna kara.
            – O jakim kacu ty mówisz…
            Pół godziny później zmierzał do domu spokojnym krokiem. Próbował się wyciszyć. Wiedział, że wszystko będzie przygotowane, że tak naprawdę będzie musiał ograniczyć się do roli miłego gospodarza. Zanim to jednak wcieli się w tę rolę – powinien wziąć prysznic.
            Odetchnął głęboko, licząc w myślach do trzech i wypuszczając powietrze ponownie „na trzy”. Odetchnął tak jeszcze kilka razy. Stresował się tym spotkaniem, wiedział, że od niego będzie zależało to, jak potoczą się relacje z przyjaciółmi Gabriela.
            Kopnął większy kamyk leżący w żwirowanej alejce i potknął się o czyjąś nagle pojawiającą się nogę. No tak, przecież ten dzień nie może go oszczędzić.
            – Kurwa! – Warknął głośno i spojrzał na faceta przez którego się potknął. Miał słuchawki na uszach i przymknięte do tej pory oczy.
            – O cholera! Przepraszam, nie widziałem cię! – Mężczyzna podał mu rękę i pomógł mu się podnieść. Obejrzał szybko dłonie, które były poharatane od żwiru, bolała go ręka, na którą najbardziej upadł. Miał tylko nadzieja, że to nic poważnego.
            – Bo miałeś zamknięte oczy. Uważaj jak wystawiasz nogi. – Warknął do niego. Nie zamierzał być dzisiaj miły. Nie dla mężczyzny przez którego upadł.
            – Okej, sorry. – Facet podniósł dłonie w obronnym geście do góry. – Jestem Max, a ty?
            – Sam. – Spojrzał na niego podejrzliwie. Był wściekły i pewnie nie traktował tego mężczyzny obiektywnie, ale na tę chwilę miał to gdzieś.
            – Dobra Sam. Może w ramach rekompensaty pójdziemy na kawę?
            – Sorry, nie, nie dzisiaj. Spieszę się i wszystko się pieprzy. – Widział wzrok Maxa na sobie i pierwszy raz od dawna czuł się połechtany. – Musze lecieć. Następnym razem, serio, patrz jak wystawiasz nogi. Cześć. – Ruszył przed siebie, po chwili jednak poczuł dłoń na swoim przegubie.
            – Czekaj! Powiedziałeś nie dzisiaj, ale kiedy indziej już tak, prawda? Pasuje ci spotkanie za dwa dni?
            Zmierzył mężczyznę stojącego przed sobą, następnie spojrzał mu w oczy. Zawahał się co zrobić, poczuł zawirowanie w swoich myślach.
            – Dobrze, niech będzie za dwa dni. O siedemnastej, tutaj.
***
            Dotarł do domu spóźniony dobre piętnaście minut.
            – Przepraszam, dzisiaj wydarzył się stos różnych rzeczy i nie miałem jak dotrzeć wcześniej. Cześć, jestem Samael. – Podał rękę najpierw dziewczynie Gareta
            – Amanda. – Jej ciepły uśmiech był bardzo sympatyczny. Była taka… Normalna, ciepła.
            – Mick. – Młody mężczyzna, o jeszcze ostrzejszych rysach twarzy niż Garet uścisnął mu rękę. Cholera, był seksowny i wiedział o tym. Garet – będąc starszym bratem był bardzo przystojny, ale jego brat miał jeszcze więcej „tego czegoś”, czego nie potrafił określić.
            – Czekamy jeszcze na Cassandrę. Coś jej wypadło i będzie pół godziny później.
            – Nie ma problemu. Dacie mi pięć minut na szybki prysznic? Chciałbym ładniej pachnieć.
            Gabriel spojrzał na niego. Widział uczucie kłębiące się w jego oczach, odwrócił wzrok i poczuł jak się rumieni. – Zaraz wracam. – Dodał i pobiegł szybko na górę. W sypialni zrzucił z siebie ubranie i udał się pod prysznic. W ekspresowym tempie namydlił swoje ciało, spłukał się pod gorącą wodą i nagi wyszedł do sypialni.
            – Cholera! – Zaklął widząc przed sobą Gabriela.
            – Chciałem ci tylko powiedzieć, że za dziesięć minut będzie obiad. Cass już prawie jest na miejscu.
            – Dzięki – W czystym odruchu zasłonił się na wysokości krocza.
            – Mick jest zestresowany. Rok temu rozstał się ze swoją partnerką i od tego czasu nie udaje mu się z nikim związać.
            – Wiesz, że to nie ode mnie zależy. – Odwrócił się od męża i wciągnął bokserki.
            – Co ci się stało w ręce?
            – Przewróciłem się. Upadłem na rękę i trochę spuchła. Boli jak jasna cholera.
            – Pokaż. – Wziął obie dłonie Sama w swoje i spojrzał na oba nadgarstki. Prawy był wyraźnie podpuchnięty, a mężczyzna miał trudności z wygięciem dłoni.
            – Auu. Nie aż tyle. – zasyczał na Gabriela, gdy ten zgiął za bardzo jego dłoń.
            – Przepraszam. Chyba będziemy musieli jechać z tym do lekarza.
            – Nie teraz. Najpierw kolacja. Zajmijmy się naszymi przyjaciółmi, czasem szczęściu trzeba dopomóc. – Dokończył szybko ubieranie, starając się nie nadwyrężać dłoni.
***
            Samael śmiał się głęboko z żartu opowiedzianego mu przez Micka. Spojrzał spod zmrużonych powiek na Cassandrę, która również nie mogła powstrzymać śmiechu.
            Gabriel i Garet siedzieli nieźle wkurzeni na swojego przyjaciela, a zarazem formalnego i nieformalnego brata. Opowiadał historię z ich dzieciństwa, która dla obu mężczyzn była dość krępująca. Mick, a właściwie to David, miał dar odgrywania w sposób komiczny tego co chciał opowiedzieć.
            – Nie mogę więcej, już nie mogę. – Cassandra płakała ze śmiechu, jedną ręką trzymała się za brzuch, a drugą ocierała łzy płynące po twarzy. Mick uśmiechnął się do niej szeroko.
            – I tak to z nami było. Oni zawsze wpadali w tarapaty…
            – A ty na nas kablowałeś. Prawie nic się nie zmieniło. – Dodał Gabriel i uścisnął dłoń Sama, którą trzymał prawie od początku spotkania, gdy tylko skończyli jeść.
            – Cass, poszlibyśmy na spacer? – Zapytał mężczyzna, skupiając całą swoją uwagę na kobiecie.
            – Hm, jasne. – Widział jak jego przyjaciółka się zarumieniła od spojrzeniem mężczyzny. Zresztą przez cały wieczór starał się nie spuszczać jej z oka. Adorował ją, a on pierwszy raz widział Cassandrę tak milczącą i zawstydzoną.
            Rozmowy nadal toczyły się przy stole do czasu opuszczenia przez dwójkę zainteresowanych domu Samaela i Gabriela.
            – No w końcu! To było trochę już dziwne! – Wykrzyknął Garet. – Cholera! Nie chcę w przyszłości patrzeć jak mój brat próbuje flirtować i umawiać się na randki.
            – Wiedziałem, że to cię wkurzy. – Gabriel zaczął śmiać się na widok miny Gareta. – Tak, tak,  wiem, że mnie kochasz.
            Nie mógł powstrzymać się od śmiechu widząc przekomarzania obu mężczyzn. Amanda również zaśmiewała się z ich rozgrywek.
            – Widać, że możecie ze sobą konie kraść. Jestem ciekawa ile jeszcze takich zawstydzających historii może opowiedzieć twój brat, kochanie. Podejrzewam, że kolejne uroczystości i spotkania będą niezwykle… urocze jeśli będziesz się tak pieklił. – Kobieta musnęła policzek Gareta i wyprostowała się w krześle.         
            Ich związek nie był napastliwy, nie całowali się nadmiarowo, ich gesty były delikatne, czułe. Widząc ich, czuł się zazdrosny. Chciałby tak mieć z Samaelem. Małe gesty, symbole, czułość, opieka i intymność. Potrzebowali na to czasu, a przynajmniej taką miał nadzieję.

            Cholerną nadzieję. Nie chciał by Sam ciągle go odrzucał. On też miał swoje uczucia.

7 komentarzy:

  1. Co za Max?
    Dlaczego Sam nie powiedział od razu, że ma męża? Tym bardziej po tym co zdarzyło się w sypialni? Nie rozumiem go. Mam nadzieję, że nie zniszczy tego, co zaczęło między nim a jego mężem zakwitać.
    Mam nadzieję, że Cass odnajdzie szczęście u boku Davida :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)
    P.S Ile planujesz rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max :D Po prostu Max.
      Jak to się dalej potoczy... Nie wiem. Nie wiem. Nie pomogę ;)
      Co do planowania rozdziałów... Najpierw planowałam 15. Po tym jak przekroczyłam 15, planowałam 20. Po tym jak już "stuknęło" 20, zaplanowałam 25. Teraz, przede mną 25 rozdział do napisania, więc podejrzewam, że prędzej 30 :D Ale jak w praktyce to będzie... To nie wiem :D

      Usuń
  2. Coś czuję, że ten Max nieźle namiesza i że Sam trochę popłynie. Chociaż dalej trzymam kciuki żebym się myliła xD
    Współczuję Gabrielowi, bo sporo straci przez nich nerwów. Super rozdział. Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy namiesza to jeszcze nie wiem ;) To się jeszcze wszystko okaże ;)
      Wena się przyda! I czas! Bardzo się przyda ;)

      Usuń
  3. Mówiłam że lada rozdział coś się namiesza q.q Lecz po tym jakże owocnym poranku nie moge się gniewać o to :> ale w następnym rozdziale już moge jeśli będą jakieś zdrady zdradzieckie D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, przepraszam! Nie chciałam :D Samo się tak porobiło :)
      Hahahaha. Nie gniewaj się o nic. Nie ma o co ;)

      Usuń
  4. Hej,
    rozdział wspaniały, ale co to za Max? ech czemu Sam nie powiedział, że ma męża? powinien od razu o tym powiedzieć i zaznaczyć, że żaden romans nie wchodzi w grę... no i ta scena w sypialni... a Cass i David trzymam kciuki aby się udało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń