niedziela, 7 maja 2017

Rozdział 2

Hej kochani! 
Nie spodziewałam się, że rozdział 1 przeczyta 247 osób! O wow! Dziękuję! 
To jedyne co mi się ciśnie na usta. 
W związku z niedawną sytuacją o której wam wspominałam, a mianowicie o próbie przywłaszczenia sobie mojego tekstu, chciałabym was poinformować, że jedynym moim "oficjalnym" kontem na wattpadzie jest klik.
Wiem, że niektórzy z was lubią ten portal, ponieważ podobno można na nim czytać bez dostępu do internetu. Czy to prawda? Nie wiem :D Ale tak słyszałam :). 
Na wszystkie komentarze staram się odpowiadać do soboty, jeśli dzieje się inaczej - informuje o tym :) 
To chyba tyle. Dziękuję raz jeszcze :)
I zapraszam :)

P.S. Próbuję ogarnąć sposób publikacji, tak by był dla was najbardziej czytelny. Czy teraz jest lepiej niż w zeszłym tygodniu? Dzięki za informacje!
Rozdział 2
Gabriel Barnes siedział nad planem wydawniczym na najbliższe pół roku. Nie mógł się jednak skupić na dokumentach, które miał przed sobą. Jego myśli zaprzątały zupełnie inne problemy.      
            Był wściekły. Jego sekretarka odeszła z firmy, z nieznanych mu przyczyn. Na dodatek miał opóźnienia na budowie. Robotnicy nie pojawiali się już drugi tydzień na placu, a do dokończenia projektu niewiele brakowało. Sam poniósł już straty finansowe, a właściciel firmy jest mu winien prawie siedemset tysięcy. Zgodził się na tak durny kontrakt, a teraz na dodatek nie potrafił dotrzymać terminu.
            Takie niechlujstwo doprowadzało go do szału. Nienawidził takich ludzi, dodatkowo nie miał do właściciela firmy żadnego numeru. To powodowało, że stan wściekłości wciąż i wciąż się utrzymywał. Wszystkim zajmowała się jego sekretarka, która - nie wiedzieć czemu - część firmowych wizytówek, wzięła ze sobą. Było to dla niego nie do pomyślenia.
            Stukał nerwowo palcami o blat stołu. Nic ostatnio nie szło po jego myśli, na dodatek książki, które miały być już gotowe okazały się jednym wielkim gównem, bo ktoś w drukarni się pomylił. A niczego bardziej nie cierpiał jak przekładania premiery bestsellera. Kilka dni opóźnienia generowało ogromne straty.
            Musiał koniecznie skontaktować się z właścicielem firmy budowlanej. Zanim to zrobi, będzie musiał wyszukać informacje w Internecie. Dawno tego nie robił, - miał od tego ludzi. Teraz jednak usiadł przy biurku, odsunął kilka wydrukowanych rękopisów,otworzył laptopa i włączył przeglądarkę. Już po chwili dzwonił pod wyszukany numer.
            – „Abonent czasowo niedostępny…” – wyłączył komunikat zanim zdążył wybrzmieć do końca.
            – Niech to wszystko szlag trafi! – Rzucił telefon na stół tak, by ten, ten zatrzymał się na przesuniętych wcześniej rękopisach. Wsunął dłonie we włosy i przeciągnął mocno po nich palcami.
***
            Po trzech godzinach pracy, Gabriel stwierdził, że chyba gorzej być nie może. Nowy budynek firmy jeszcze nie został ukończony. Na dodatek miał do odebrania na poczcie kilka dokumentów, bo listonoszowi nie chciało się pojechać windą na górę. A on nie miał komu tego zlecić. Odzwyczaił się od tego, by samemu chodzić po pocztę. Nie był samolubnym dupkiem, ale skoro Kristine odbierała pocztę firmy, mógł jej to zlecić. Teraz zastanawiał się czy przypadkiem, prócz wizytówek, nie przejęła innych jego dokumentów.
            Być może posuwał się za daleko, wyciągając takie wnioski, jednak po tym co zastał w biurze po jego opuszczeniu przez kobietę, nie dałby sobie ręki odciąć za jej uczciwość.
W tym momencie miał serdecznie dość tego popieprzonego dnia. Spojrzał na zegarek i stwierdził, że wyjątkowo może udać się wcześniej do domu. Czuł się jakby cały jego świat obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni.
            Gdy wróci… Będzie musiał chociaż na chwilę się położyć. Odetchnąć po tym dniu, który od samego początku układał się niefortunnie.
            Wezwał do siebie jedną z pracownic, pracujących w dziale rekrutacji.
            – Dzień dobry szefie, czy coś jest potrzebne?
            – Dzień dobry Meggie – zawsze starał się pamiętać imiona wszystkich swoich pracowników – czy mogłabyś mi znaleźć kogoś za Kristine? W trybie pilnym?
            – Nie ma sprawy, obowiązki takie jak wcześniej?
            – Dokładnie takie same.
            – Hm… Znalezienie kogoś w ciągu tygodnia może być trudne… Szefie, powiem wprost. Mam koleżankę, kończy aktualnie studia z literaturoznawstwa i wiem, że szuka pracy. Jest dobra w segregowaniu dokumentów.
            – Umów ją na jutro. Dzisiaj musze wyjść wcześniej z pracy, a rozumiem, że ty nie możesz przeprowadzić jej rekrutacji.
            – Dzięki szefie, już zaraz do niej zadzwonię. Na którą godzinę ją umówić?
            – Jutro o dziesiątej mam spotkanie z nowym autorem, więc najlepiej, żeby była tu na dwunastą. Do tego czasu powinienem zakończyć omawianie wszystkich szczegółów.
            – Dobrze, za chwilę zadzwonię z potwierdzeniem czy będzie. – Kiwnął jej głową i podziękował, po czym poszedł z nią do gabinetu obok, przekazując jej dokumenty dla działu. Zaraz po tym napił się małej kawy i wyszedł z pracy.
            Będąc już w domu Gabriel zastanawiał się nad tym jak mógłby rozwiązać wszystkie swoje problemy. Powinien jeszcze raz spróbować skontaktować się z właścicielem firmy, a jeśli to mu się nie uda, będzie musiał do niego pojechać. Nie podobało mu się to, mężczyzna stał się wobec niego nierzetelny. A tego Gabriel doprawdy nienawidził.
***
            Sam miał ochotę walić głową w ścianę. Pojawił się w siedzibie firmy i nie wiedział w co wsadzić dłonie. Nie spodziewał się, aż tylu dokumentów. Sytuację pogorszył fakt, że ojciec dbał sam o większość dokumentów, więc nawet nie miał kto go poinformować o tym czym powinien zająć się jako pierwszym.
            Musiał zdać się na intuicję i na swoją wiedzę o tacie. Najpierw przejrzał szuflady biurka, chcąc zobaczyć co w nich jest, sprawdzając czy to właśnie nie tam, wkładano wszystkie najważniejsze, aktualne dokumenty.
            Na widok szklaneczki do whisky i samej butelki, stwierdził, że chyba sam się napije, bo ciężko było mu wziąć się do przejrzenia tego gabinetu, nie wspominając o zajęciu się wszystkim.
            Siostry zostawił w malutkim gabinecie obok, spały słodkimi snami po spacerze na chłodnym powietrzu. Tylko to powstrzymało go przed sięgnięciem do butelki. Zaraz po biurku, przejrzał regały i znajdujące się na nich segregatory, większość nazw nic mu nie mówiła. Miał nadzieję, że jeśli tylko wezwie do siebie kierownika budowy, ten wytłumaczy mu jakie aktualnie projekty wykonują, na jakiej zasadzie to wszystko funkcjonuje. Modlił się o to, by jego ojciec przekazał mu chociaż część informacji związanych z funkcjonowaniem firmy. To by mu bardzo pomogło.
            Dopiero w ostatniej szafie na dokumenty znalazł coś, co mogło go zainteresować. Wczytał się we wszystkie znajdujące się w segregatorze dokumenty i miał ochotę przeklinać na czym świat stoi. Jak on się z tego wybroni?
***
            Gabriela obudził wibrujący na stole telefon. Nie dość, że nastawił drzemkę tylko na czterdzieści pięć minut, to jeszcze ktoś mu ją przerywał. Rzadko kiedy pozwalał sobie na to by położyć się w dzień, musiał być naprawdę wykończony. Tak jak dzisiaj.
            – Słucham. – Zawarczał do słuchawki, nie był miły, mało osób miało jego prywaty numer telefonu.
            – Dzień dobry, czy rozmawiam z panem Barnesem?
            – Z kim mam przyjemność? – Powstrzymał się przed byciem nie miłym. Z jakiegoś źródła ten młody człowiek, jak rozpoznał po głosie, miał jego telefon.
            – Samael Lockwood z tej strony. Czy… Ma pan chwile by porozmawiać na temat pańskiej budowy? – No to jego zagadka się rozwiązała. Tym razem musiał jednak rozmawiać z synem.
            – Tak, słucham? – Nie zamierzał mu tego ułatwiać, może w innych okolicznościach.
            – Ehm… – Po głosie chłopaka słychać było, że jest niepewny tego co ma mu przekazać. – Przepraszam, że dopiero teraz się do pana odzywam, jednakże… Zaistniały niespodziewane okoliczności. Chciałbym również przeprosić za niedokończenie budowy na czas, zgodnie z zawartą umową. Czy mógłbym się z panem spotkać i jakoś to omówić?
            – Zapraszam jutro o trzynastej trzydzieści, będę na pana czekać.
            – Oczywiście, pojawię się na miejscu.
            Gabriel nie był zaskoczony poproszeniem o spotkanie. Jego ojciec miał dużo do stracenia, a młody najprawdopodobniej będzie próbował to w jakiś sposób rozegrać. Zastanawiające było dla niego tylko to, w jaki sposób to się stanie.
            Nie miało już sensu to, by iść spać, ponieważ wiedział, że i tak w tym momencie nie zaśnie. Nie oszukiwał się, że będzie inaczej. W planach miał przeczytanie rękopisu - mógłby sobie to odpuścić, zatrudnić stos ludzi, którzy podejmowaliby za niego decyzję, nadal jednak czytał taką ilość rękopisów, na jaką miał czas.
            Dzisiaj planował zająć się pewnym tekstem obyczajowym. Już pierwsze zdania tej powieści go zaintrygowały, rozbudziły jego ciekawość, co nie zdarzało się często, a nie miał czasu na to by przeczytać jej jeszcze więcej. Dlatego też planował spędzić nad nią całe popołudnie i wieczór, mając nadzieję, że jakimś cudem uda mu się przeczytać ją do końca. Mimo tego, że czytał dość dużo, robił to stosunkowo wolno. Przeczytanie stu stron zajmowało mu od dwóch do dwóch i pół godziny. Jak na człowieka, który zajmował się szeroko rozumianą literaturą, było to, jak sądził, niezwykle powolne tempo. Zarazem jednak mógł delektować się rękopisami przesyłanymi przez znanych mu już autorów, czy też świeżych adeptów sztuki pisarskiej.
            Miał pewną swoją słabość, o której wiedziało wielu ludzi z branży - lubił dawać szansę młodym twórcom, którzy mieli odwagę wysłać do wydawnictwa swoją pierwszą książkę, czy choćby jej kilka rozdziałów.
            Nie rozumiał praktyki wysyłania zaledwie kilku części swego tekstu. Inni wydawcy woleli taką praktykę, jakby na takim skrawku można było się poznać. Nieraz dobre książki zaczynały się od jakiejś dalekiej strony, a akcja zaczynała rozwijać się coraz szybciej i prężniej.
            Właśnie takie teksty lubił najbardziej, zaskakiwały, intrygowały go swą nieśmiałą rozbudową akcji - by nagle  odsłonić perłę, której mało który poczytny aktor by się powstydził.
            Wiedział, że jego redaktorzy, często czytali początek, środek i zakończenie. Nie mógł mieć im tego za złe, ponieważ sam tak kiedyś zaczynał. Oprócz tego… ciężko było przeczytać 30 manuskryptów dziennie. Część z jego pracowników zabierała pracę do domu. Nie z tego powodu, że nie mogli wyrobić się z pracą, a dlatego, że jakiś tekst tak bardzo ich zaciekawił, zainteresował. Wiedział, że mają różny gust, zdawał się na nich, ponieważ właśnie dzięki temu mogli wykazać się taką różnorodnością w swojej ofercie.
            Właśnie dlatego często jego wydawnictwo zdobywało nagrody. Potrafił zatrudnić dobrych ludzi, którzy znali się na swojej pracy. Teksty wymagały dobrej korekty, oprawy redaktorskiej, która zabierała większą część pracy. Potrójne korekty przynosiły jednak swój efekt.
            Najgorsza jednak była dla niego współpraca z drukarniami, które nie zawsze wywiązywały się ze swojej umowy w określonym czasie. Najpierw umawiali się na jeden termin, a potem zmieniali go na zupełnie inny, o wiele dalszy. Doprowadzało go to do czystej furii. Tak jak dzisiaj.       
            Nie rozumiał tych ludzi, zmieniał już czterokrotnie drukarnię, kiedy ta nie potrafiła wywiązać się po raz kolejny z terminów, które sama ustaliła. Zawsze dawał im drugą szansę, czasem i trzecią, jednakże jego cierpliwość była ograniczona.
***
            W domu Sama panował istny chaos. Obie jego siostry płakały rozpaczliwie, a on nie miał pojęcia co im dolega. Były nakarmione, przebrane, pieluchy miały czyste, temperatura w pomieszczeniu była odpowiednia. Nie miał pojęcia jak sobie z nimi poradzić.
            – Cass, przepraszam, że do ciebie dzwonię, ale… Dziękuję. – Rozłączył się i starał się nosić obie siostry na rękach, co było zadaniem nie do wykonania. Dłonie mu już omdlewały, nie miał siły i chciał płakać razem z nimi. Nie radził sobie, był w totalnej dupie. Żaden poradnik nie mógł na coś takiego przygotować. Jego mama miała przynajmniej czas by chociaż trochę jeszcze poczytać, jego ojciec też był na to przygotowany, ale on nie.
            Po dziesięciu minutach drzwi do jego domu zostały prawie bezszelestnie otwarte i zamknięte, a w progu salonu stanęła jego przyjaciółka, z którą kontakt urwał mu się trzy lata wcześniej.
            – Cass… – Głos mu się podłamał widząc przed sobą kobietę, która mimo ich kłótni i zerwania znajomości na trzy lata, potrafiła przyjechać do niego w bardzo szybkim tempie.
            – Wiem, dupku. Nie wiem czy najpierw ci współczuć, wyściskać cię czy kopnąć cię w tyłek za to, że aż tyle milczałeś. I pomyśleć, że to wszystko przez jednego biseksa.
            – Możesz zrobić wszystko po kolei. Dziękuję, że jesteś.
            – Od tego są przyjaciele. Daj mi Liz.
            – Skąd wiesz jak ma na imię?
            – Twój ojciec mi powiedział. Mimo wszystko nadal starałam się dbać o ciebie, byłam na pogrzebie twojej matki i ojca. Nie chciałam byś został sam z tym wszystkim, a zarazem nie chciałam ci się narzucać. Stałam z tyłu. – Sam smętnie spuścił głowę myśląc nad tym jakim był idiotą.        
            – Przepraszam Cass. Byłem głupim, zarozumiałym idiotą.
            – Podejrzewam, że nadal nim jesteś, co nie zmienia faktu, że jesteś moim przyjacielem.
            – Dziękuję. – Oboje wiedzieli, że te słowa odnoszą się do czegoś więcej niż tylko sytuacji, w której podawał swoją siostrę przyjaciółce.
            – Cześć kruszynko, poznajesz mnie? Oczywiście, że tak. – Podrapała dziecko pod brodą starając się je uspokoić. – To ja, ciocia Cassandra. Wiem, dawno mnie tu nie było, a ty mimo wszystko jesteś małą, grzeczną księżniczką, prawda? – Samael przyglądał się gaworzącej do dziecka, przyjaciółce i nie mógł uwierzyć, jak bardzo się zmieniła.
            Kołysał Mery w ramionach, starając się naśladować zachowanie przyjaciółki, której to przychodziło bardziej instynktownie. Dopiero po dłuższej chwili obie dziewczynki uspokoiły się i zmęczone zasnęły. Sam jednak bał się je położyć do łóżeczek, by te w tym właśnie momencie się nie przebudziły. Nie był tak wprawny, by zrobić to bez obudzenia ich. Podejmował się zresztą niemożliwego, ponieważ w tym momencie miał je obie na rękach, więc z góry było to zadanie skazane na porażkę.
Musiał pomyśleć nad tym jak przeorganizować całe swoje życie, by móc prowadzić firmę ojca i nadal zajmować się siostrami.
– Jeśli chcesz, będę wpadać jak tylko będę miała chwile, by ci pomagać. Na pewno mogę wpadać w porze kąpieli, bo o w pół do siódmej jestem już po pracy.
– Będę ci wdzięczny, pomożesz mi je położyć?
– Czasem zadajesz naprawdę głupie pytania. Chodźmy. – Dziewczyna nie pytając o to, gdzie znajduje się pokój ich sióstr, udała się do pomieszczenia. – Nie patrz tak Sam. Odwiedzałam was jak ciebie nie było, nie tak łatwo się mnie pozbyć. Kocham twoją rodzinę tak, jak swoją własną.
– Nie miałem o tym pojęcia. – Jego rodzice nigdy mu o tym nie powiedzieli.
– Bo prosiłam o to, byś tego nie wiedział. Nie chciałeś mnie znać. Nie mogłam się z tym pogodzić, że porzuciłeś naszą przyjaźń dla Davida.
            – To był błąd. Szybko się z nim rozstałem. – Musieli sobie wiele rzeczy wyjaśnić, zanim to, co było kiedyś między nimi, zostanie przywrócone.
            – Wiem, ale mimo to się nie odezwałeś. I o to mam do ciebie żal.
            – Wstydziłem się. Byłem totalnym durniem i nie wiedziałem jak ci powiedzieć, że żałuję, a przy tym… tak trudno mi było schować dumę do kieszeni.
            – Tak to już jest, jak się jest nastolatkiem. Bez tych całych dramatów byłoby nudno, nie sądzisz? Jak już je położymy, musisz mi zrobić kawy i o wszystkim opowiedzieć.
            – Nadal pijesz kawę na trzy czwarte?
            – Nie, teraz już tylko pół na pół. Nie jestem w stanie jej wypić bez mleka.
            Po położeniu dzieci do łóżeczek, zeszli razem do kuchni, a Sam tak jak obiecał, tak zrobił Cassandrze kawy. Teraz mógł jej wszystko opowiedzieć. 


12 komentarzy:

  1. Pierwszy raz czytam twoje opowiadanie. I bardzo mi się podoba. Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów.
    Pozdrawiam Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Martyno!
      Cieszę się, że czytasz moje opowiadanie. Jeszcze milej mi, że ci się podoba :)
      Pozdrawiam serdecznie
      Lady M.

      Usuń
  2. Zaintrygowałaś mnie tym opowiadaniem, mimo że zaczęło się smutno bardzo mnie wciagnęło. Czekam na kolejną część.
    ~Asami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Asami.
      Bardzo mi miło, że udało mi się cię zaintrygować! Daj znać jak wrażenia po kolejnej części :)
      Pozdrawiam serdecznie
      Lady M.

      Usuń
  3. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału . Jak to dobrze, że masz konto na wattpad przynajmniej będę dostawać powiadomienia i nie przegapie żadnego rozdziału :D Nao

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już za chwilę! :) Trzeba tylko poczekać godzinę i dziesięć (u mnie na zegarku 22.50 :D). Trochę późno zabieram się za odpisywanie na komentarze ;) Przepraszam ;)
      Ha! Cieszę się, że wattpad na coś się przydał!
      Pozdrawiam serdecznie :)
      Lady M :)

      Usuń
  4. Teraz jak już mniej więcej ogarnęłam jak to potoczy się dalej, jeszcze bardziej nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Czekanie na twój powrót się opłaciło. Zapowiada się kolejne super opowiadanie. Życzę ci przede wszystkim weny. 😄😄
    ~Demi Lerman

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ogarnęłaś jak to potoczy się dalej ;) I że czekasz na więcej :) To dla mnie ważne!
      Och, nawet nie wiesz jak mi się miło zrobiło, gdy przeczytałam, że warto było na mnie czekać! Wzruszyłam się :)
      A wena się przyda. Dziękuję ;)

      Usuń
  5. Kolejne opowiadanie u jak zwykle zapowiada się genialnie ;) Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Zapraszam na więcej już za chwilę! :)
      Pozdrawiam serdecznie
      Lady M

      Usuń
  6. Gabriel jest intrygującą postacią, myślę, że wszystkich zaskoczy :)
    Nie mogę doczekać się jego spotkania z głównym bohaterem opowiadani :) Może być gorąco :)
    Jak dobrze, że pojawiła się Cass, myślę, że naprowadzi na dobrą drogę swojego najlepszego przyjaciela, choć będzie jej ciężko do końca wybaczyć jego zachowanie.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    cudownie, dobrze, że ma Cass mimo tego wszystkiego co zaszło w przeszłości jest przy nim, no i ciekawa jestem tego spotkania z Gabrielem i co z tego wyniknie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń