Witajcie kochani!
Przed nami kolejny rozdział :)
Zapraszam do komentowania :)
Rozdział
9
Kolejne dziesięć minut
Samowi zajęło dojście do siebie. Było mu wstyd, że zachował się w ten sposób,
nie chciał podnosić głowy, żeby spojrzeć na męża.
– Sam? Już wszystko
dobrze. – Pogłaskał go lekko po głowie, chcąc by mężczyzna się uspokoił. – Nie
denerwuj się tak. Jakoś to wszystko poukładamy. Musimy jednak rozmawiać.
– Po co? Przecież i tak
chcesz praktycznie jednego. Czemu cię interesuje co robię? Jak żyję? Nie
wystarczy ci to, że będę musiał z tobą sypiać?
– Nie, nie chce tylko
tego. Chcę cię poznać, do jasnej cholery! – Teraz to on zaczął się wkurzać. Usiadł
naprzeciwko męża, trzymając go za rękę, chciał mieć z nim chociaż tę odrobinę
kontaktu. – Chcę wiedzieć o tobie wszystko. Rozumiem, że się na mnie złościsz,
że może nie chciałeś tego związku, ale nie pozwolę byś ode mnie odszedł,
przynajmniej nie przez najbliższe pięć lat. Daj mi szansę Sam. – Widział jak
twarz jego partnera zmienia się w trakcie ich rozmowy, w pewnym momencie jednak
ten spuścił głowę, ukrywając przed nim swoje reakcje. – Spróbujmy stworzyć dom
dla twoich sióstr, nie chciałbym, żeby przez cały czas widziały jak się
denerwujemy na siebie nawzajem.
– Też bym nie chciał,
żeby to widziały, to nie byłoby normalne życie. Nie przy tym wszystkim.
Wystarczy mi świadomość tego, jak zawiązało się nasze małżeństwo. Co im potem
opowiem? Że ich wujek przymusił mnie do ślubu? Że chciał mojego ciała, że nie
interesowałam go ja sam?! – Podnosił głos, nie mógł się powstrzymać. Cała ta
sytuacja doprowadzała go stanu apopleksji.
– Jak miałem cię zdobyć,
do jasnej cholery? Przyszedłeś, zacząłeś prosić mnie o rozłożenie długu na
raty, a jedyne o czym mogłem myśleć w tamtej chwili, to o tym, że chcę cię
poznać, mieć przy sobie. Byłeś pierwszym od dawna, na którego zareagowało moje
ciało i nie tylko. Chciałem cię poznać! – Czuł jak i nad nim nerwy biorą górę.
Starał się zrozumieć racje męża, ale ciężko mu było to zrobić, gdy ten zaczynał
na niego krzyczeć.
– Mogłeś spróbować!
Zapytać czy bym się z tobą nie umówił, ale ty wolałeś od razu wziąć mnie za
męża i chcąc zdobyć od razu moje ciało. Dałeś mi miesiąc, który już się kończy,
ale nie zainteresowałeś się tym co czuję, jak myślę!
– A jak miałbym to
zrobić, skoro cały czas mnie unikasz. Nie pojawiasz się na posiłkach, chowasz
się jak tchórz w pokoju. Myślisz, że dlaczego co chwile do ciebie przychodzę,
chcąc cię wyciągnąć do salonu, na kolacje, gdziekolwiek? Ty z automatu stawiasz
mi kontrę!
– A co mam robić! Kochać
cię? Bo ty tego chcesz? Na miłość i szacunek trzeba sobie zasłużyć!
– Co ty nie powiesz? A
ty co robisz wobec mnie? Nie tylko mnie unikasz, ale też źle mnie traktujesz!
– Niby jak? Co ci
takiego złego robię?
– Nie chcesz mnie znać!
Sam aż otworzył usta ze
zdziwienia. Faktem jest, że unikał Gabriela jak mógł, ale tych słów się nie
spodziewał.
– Chodź do mnie, Sam.
Nigdy nie przekonamy się do siebie, jeśli nie zaczniemy powoli. Najpierw
chociaż trochę się potulmy. – Widział zdziwione spojrzenie chłopaka na jego
słowa, jednak pierwszy raz od tych kilku tygodni, zrobił to o co prosił. – W
końcu, chodź bliżej kochanie. – Przyciągnął partnera jeszcze bliżej siebie,
mężczyzna był bardzo spięty, ale dał się przytulić. Nie chciał naciskać na
niego.
– Powinienem zacząć
studia z budownictwa i architektury. Nie wiem czy potrafię zarządzać moją
firmą, nie radzę sobie z tym, a nie mogę cały czas uczyć się od innych, bo
powinienem nimi zarządzać, a to oni kierują mną.
– To zrób to. Zajmę się
twoimi siostrami, a jeśli nie będę mógł - bo czasem w weekendy mam inne
zobowiązania, to zatrudnimy opiekunkę, którą zaakceptujemy my obaj. Rozwijaj
się, rób to czego chcesz, ale nie zamykaj się przede mną.
– Nie wiem czy będę
potrafił to zrobić. – Spojrzał w oczy Gabrielowi, dopiero potem oparł czoło na
jego ramieniu, dając sobie chociaż chwilę na odpoczynek w ramionach mężczyzny.
Nie chciał z nim cały czas walczyć, nie o to mu chodziło. Jeśli ma żyć z nim
pięć lat… Wolał by były to spokojne lata, niż takie, które odbiją się na nim z
powodu wojen. Czuł jak ręce Gabriela próbowały chociaż lekko wymasować jego
spięte mięśnie, dłonie krążyły wokół łopatek, naciskając, drażniąc. Westchnął
lekko, gdy mąż ucisnął boleśniejsze miejsce.
– Nie musimy spać ze
sobą, jeśli nie chcesz. Cofam swoje słowa. Poczekam aż sam się na to
zdecydujesz. – O ile w ogóle, dodał w myślach Gabriel. Wiedział, że
przymuszenie Sama do stosunku źle się skończy, w ten sposób nie zdobędzie jego
zaufania.
– Czyli… – Zamilkł, nie
wierząc w to co słyszy. Nie śmiał zaczerpnąć głębszego oddechu, bojąc się, że
Gabriel cofnie swoje słowa.
– Tak. Wszystko zależy
od ciebie. – Czuł, że jeszcze będzie żałował tych słów.
– Dziękuję
Czuł jak mięśnie Sama
gwałtownie się rozluźniły. Ta rozmowa była bardzo intymna, ze względu na bliską
odległość między nimi. Nie zwrócił uwagi na to, że Sam chce go pocałować w
policzek. Praktycznie w tym samym czasie odwrócił się do niego, chcąc wykonać
ten sam gest, przez co ich usta spotkały się w połowie drogi. Widział jak oczy
mężczyzny rozszerzają się delikatnie, zamierzał wykorzystać tę szansę i
pogłębił lekko pocałunek. Resztę zostawił w rękach Sama.
Ten pocałunek był dla
niego bardzo zaskakujący. Poczuł jak jego serce lekko przyspiesza, przymknął
lekko powieki, czując jak Gabriel pogłębia pocałunek. Po raz pierwszy
postanowił chociaż trochę go odwzajemnić.
***
Kolejne
dni mijały jakby trochę spokojniej. Nie kłócili się przy każdej okazji, a Gabriel
miał mniej czasu ze względu na intensywną promocję ostatnio wydanej przez nich
książki. Fakt, miał ludzi od tego by pracowali na jego biznes, lubił jednak
wielu rzeczy sam dopilnowywać, zresztą miał przy okazji promocji kilka innych
spotkań, które zajmowały mu ogrom czasu.
–
Sam, gdzie jesteś? – Krzyknął od progu. Chciał jak najszybciej spotkać się z
mężem.
–
Cicho, właśnie udało mi się położyć spać dziewczynki.
Widząc minę partnera podświadomie czuł, że
coś się wydarzyło. Miał niewiele czasu, żeby się na to przygotować, a Samael
starał się niewiele po sobie pokazywać.
–
Cieszę się, będziemy mieć chwile dla siebie. – Widział grymas goryczy na twarzy
mężczyzny, nie wiedział jednak jeszcze, co on dla niego oznacza. – Co się
stało?
–
Nic, nie chcę o tym gadać. Potrzebuję pobyć chwile sam, głowa mi pęka, a jakby
na złość, młode zrobiły sobie konkurs w urządzaniu arii operowych.
–
Chodź do mnie, Sam.
–
Daj mi spokój Gabriel, nie mam na to ochoty. – Nie chciał mu mówić o tym, co
dzisiaj usłyszał na swój temat. Już i tak wyjątkowo popsuł mu się humor, Gab
nie musiał się do tego dokładać. – Chcę zostać sam.
–
Zajmujesz sypialnię czy gabinet? – Wolał aktualnie odpuścić mężowi,
podejrzewał, że jak trochę ochłonie, a przede wszystkim jak przestanie go boleć
głowa, to będzie miał większą ochotę na rozmowę.
–
Sypialnię. Muszę się chociaż na chwile położyć. – Starał się nawet nie patrzeć
na Gabriela. Po tych kilku dniach, gdy było dobrze czuł się trochę lepiej,
teraz sądził, że powinien się wyizolować, odciąć od tego mężczyzny.
–
Będę w takim razie w gabinecie, jeśli będziesz mnie potrzebował zadzwoń, albo
coś… – Skończył kulawo, nie wiedząc gdzie myślami jest jego mąż. Wiedział, że
po jednej szczerej rozmowie mogą mało co osiągnąć, ale też nie spodziewał się,
że po tych kilku dniach spokoju Samael ponownie postara się od niego odciąć. A
na to mu wyglądała cała ta sytuacja. Nie wiedział tylko co jest jej przyczyną.
Jednak dowie się tego.
Później
zajmie się mężem, mimo, że ten zapewne będzie oponować. Teraz postanowił pójść
do kuchni po coś do jedzenia i po kawę. Musiał się zastanowić nad tym jak teraz
powinien rozegrać sytuację w pracy. Czekało go znowu kilka intensywnych tygodni
pracy, by potem mieć kilka dni spokoju. Ledwie kilka dni po trzech czy więcej,
miesiącach intensywnej pracy. A przy tym wszystkim musiał powalczyć o Samaela.
Chciał
uczcić swój sukces z Samem, na to jednak się nie zapowiadało.
***
Po
tym jak spędził samotnie pół popołudnia, czuł się trochę lepiej. Gabriel zajął
się jego siostrami, dając mu czas na to, by odpoczął. A przecież to on powinien
się nimi zajmować. Miał wyrzuty sumienia, że pozwolił sobie na ten odpoczynek.
Zarazem
jednak czuł jak bardzo było mu to potrzebne do tego by odzyskać trochę
równowagi psychicznej. Słowa, które dzisiaj usłyszał zabolały go, zakiełkowały
w jego umyśle, rozrastając się niezwykle szybko. Wątpliwości wypełniały jego
umysł, odtwarzał je raz po raz, nie dając sobie czasu na przerwę.
Dlatego
właśnie bolała go głowa, nakręcał się, dobrze o tym wiedział, pozwalał na to by
te słowa przyjęły się w jego sercu, była to prawda – ponieważ pozwolił jej nią
być.
Jesteś dziwką.
Nie spodziewał się tych
słów, po osobach, które uważał za ważne dla siebie. Na studiach poznał dwóch
kolegów i koleżankę, włączył się do ich grupki, szybko zawiązała się między
nimi nić przyjaźni. Często spędzali ze sobą całe dnie, rozmawiali i śmiali się.
Po śmierci jego matki, ich relacje trochę się rozluźniły, nie miał aż tyle
czasu by spędzać z nimi dnie pełne rozrywki. Nie miał tez ku temu dobrego
humoru.
Po
śmierci ojca czuł, jak odsunęli się od niego jeszcze bardziej. Starał
się zrozumieć, że trudno jest rozmawiać z kimś kto stracił w krótkim czasie
rodziców. Trudno znaleźć temat, nie da się udawać, że nic się nie stało, jednak
to… bolało. A to co stało się dzisiaj, było okropne.
Spotkał
się z przyjaciółmi na pół godzimy przed pracą. Chcieli przyjść do niego do
domu, pogadać wieczorem. Powiedział im, że ich zaprasza, ale jednak musi
zmienić lokalizację. To nie było takie proste jak przewidywał. Ich miny dużo mu
powiedziały, a przecież niczego konkretnego im nie powiedział. Wspomniał tylko
o tym, że już nie mieszka w swoim domu, że ma męża, że od teraz mogą się spotykać
w jego nowym domu, ale będą mieli ograniczony czas na siedzenie, bo ma pod
opieką siostry.
Nieważne
było to, że mieszkał gdzie indziej, że musi się zajmować siostrami, odrzucili
go, bo miał męża. Wiedzieli, że jest gejem, podobno to akceptowali, a jednak
postanowili go odrzucić. Za to, że z kimś się związał.
Nie
musiał się im tłumaczyć, nie powinien tego robić. Ale te słowa tak cholernie go
zabolały. Po tym wszystkim… Cały dzień był spartolony. Inaczej tego nie mógł
określić. Nic mu nie szło w pracy, cały czas czuł się tak, jakby wciąż i wciąż
Alison powtarzała mu te słowa do ucha.
Czuł
ucisk w głowie od myślenia. Nie chciał wierzyć w te słowa, nie po
tych kilku dniach, które udało mu się normalnie przeżyć z Gabem. A jednak nie
mógł się od nich uwolnić, mieląc je w głowie. Pozwolił na to, żeby ponownie
rozdzieliły go z mężem, by ponownie zakiełkowała w nim złość i nienawiść za to
co się stało. To kolejna rzecz, którą odebrał mu Gabriel – przyjaciół.
Nie
chciał dopuścić do siebie myśli, że oni nimi nie byli, że może wcale nie
chcieli go znać, nie chcieli by był ich znajomym. Odsunęli się od niego dużo
wcześniej, nie zważając w ogóle na to, co czuł. Nie chcieli utrzymywać z nim
kontaktu, wtedy kiedy najbardziej ich potrzebował. A teraz odeszli po raz
ostatni, ostatecznie.
Przytulił
głowę do poduszki i ukrył w niej twarz. Czuł się tak, jakby z każdym oddechem,
ból w jego piersi się zmagał. Jesteś
dziwką. Oczywiście, że nią był. Sprzedał się za poczucie bezpieczeństwa dla
siebie i swoich sióstr. Nie zważał na swoje dobre imię, na to jak to będzie
odebrane przez innych ludzi. Sprzedał się by nie musieć ponosić konsekwencji
decyzji swojego ojca.
–
Dlaczego Alison? – Pozwolił by wszystkie te myśli i emocje z całego dnia powoli
wypłynęły w łzach, dając chociaż chwilowe ukojenie. Usłyszał ciche otwieranie
drzwi do sypialni, przytulił głowę jeszcze mocniej do poduszki, chcąc ukryć, że
coś mu doskwiera.
–
Sam, śpisz?
Gabriel nie chciał go
obudzić, dlatego szeptał. Mógł go zignorować, udać, że jeszcze nie doszedł do
siebie, ale postanowił tego nie robić.
– Nie, leżę. – Nie
chciał nic więcej mówić. Czekał na reakcję Gabriela.
– Nadal boli cię głowa?
Słyszał w jego głosie
zaniepokojenie. Nie wiedział jeszcze, jak powinien reagować na to, że jego mąż
w jakiś sposób zaczyna dostrajać się do jego samopoczucia, pytać o nie i
reagować.
– Już trochę mniej,
dziękuję. Trochę się zdrzemnąłem. – Gabriel oparł się o drzwi sypialni.
– Co się dzisiaj stało,
Sam? – Próbował dotrzeć do męża, dowiedzieć się o nim czegokolwiek, a jednak
czuł opór z jakim ten mu odpowiadał.
– Nic takiego. Po prostu
miałem trochę kiepski dzień, plus to, że małe cały czas płakały. Głowa mi
pękała. Nie dawałem sobie rady, przepraszam. I dzięki, że zająłeś się małymi,
naprawdę nie miałem do tego głowy.
– Wiesz przecież, że
będę ci pomagać. Ale nie wierzę ci, że nic się nie stało. – Podszedł do męża i
usiadł obok niego na łóżku. Wsunął dłoń w jego włosy, delikatnie je mierzwiąc.
– Możesz mi powiedzieć, nie wyśmieję cię.
– Nie chcę Gabriel, to
nie czas ani miejsce na to. Dzisiejszy dzień był po prostu paskudny. Nic na to
nie poradzę.
– Chciałbym… – Jak miał
mu to powiedzieć? Zacząć budować jego zaufanie? – Mogę się koło ciebie położyć
i może – głos mu się zająknął – moglibyśmy się do siebie trochę przytulić? –
Widział na sobie wzrok Sama, to jak bada jego twarz.
– Możemy tego spróbować,
na chwilę i zobaczyć co z tego wyjdzie. – Poczekał aż Gabriel wsunie cię cały
na łóżko i oprze wygodnie o zagłówek, dopiero potem ułożył się przy jego boku.
Patrzył na Samaela i
uśmiechał się lekko widząc jak ten odwzorował swoją pozycję ze snu. Głowa
spoczywała na jakiego klatce piersiowej, jedna ręka była przerzucona przez jego
tors. Nogi tworzyły kąt, dotykając prawie jego własnych kolan, kręgosłup był
wygięty, utrzymując między nimi dystans. Sam opierał rękę na ciele męża,
gładząc lekko plecy, drugą dłoń miał położoną na dłoni Samaela, pieszcząc ją
delikatnie kciukiem.
– Czy jest ci tak
dobrze? – Wolał jednak o to zapytać, dając mężowi możliwość wycofania się w
każdym momencie.
– Tak. Na tę chwilę tak.
– Sam przymknął oczy, skupiając się na dotyku dłoni przesuwającej mu się po
plecach.
– Mnie też jest dobrze,
tu i teraz. – Spojrzał na swojego męża leżącego u jego boku i stwierdził, że
pierwszy raz od dawna poczuł się spokojny.
– Tak, tu i teraz. –
Przymknął oczy, westchnął głęboko i pozwolił ciału się odprężyć. Chociaż na
chwilę.