Przed wami kolejny rozdział, wydaje mi
się, że dość ważny ;)
Ciekawe czy i wy tak stwierdzicie?
Wasze komentarze niezwykle mnie motywują. Tym bardziej, że jest ich ostatnio
trochę więcej ;)
Dziękuję!!
Rozdział 21
Kolejną godzinę spędzili
na komisariacie. Sam złożył zeznania i pomimo swojego wahania powiedział
wszystko co w rzeczywistości miało miejsce.
Obok niego siedział
Gabriel, trzymając go mocno za rękę, a on nie był w stanie spojrzeć w kierunku
męża, ponieważ czuł się tak… zawstydzony i poniżony. Przez swoją własną
głupotę.
W końcu jednak jechali do
domu, czuł jak cisza narasta między nimi nie dając mu ukojenia. Nie wiedział
jak się zachować. Co powiedzieć. Świadomość tego, że Gabriel go kocha, ze
wzajemnością była dziwnie kojąca.
– Nad czym myślisz? –
Zapytał w końcu Gabriela, nie dając sobie więcej czasu nad zastanawianiem się
czy to pytanie ma sens.
– Nie wypłacisz się jeśli
ci powiem. – Mąż powtórzył jego słowa sprzed kilku dni.
– Myślę, że mogę
zaryzykować.
– Jestem na ciebie
wściekły. – Nie zamierzał ukrywać, że mimo całej wiedzy i tego, że trochę
wyraził na to wszystko zgodę, był wściekły na swojego męża. Z jednej strony
miał ochotę na niego wrzeszczeć, z drugiej tulić go do siebie ze świadomością,
że nic mu nie jest. Kątem oka widział jak Sam skulił się jeszcze bardziej na
siedzeniu obok. Ściągnął dłoń z kierownicy, nie odwracał wzroku od drogi, bo
dałby się wtedy ponieść emocjom. Musnął dłoń Sama w małej pieszczocie, a
następnie chwycił ją mocno. – Jestem wściekły o to, że postawiłeś się w tak
niebezpiecznej sytuacji. Jestem wściekły, że nie mogłem cię przed nią uchronić,
że nie wiedziałem gdzie jesteś. Musiałem mieć nadzieję, że spotkaliście się
gdzieś w okolicach parku, bo to w nim, przez niego zwichnąłeś rękę.
– Nie zwichnąłem. –
Zaprotestował słabo.
– Zwichnąłeś, cały czas
starasz się chronić dłoń. Robisz to instynktownie. Myślisz, że uwierzę, że
byłbyś tak bezbronny w relacji z nim? Nie wierzę w to Sam, zachowywałeś się
tak, bo gdybyś uszkodził bardziej rękę, byłbyś bezbronny. Całkiem bezbronny, a
dzięki temu, że przeczekałeś tą sytuację – zareagowałeś w odpowiednim momencie.
– Czytasz za dużo
kryminałów – parsknął do męża, głupio było mu przyznać, że ten miał rację.
– To moja praca i wiem, że
tak jest kochanie. Ciii, nie płacz.
– Nie… Cholera. – Szloch
wstrząsnął jego ciałem, dopiero teraz adrenalina zaczęła spadać. Poczuł, jak
jego ciało zaczyna się trząść od nadmiaru emocji. Łzy płynęły strumieniem z
jego oczu, a on nie umiał się opanować.
Gabriel szybko znalazł miejsce, gdzie
mógł na chwile zaparkować. Włączył światła awaryjne i odpiął swój pas, a
następnie pas Sama. Dopiero po tym przyciągnął mężczyznę w swoje ramiona.
– Jesteś bezpieczny Sam. Najadłeś się
trochę strachu, możesz być obolały kilka dni, ale nic poważniejszego się nie
stało. On nie zrobił ci krzywdy, cii…
– Chcąc mnie zastraszyć, on… on… –
szloch wydarł się z jego gardła, głowa opadła na ramię męża, wtulił się w nie z
całą mocą, która mu została.
– Wiem kochanie, cii… Jesteś tam
obolały? – Musiał wiedzieć. Dzięki temu będzie mógł odpowiednio zareagować, wcześniej
nie chciał urazić Sama nieodpowiednimi pytaniami. Widział jak mężczyzna ledwo
się trzymał w obecności policjantów. Musiał poczekać z dbaniem o niego.
– Boli jak diabli, ale przejdzie. To
wszystko jest za świeże. – Zaciągał się powietrzem wypowiadając kolejne słowa.
W pewnym momencie dostał czkawki z wrażenia.
– Pomogę ci kochanie. Wszystko już
jest dobrze. – Głaskał męża po głowie, tuląc go mocno. Może teraz będzie
lepiej, Samael w końcu mu zaufał. Nie spodziewał się tego, że mężczyzna powie,
że go kocha. On jego tak, ale nie ze wzajemnością. Być może było to powiedziane
pod wpływem chwili, jednak dopuścił słowa męża do serca i pozwolił im
zakiełkować. Gorzej jeśli Sam jutro zmieni zdanie i się ponownie wycofa. Teraz
jednak miał jeszcze większą motywacje do tego, by uwieść męża i zdobyć do końca
jego serce.
– Wracajmy do domu Gabe. – W końcu
się uspokoił, chciał być już u siebie. Umyć się z wrażenia dotyku, pozbyć się
zapachu mężczyzny. Odetchnąć w swoim łóżku, tuląc się do Gabriela.
– Wracamy. – Wyłączył światła
awaryjne i włączył się ponownie do ruchu. Chciał Sama zobaczyć w swoim łóżku.
Bezpiecznego i tylko jego. Miał instynkt terytorialny. Na chwilę go przytłumił
by dać mu komfort, by go uszczęśliwić. Nigdy więcej. Sam był jego i tylko jego.
Żaden obcy facet nawet się nie do niego nie zbliży.
***
Sam przytulił Liz do
siebie, wdychając jej dziecięcy zapach. Mała była dzisiaj bardziej aktywna, a
on… potrzebował bliskości. Po tym wszystkim co się wydarzyło.
Przytrzymał ją jedną ręką
i pogłaskał Mery po brzuchu. – Kocham was, tak bardzo was kocham. – Czuł się
rozbity emocjonalnie, co chwilę miał ochotę płakać, wiedział jednak, że ten
etap przejdzie. Musiał odreagować cały ten stres z powodu swojej głupoty.
– Położę je, a ty idź pod
prysznic.
Gabriel stanął za nim i pocałował
jego kark. Jak miała wyglądać ich wspólna przyszłość? Nie złościł się już tak
bardzo jak wcześniej, ale nie wiedział czy potrafi normalnie żyć. Czuł się
zagubiony. Normalność stała się pojęciem względnym.
Kiedyś jego rodzice żyli normalnie.
Spędzali ze sobą wieczory i w miarę możliwości popołudnia. Dawali sobie
przestrzeń na bycie tylko samemu ze sobą, gdy tak się działo – drugie zajmowało
się nim. Wychodzili na randki i lubili rozmawiać. W weekendy zawsze wyjeżdżali
lub wychodzili całą rodziną. Kochali się nawzajem, a przy tym i on był kochany.
Czy potrafił osiągnąć coś takiego z
Gabrielem? Powinien chociaż spróbować. Do tej pory cały czas się odsuwał, nie
pozwalał sobie na bliższe poznanie męża niż tylko w tych okolicznościach na
jakie on pozwolił. Chciał spróbować.
Gabriel udowodnił mu, że go kocha i
szanuje. Pozwolił mu na tak wiele, otaczał go opieką, pielęgnował to co było
między nimi, uwodził go. A on co robił? Nic. Kompletne zero. Próbował go
odstraszyć.
– Dziękuję. – Pocałował
policzek męża, włożył mu w dłonie Liz i udał się do sypialni. To tam pozwolił
sobie na kolejne łzy, które prawie samoistnie wypłynęły z jego oczu. Otarł oczy
i poszedł do łazienki. Rozebrał się i wszedł pod prysznic. Oparł głowę o
kafelki, przymknął oczy, a jego ciałem wstrząsnął szloch. Cholera, potrzebował
tego. Bardzo.
Płakał, gdy zmarła jego
matka – jednak czuł, że to nie było wystarczające. Nie potrafił zapłakać, gdy
zmarł jego ojciec. Dopiero teraz czuł jak emocje zbierające się przez te wszystkie
miesiące powoli uwalniają się z jego ciała pod postacią łez. Nie potrafił się
opanować, łzy cały czas wypływały z jego oczu, oddech stał się płytki, nos był
zapchany.
Czuł jak drżą mu ramiona,
jak całe ciało trzęsie się z napięcia, które w końcu zaczęło opuszczać jego
ciało.
Przestraszył się lekko,
słysząc otwieranie się drzwi kabiny – tuż za nim stanął Gabriel. Poczuł mokre
dłonie na swoim ciele, pieszczące go delikatnie.
– Płacz Sam.
– Skąd wiesz? – Mruknął po
cichu nie chcąc do końca się ujawniać.
– Po prostu wiem. Płacz, a
ja cię będę trzymał.
Czuł się dziwnie pozwalając by
Gabriel widział jego słabość, wiedział jednak, że jest im to potrzebne. Oparł
się całym ciałem na klatce piersiowej męża, w pewnym momencie odchylił głowę do
tyłu, opierając ją na ramieniu Gabriela. Pokazał w ten sposób swoje gardło.
– Tak lepiej, co? – Pomasował klatkę
piersiową Sama, naciskając na mięśnie, powodując ich rozluźnienie. Pocałował
jego szczękę, przesunął usta na policzek, by po chwili powoli całować usta
Samaela w wolnej próbie uwiedzenia go.
***
Po krótkiej pieszczocie,
poczucia bycia kochanym, Gabriel wyciągnął go spod prysznica, wytarł ich obu
dość szybko i skierował swe kroki do sypialni nie pozwalając im obu się ubrać.
Nim się obejrzał leżał na
łóżku i był głaskany przez dłonie męża. Spojrzał mu w oczy i zamarł na widok
tego co w nich zobaczył.
– Kocham cię, Samaelu.
Cichy szept przy jego uchu
spowodował, że jego ciało zadrżało, jednakże z innych przyczyn niż wcześniej.
– Czego oczekujesz? – Chciał wiedzieć
czego Gabriel od niego chce, czego pragnie.
– Niczego. Poleżmy i potulmy się
przez chwile, a potem grzecznie pójdziemy spać. Nadzy. Chciałbym, żebyś się do
tego przyzwyczaił – jeśli nie będzie ci to pasować… Nie ma problemu, ale
chciałbym spróbować.
– Dobrze. – Odpowiedział drżącym
głosem. Przysunął się bliżej męża.
– Dotknij mnie Sam. Wiem, że to dla
ciebie trudne, ale pragnąłbym, żebyś tego spróbował. Im wcześniej tym lepiej.
Nie chcę, żebyś pamiętał dotyk… jego.
Podniósł dłoń i oparł ją na piersi
męża tam gdzie biło jego serce. Czuł je pod palcami, jego nierównomierny rytm,
szybkie i mocne uderzenia.
– Stresujesz się? – Zapytał
zaciekawiony.
– Tak. – Gabriel wziął jego dłoń i
musnął w czułym pocałunku palce. – Bo mi na tobie zależy.
Przesunął drugą dłonią po ramieniu
męża w czułej pieszczocie. Przymknął oczy i skupił się na odczuwaniu skóry
partnera pod własną dłonią.
– Właśnie o to mi chodzi Sam. Żebyśmy
obaj mieli możliwość przebywania ze sobą w różnych sytuacjach, bez tego
niepotrzebnego napięcia.
– Też bym tego chciał. – Wyszeptał
cicho, pochylając się bardziej i opierając głowę na ramieniu Gabriela. Poczuł
kolejne łzy tego wieczoru zbierające się pod powiekami, zacisnął jednak mocniej
powieki byleby tylko nie wypłynęły. Zapomniał jednak, że właśnie wtedy potoczą
się one jeszcze szybciej i sprawniej po policzkach. Poczuł, gdy dotarły do ust.
Wiedział, kiedy skapnęły na pierś jego męża.
Przysunął Samaela bliżej siebie,
splótł z nim swoje nogi, ich ciała były tak cholernie blisko… Pochylił się
lekko i pocałował policzek Samaela, powoli kierując się do jego ust. Całował
delikatnie jego wargi, muskał w delikatnej pieszczocie. Przygryzł je lekko,
zassał się i dopiero po chwili puścił. Odsunął się od Sama.
– Może i zakochałeś się we mnie. Ale…
Chciałbym nawiązać z tobą wieź. Trudno mi w to uwierzyć, jeżeli jak tylko
mogłeś – unikałeś mnie. Chcę ci wierzyć, ale jest mi z tym trudno…
Przymknął oczy słysząc słowa
Gabriela. Co powinien zrobić? Powiedzieć?
– Pogubiłem się w tym wszystkim. –
Przesunął dłonie na barki Gabriela i ścisnął je lekko. – Jaa…
– Powiedz mi tyle ile chcesz. Nie
mniej i nie więcej. Poczekam na wszystko to, co chcesz…
Pocałował Gabriela i przysunął się
jeszcze odrobinę bliżej.
– Ja… – zaczął. – Nie potrafiłem
sobie po tym wszystkim poradzić. – Mruknął pod nosem. – Moja mama była pełna
życia, energiczna i radosna. Patrząc na nią i na to jak się zachowuje – sam
zarażałeś się jej energią. To jak dowiedziała się o ciąży… Miała jeszcze więcej
energii, o ile to było możliwe. Nie rozumiałem tego, a potem… Pojawiły się
dziewczynki.
– Nazwij to Sam. Wiem, że to będzie
trudne, ale nazwij to.
– Moja… moja mama umarła. – Czuł gulę
próbującą go udusić. Gabriel pogłaskał jego plecy, ramiona dodając mu otuchy. –
A potem wszystko zaczęło się sypać. Nie umiałem zajmować się dziećmi, a nagle
miałem bliźniaki pod opieką. Czy ty wiesz co znaczą dwie małe kruszynki, które
drą się jak opętane bo narobiły w pieluchę? Tego trzeba doświadczyć… – Cisze
parsknięcie Gabriela wywołało na jego twarzy lekki uśmiech.
– Ojciec też się nimi zajmował, ale
dużo mniej. W końcu pracował, a to było dla niego trudne. Wszystko w domu
musieliśmy przeorganizować. Nie byliśmy gotowi na to, by się nimi opiekować,
mama… Brakowało nam jej, ale przestaliśmy o niej rozmawiać. Ja próbowałem, a
wtedy… Ojciec dostawał szału, krzyczał na mnie i nie odzywał się przez kilka
dni. Nie chciałem tych awantur, dlatego przestaliśmy na jej temat rozmawiać.
Czasem… Opowiadałem małym o tym jaka była, gdy zasypiały czy jak chciałem je
uspokoić.
– A potem… Już z zewnątrz słyszałem
płacz dziewczynek. Myślałem, że po prostu nie dał rady zająć się nimi dwoma,
gdy wszedłem… – Przymknął oczy i musnął wargami ramię Gabriela. Potrzebował
teraz czułości, a dłonie męża pieszczące jego plecy mu ją dawały.
– Przykro mi, Sam...
– Dziękuję. Ten obraz już zawsze ze
mną zostanie. Myślałem, że go straciłem, spanikowałem, zadzwoniłem po karetkę,
reanimowałem go i po co to wszystko? By cierpiał jeszcze przez jakiś czas.
Musiałem podjąć najtrudniejszą decyzję w moim życiu.
– I byłeś z nią zupełnie sam.
– To było tak… Najgorszemu wrogowi
nie życzyłbym tego, a co dopiero komuś… W moim wieku. Biłem się z myślami, nie
wiedziałem co zrobić, dopóki nie porozmawiałem z jednym lekarzem. Był tam
stażystą, ale cholera… Był tak empatyczny, potrafił mi to przekazać w ten
sposób, że w końcu zrozumiałem, że mój ojciec nie ma szans. A mogłem pomóc
innym. – Jego ramionami wstrząsnął szloch. Zaczynało go to denerwować, ten
wieczór nie był dla niego dobry.
– Transplantacja?
– Tak, udało się uratować
kilka osób.
– Ty to zrobiłeś Sam.
Pomogłeś im poświęcając swojego ojca.
– To nie brzmi dobrze. –
Przyznał szczerze
– Ale tak jest. Jakkolwiek
by to nie brzmiało. Uratowałeś kilka osób, które nie miały perspektywy na
dalsze życie i funkcjonowanie.
– Potem… Byłem tak
cholernie wściekły na ciebie i twoje warunki. Na to, że chciałeś mnie za męża.
Chciałeś ze mną sypiać… To mnie przeraziło. Nie rozumiałem czego ode mnie
chcesz, nie potrafiłem tego przetworzyć, zrozumieć. Czułem się jakbym rozmawiał
z tobą po chińsku. Twoje wymagania…
– Teraz już wiem,
przepraszam Sam.
– Nie masz za co. Po
prostu to wszystko… zbiegło się w złym czasie. Cholernie złym czasie. Nie
miałem czasu ich opłakać… W tempie ekspresowym musiałem nauczyć się
wszystkiego. Ogarnąć jeszcze więcej, mimo że już i tak robiłem ogrom rzeczy.
Firma… czuję, że to mnie przerosło. Ich śmierć, przejęcie firmy, chociaż
częściowa spłata zadurzeń z ubezpieczenia, ślub z tobą, przeprowadzka, to
wszystko…
Miał ochotę obrócić się w
ramionach Gabriela i schować twarz w poduszkę.
– Dlatego cały czas się
odsuwałeś?
– Nadal sobie nie radzę
Gab. Zakochałem się w tobie, teraz to wiem. Ale potrzebuje czasu.
– Ile tylko chcesz
kochany. Ile tylko chcesz. – Kolejny pocałunek spoczął na jego ustach. –
Chodźmy spać. – Przykrył ich obu kołdrą.
– Tak, to dobry pomysł…
Obaj tego potrzebujemy.
O, to urocze!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nareszcie sobie co nie co wyjaśnili, może teraz będzie już z górki. O ile Sam nie zacznie się znowu odsuwać to będzie dobrze. A przynajmniej powinno! c:
W każdym razie nadal nie jestem do końca przekonana do ich związku, ale cóż, jest lepiej. Zachowują się uroczo, a scena z ratowaniem (z poprzedniego rozdziału) i z pocieszeniem mnie całkowicie kupiła! I lubię Sama. Niech będzie sobie szczęśliwy z Gabrielem. ^^
Pozdrawiam!~
Obyś miała rację, że teraz już z górki :)
UsuńHa, na sam koniec tekstu coś ujawnię :D Ale to na sam koniec :)
Pozdrawiam :)
Wreszcie są na dobrej drodze,rozmowa-oczyszczenia atmosfery między nimi,to dobry symptom w budowaniu zdrowych relacji.Oswajanie się dotykiem też może pomóc.Ważne ,że w ogóle próbują i chcą zmian na lepsze.Dziękuję za umilenie niedzielnego poranka.Weny i do poczytania za tydzień.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak! Masz rację, to oczyszczenie było im potrzebne. Oswajanie z dotykiem, również :)
UsuńRównież pozdrawiam :)
Nareszcie :) W końcu zaczął Sam rozmawiać z Gabrielem :) Teraz mam nadzieję, że wszytko będzie zmierzać ku dobremu :) Dobrze, że Sam wypłakał się w ramionach Gaba, to stworzy pomiędzy nimi silną więź, która zaowocuje w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńWarunek Gaba, co do spania może się okazać przydatny xD
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Tak, nareszcie!
UsuńHahaha :) Może masz rację ;)
Zobaczymy.
Pozdrawiam :)
To była taka urocza i poważna rozmowa o uczuciach ;-; To chyba ich najdłuższa taka rozmowa, a na pewno najsłodsza :3
OdpowiedzUsuńMój yaoi'styczny mózg przewiduje że już niedługo ujrzy to czego tak pragnie *-*
W końcu przychodzi moment na rozmowę. I trzeba ją odbyć. Jakakolwiek by nie była :)
UsuńHahahahhaa może,może :P
Pozdrawiam :)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo chyba przydało im się to wygadanie, mam nadzieję, że już teraz Sam nie będzie się odsuwał, ale i Gabriel wie z czym się zmagał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia