niedziela, 17 września 2017

Rozdział 21

Przed wami kolejny rozdział, wydaje mi się, że dość ważny ;)
Ciekawe czy i wy tak stwierdzicie? Wasze komentarze niezwykle mnie motywują. Tym bardziej, że jest ich ostatnio trochę więcej ;)
Dziękuję!!

Rozdział 21

            Kolejną godzinę spędzili na komisariacie. Sam złożył zeznania i pomimo swojego wahania powiedział wszystko co w rzeczywistości miało miejsce.
            Obok niego siedział Gabriel, trzymając go mocno za rękę, a on nie był w stanie spojrzeć w kierunku męża, ponieważ czuł się tak… zawstydzony i poniżony. Przez swoją własną głupotę.
            W końcu jednak jechali do domu, czuł jak cisza narasta między nimi nie dając mu ukojenia. Nie wiedział jak się zachować. Co powiedzieć. Świadomość tego, że Gabriel go kocha, ze wzajemnością była dziwnie kojąca.
            – Nad czym myślisz? – Zapytał w końcu Gabriela, nie dając sobie więcej czasu nad zastanawianiem się czy to pytanie ma sens.
            – Nie wypłacisz się jeśli ci powiem. – Mąż powtórzył jego słowa sprzed kilku dni.
            – Myślę, że mogę zaryzykować.
            – Jestem na ciebie wściekły. – Nie zamierzał ukrywać, że mimo całej wiedzy i tego, że trochę wyraził na to wszystko zgodę, był wściekły na swojego męża. Z jednej strony miał ochotę na niego wrzeszczeć, z drugiej tulić go do siebie ze świadomością, że nic mu nie jest. Kątem oka widział jak Sam skulił się jeszcze bardziej na siedzeniu obok. Ściągnął dłoń z kierownicy, nie odwracał wzroku od drogi, bo dałby się wtedy ponieść emocjom. Musnął dłoń Sama w małej pieszczocie, a następnie chwycił ją mocno. – Jestem wściekły o to, że postawiłeś się w tak niebezpiecznej sytuacji. Jestem wściekły, że nie mogłem cię przed nią uchronić, że nie wiedziałem gdzie jesteś. Musiałem mieć nadzieję, że spotkaliście się gdzieś w okolicach parku, bo to w nim, przez niego zwichnąłeś rękę.
            – Nie zwichnąłem. – Zaprotestował słabo.
            – Zwichnąłeś, cały czas starasz się chronić dłoń. Robisz to instynktownie. Myślisz, że uwierzę, że byłbyś tak bezbronny w relacji z nim? Nie wierzę w to Sam, zachowywałeś się tak, bo gdybyś uszkodził bardziej rękę, byłbyś bezbronny. Całkiem bezbronny, a dzięki temu, że przeczekałeś tą sytuację – zareagowałeś w odpowiednim momencie.
            – Czytasz za dużo kryminałów – parsknął do męża, głupio było mu przyznać, że ten miał rację.
            – To moja praca i wiem, że tak jest kochanie. Ciii, nie płacz.
            – Nie… Cholera. – Szloch wstrząsnął jego ciałem, dopiero teraz adrenalina zaczęła spadać. Poczuł, jak jego ciało zaczyna się trząść od nadmiaru emocji. Łzy płynęły strumieniem z jego oczu, a on nie umiał się opanować.
Gabriel szybko znalazł miejsce, gdzie mógł na chwile zaparkować. Włączył światła awaryjne i odpiął swój pas, a następnie pas Sama. Dopiero po tym przyciągnął mężczyznę w swoje ramiona.
– Jesteś bezpieczny Sam. Najadłeś się trochę strachu, możesz być obolały kilka dni, ale nic poważniejszego się nie stało. On nie zrobił ci krzywdy, cii…
– Chcąc mnie zastraszyć, on… on… – szloch wydarł się z jego gardła, głowa opadła na ramię męża, wtulił się w nie z całą mocą, która mu została.
– Wiem kochanie, cii… Jesteś tam obolały? – Musiał wiedzieć. Dzięki temu będzie mógł odpowiednio zareagować, wcześniej nie chciał urazić Sama nieodpowiednimi pytaniami. Widział jak mężczyzna ledwo się trzymał w obecności policjantów. Musiał poczekać z dbaniem o niego.
– Boli jak diabli, ale przejdzie. To wszystko jest za świeże. – Zaciągał się powietrzem wypowiadając kolejne słowa. W pewnym momencie dostał czkawki z wrażenia.
– Pomogę ci kochanie. Wszystko już jest dobrze. – Głaskał męża po głowie, tuląc go mocno. Może teraz będzie lepiej, Samael w końcu mu zaufał. Nie spodziewał się tego, że mężczyzna powie, że go kocha. On jego tak, ale nie ze wzajemnością. Być może było to powiedziane pod wpływem chwili, jednak dopuścił słowa męża do serca i pozwolił im zakiełkować. Gorzej jeśli Sam jutro zmieni zdanie i się ponownie wycofa. Teraz jednak miał jeszcze większą motywacje do tego, by uwieść męża i zdobyć do końca jego serce.
– Wracajmy do domu Gabe. – W końcu się uspokoił, chciał być już u siebie. Umyć się z wrażenia dotyku, pozbyć się zapachu mężczyzny. Odetchnąć w swoim łóżku, tuląc się do Gabriela.
– Wracamy. – Wyłączył światła awaryjne i włączył się ponownie do ruchu. Chciał Sama zobaczyć w swoim łóżku. Bezpiecznego i tylko jego. Miał instynkt terytorialny. Na chwilę go przytłumił by dać mu komfort, by go uszczęśliwić. Nigdy więcej. Sam był jego i tylko jego. Żaden obcy facet nawet się nie do niego nie zbliży.
***
            Sam przytulił Liz do siebie, wdychając jej dziecięcy zapach. Mała była dzisiaj bardziej aktywna, a on… potrzebował bliskości. Po tym wszystkim co się wydarzyło.
            Przytrzymał ją jedną ręką i pogłaskał Mery po brzuchu. – Kocham was, tak bardzo was kocham. – Czuł się rozbity emocjonalnie, co chwilę miał ochotę płakać, wiedział jednak, że ten etap przejdzie. Musiał odreagować cały ten stres z powodu swojej głupoty.
            – Położę je, a ty idź pod prysznic.
Gabriel stanął za nim i pocałował jego kark. Jak miała wyglądać ich wspólna przyszłość? Nie złościł się już tak bardzo jak wcześniej, ale nie wiedział czy potrafi normalnie żyć. Czuł się zagubiony. Normalność stała się pojęciem względnym.
Kiedyś jego rodzice żyli normalnie. Spędzali ze sobą wieczory i w miarę możliwości popołudnia. Dawali sobie przestrzeń na bycie tylko samemu ze sobą, gdy tak się działo – drugie zajmowało się nim. Wychodzili na randki i lubili rozmawiać. W weekendy zawsze wyjeżdżali lub wychodzili całą rodziną. Kochali się nawzajem, a przy tym i on był kochany.
Czy potrafił osiągnąć coś takiego z Gabrielem? Powinien chociaż spróbować. Do tej pory cały czas się odsuwał, nie pozwalał sobie na bliższe poznanie męża niż tylko w tych okolicznościach na jakie on pozwolił. Chciał spróbować.
Gabriel udowodnił mu, że go kocha i szanuje. Pozwolił mu na tak wiele, otaczał go opieką, pielęgnował to co było między nimi, uwodził go. A on co robił? Nic. Kompletne zero. Próbował go odstraszyć.
            – Dziękuję. – Pocałował policzek męża, włożył mu w dłonie Liz i udał się do sypialni. To tam pozwolił sobie na kolejne łzy, które prawie samoistnie wypłynęły z jego oczu. Otarł oczy i poszedł do łazienki. Rozebrał się i wszedł pod prysznic. Oparł głowę o kafelki, przymknął oczy, a jego ciałem wstrząsnął szloch. Cholera, potrzebował tego. Bardzo.
            Płakał, gdy zmarła jego matka – jednak czuł, że to nie było wystarczające. Nie potrafił zapłakać, gdy zmarł jego ojciec. Dopiero teraz czuł jak emocje zbierające się przez te wszystkie miesiące powoli uwalniają się z jego ciała pod postacią łez. Nie potrafił się opanować, łzy cały czas wypływały z jego oczu, oddech stał się płytki, nos był zapchany.
            Czuł jak drżą mu ramiona, jak całe ciało trzęsie się z napięcia, które w końcu zaczęło opuszczać jego ciało.
            Przestraszył się lekko, słysząc otwieranie się drzwi kabiny – tuż za nim stanął Gabriel. Poczuł mokre dłonie na swoim ciele, pieszczące go delikatnie.
            – Płacz Sam.
            – Skąd wiesz? – Mruknął po cichu nie chcąc do końca się ujawniać.
            – Po prostu wiem. Płacz, a ja cię będę trzymał.
Czuł się dziwnie pozwalając by Gabriel widział jego słabość, wiedział jednak, że jest im to potrzebne. Oparł się całym ciałem na klatce piersiowej męża, w pewnym momencie odchylił głowę do tyłu, opierając ją na ramieniu Gabriela. Pokazał w ten sposób swoje gardło.
– Tak lepiej, co? – Pomasował klatkę piersiową Sama, naciskając na mięśnie, powodując ich rozluźnienie. Pocałował jego szczękę, przesunął usta na policzek, by po chwili powoli całować usta Samaela w wolnej próbie uwiedzenia go.
***
            Po krótkiej pieszczocie, poczucia bycia kochanym, Gabriel wyciągnął go spod prysznica, wytarł ich obu dość szybko i skierował swe kroki do sypialni nie pozwalając im obu się ubrać.
            Nim się obejrzał leżał na łóżku i był głaskany przez dłonie męża. Spojrzał mu w oczy i zamarł na widok tego co w nich zobaczył.
            – Kocham cię, Samaelu.
Cichy szept przy jego uchu spowodował, że jego ciało zadrżało, jednakże z innych przyczyn niż wcześniej.
– Czego oczekujesz? – Chciał wiedzieć czego Gabriel od niego chce, czego pragnie.
– Niczego. Poleżmy i potulmy się przez chwile, a potem grzecznie pójdziemy spać. Nadzy. Chciałbym, żebyś się do tego przyzwyczaił – jeśli nie będzie ci to pasować… Nie ma problemu, ale chciałbym spróbować.
– Dobrze. – Odpowiedział drżącym głosem. Przysunął się bliżej męża.
– Dotknij mnie Sam. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale pragnąłbym, żebyś tego spróbował. Im wcześniej tym lepiej. Nie chcę, żebyś pamiętał dotyk… jego.
Podniósł dłoń i oparł ją na piersi męża tam gdzie biło jego serce. Czuł je pod palcami, jego nierównomierny rytm, szybkie i mocne uderzenia.
– Stresujesz się? – Zapytał zaciekawiony.
– Tak. – Gabriel wziął jego dłoń i musnął w czułym pocałunku palce. – Bo mi na tobie zależy.
Przesunął drugą dłonią po ramieniu męża w czułej pieszczocie. Przymknął oczy i skupił się na odczuwaniu skóry partnera pod własną dłonią.
– Właśnie o to mi chodzi Sam. Żebyśmy obaj mieli możliwość przebywania ze sobą w różnych sytuacjach, bez tego niepotrzebnego napięcia.
– Też bym tego chciał. – Wyszeptał cicho, pochylając się bardziej i opierając głowę na ramieniu Gabriela. Poczuł kolejne łzy tego wieczoru zbierające się pod powiekami, zacisnął jednak mocniej powieki byleby tylko nie wypłynęły. Zapomniał jednak, że właśnie wtedy potoczą się one jeszcze szybciej i sprawniej po policzkach. Poczuł, gdy dotarły do ust. Wiedział, kiedy skapnęły na pierś jego męża.
Przysunął Samaela bliżej siebie, splótł z nim swoje nogi, ich ciała były tak cholernie blisko… Pochylił się lekko i pocałował policzek Samaela, powoli kierując się do jego ust. Całował delikatnie jego wargi, muskał w delikatnej pieszczocie. Przygryzł je lekko, zassał się i dopiero po chwili puścił. Odsunął się od Sama.
– Może i zakochałeś się we mnie. Ale… Chciałbym nawiązać z tobą wieź. Trudno mi w to uwierzyć, jeżeli jak tylko mogłeś – unikałeś mnie. Chcę ci wierzyć, ale jest mi z tym trudno…
Przymknął oczy słysząc słowa Gabriela. Co powinien zrobić? Powiedzieć?
– Pogubiłem się w tym wszystkim. – Przesunął dłonie na barki Gabriela i ścisnął je lekko. – Jaa…
– Powiedz mi tyle ile chcesz. Nie mniej i nie więcej. Poczekam na wszystko to, co chcesz…            
Pocałował Gabriela i przysunął się jeszcze odrobinę bliżej.
– Ja… – zaczął. – Nie potrafiłem sobie po tym wszystkim poradzić. – Mruknął pod nosem. – Moja mama była pełna życia, energiczna i radosna. Patrząc na nią i na to jak się zachowuje – sam zarażałeś się jej energią. To jak dowiedziała się o ciąży… Miała jeszcze więcej energii, o ile to było możliwe. Nie rozumiałem tego, a potem… Pojawiły się dziewczynki.
– Nazwij to Sam. Wiem, że to będzie trudne, ale nazwij to.
– Moja… moja mama umarła. – Czuł gulę próbującą go udusić. Gabriel pogłaskał jego plecy, ramiona dodając mu otuchy. – A potem wszystko zaczęło się sypać. Nie umiałem zajmować się dziećmi, a nagle miałem bliźniaki pod opieką. Czy ty wiesz co znaczą dwie małe kruszynki, które drą się jak opętane bo narobiły w pieluchę? Tego trzeba doświadczyć… – Cisze parsknięcie Gabriela wywołało na jego twarzy lekki uśmiech.
– Ojciec też się nimi zajmował, ale dużo mniej. W końcu pracował, a to było dla niego trudne. Wszystko w domu musieliśmy przeorganizować. Nie byliśmy gotowi na to, by się nimi opiekować, mama… Brakowało nam jej, ale przestaliśmy o niej rozmawiać. Ja próbowałem, a wtedy… Ojciec dostawał szału, krzyczał na mnie i nie odzywał się przez kilka dni. Nie chciałem tych awantur, dlatego przestaliśmy na jej temat rozmawiać. Czasem… Opowiadałem małym o tym jaka była, gdy zasypiały czy jak chciałem je uspokoić.
– A potem… Już z zewnątrz słyszałem płacz dziewczynek. Myślałem, że po prostu nie dał rady zająć się nimi dwoma, gdy wszedłem… – Przymknął oczy i musnął wargami ramię Gabriela. Potrzebował teraz czułości, a dłonie męża pieszczące jego plecy mu ją dawały.
– Przykro mi, Sam...
– Dziękuję. Ten obraz już zawsze ze mną zostanie. Myślałem, że go straciłem, spanikowałem, zadzwoniłem po karetkę, reanimowałem go i po co to wszystko? By cierpiał jeszcze przez jakiś czas. Musiałem podjąć najtrudniejszą decyzję w moim życiu.
– I byłeś z nią zupełnie sam.
– To było tak… Najgorszemu wrogowi nie życzyłbym tego, a co dopiero komuś… W moim wieku. Biłem się z myślami, nie wiedziałem co zrobić, dopóki nie porozmawiałem z jednym lekarzem. Był tam stażystą, ale cholera… Był tak empatyczny, potrafił mi to przekazać w ten sposób, że w końcu zrozumiałem, że mój ojciec nie ma szans. A mogłem pomóc innym. – Jego ramionami wstrząsnął szloch. Zaczynało go to denerwować, ten wieczór nie był dla niego dobry.
– Transplantacja?
            – Tak, udało się uratować kilka osób.
            – Ty to zrobiłeś Sam. Pomogłeś im poświęcając swojego ojca.
            – To nie brzmi dobrze. – Przyznał szczerze
            – Ale tak jest. Jakkolwiek by to nie brzmiało. Uratowałeś kilka osób, które nie miały perspektywy na dalsze życie i funkcjonowanie.
            – Potem… Byłem tak cholernie wściekły na ciebie i twoje warunki. Na to, że chciałeś mnie za męża. Chciałeś ze mną sypiać… To mnie przeraziło. Nie rozumiałem czego ode mnie chcesz, nie potrafiłem tego przetworzyć, zrozumieć. Czułem się jakbym rozmawiał z tobą po chińsku. Twoje wymagania…
            – Teraz już wiem, przepraszam Sam.
            – Nie masz za co. Po prostu to wszystko… zbiegło się w złym czasie. Cholernie złym czasie. Nie miałem czasu ich opłakać… W tempie ekspresowym musiałem nauczyć się wszystkiego. Ogarnąć jeszcze więcej, mimo że już i tak robiłem ogrom rzeczy. Firma… czuję, że to mnie przerosło. Ich śmierć, przejęcie firmy, chociaż częściowa spłata zadurzeń z ubezpieczenia, ślub z tobą, przeprowadzka, to wszystko…
            Miał ochotę obrócić się w ramionach Gabriela i schować twarz w poduszkę.
            – Dlatego cały czas się odsuwałeś?
            – Nadal sobie nie radzę Gab. Zakochałem się w tobie, teraz to wiem. Ale potrzebuje czasu.
            – Ile tylko chcesz kochany. Ile tylko chcesz. – Kolejny pocałunek spoczął na jego ustach. – Chodźmy spać. – Przykrył ich obu kołdrą.

            – Tak, to dobry pomysł… Obaj tego potrzebujemy. 

9 komentarzy:

  1. O, to urocze!
    Cieszę się, że nareszcie sobie co nie co wyjaśnili, może teraz będzie już z górki. O ile Sam nie zacznie się znowu odsuwać to będzie dobrze. A przynajmniej powinno! c:
    W każdym razie nadal nie jestem do końca przekonana do ich związku, ale cóż, jest lepiej. Zachowują się uroczo, a scena z ratowaniem (z poprzedniego rozdziału) i z pocieszeniem mnie całkowicie kupiła! I lubię Sama. Niech będzie sobie szczęśliwy z Gabrielem. ^^
    Pozdrawiam!~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obyś miała rację, że teraz już z górki :)
      Ha, na sam koniec tekstu coś ujawnię :D Ale to na sam koniec :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Wreszcie są na dobrej drodze,rozmowa-oczyszczenia atmosfery między nimi,to dobry symptom w budowaniu zdrowych relacji.Oswajanie się dotykiem też może pomóc.Ważne ,że w ogóle próbują i chcą zmian na lepsze.Dziękuję za umilenie niedzielnego poranka.Weny i do poczytania za tydzień.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Masz rację, to oczyszczenie było im potrzebne. Oswajanie z dotykiem, również :)
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Nareszcie :) W końcu zaczął Sam rozmawiać z Gabrielem :) Teraz mam nadzieję, że wszytko będzie zmierzać ku dobremu :) Dobrze, że Sam wypłakał się w ramionach Gaba, to stworzy pomiędzy nimi silną więź, która zaowocuje w przyszłości :)
    Warunek Gaba, co do spania może się okazać przydatny xD
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nareszcie!
      Hahaha :) Może masz rację ;)
      Zobaczymy.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. To była taka urocza i poważna rozmowa o uczuciach ;-; To chyba ich najdłuższa taka rozmowa, a na pewno najsłodsza :3
    Mój yaoi'styczny mózg przewiduje że już niedługo ujrzy to czego tak pragnie *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu przychodzi moment na rozmowę. I trzeba ją odbyć. Jakakolwiek by nie była :)
      Hahahahhaa może,może :P
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Hej,
    wspaniały rozdział, bardzo chyba przydało im się to wygadanie, mam nadzieję, że już teraz Sam nie będzie się odsuwał, ale i Gabriel wie z czym się zmagał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń